Rozdział 17. Towarzysz.

11 2 0
                                    

Minęło parę dni od usłyszenia ustaleń od pana Snape'a. Dostosowałam się przez te dni do ustaleń męża. Od przyszłego tygodnia miałam rozpocząć naukę. Jednak muszę przyznać, że trochę się nudziłam. Chciałabym mieć kogoś z kim dzieliłabym czas w czasie nieobecności mężczyzny. Jednak z nim miałam czas jedynie w czasie śniadań i kolacji jak i czas przed spaniem. Obecnie siedziałam w bibliotece i czytałam książkę siedząc przy dużym oknie. Spojrzałam kiedy nagle rozległ się głośny odgłos rozbijanej porcelany. Kiedy wstałam i spojrzałam na drzwi biblioteki do pomieszczenia wbiegł przerażony szczeniak który za sobą ciągną wózek na którym musiała być porcelana. Na mój widok szczeniak źle skręcił i po chwili walną pyszczkiem o jeden z regałów. Odłożyłam książkę i podeszłam do niego kiedy w międzyczasie przyszła służba.

-Chodź maluchu.- Powiedziałam biorąc psiaka na ręce. Odwiązałam z jego szyi sznur po czym odczepiłam go od wózka. Spojrzałam kiedy do pomieszczenia wszedł pan domu. Osoby ze służby które tu były odsunęły się momentalnie spuszczając głowy.

-A mówiłem wam byście tak go nie zaczepiali.- Warkną pan Snape patrząc na dwóch mężczyzn. Ci jak zauważyli, że ten na nich patrzy szybko spuścili głowy. Czarnowłosy westchną głośno.- Wyjście wszyscy.- Powiedział masując swoją nasadę nosa. Każdy zaczął wychodzić. Wstałam powoli trzymając szczeniaka. Już chciałam iść gdy mężczyzna mnie zatrzymał.- Poczekaj.- Powiedział po czym zamkną drzwi od biblioteki.- Posłuchaj. Nie tak wyobrażałem sobie danie tobie prezentu.- Powiedział przyglądając się mi po chwili. Zaskoczyło mnie to. Ten szczeniak miał być dla mnie prezentem?- W czasie mojej pracy przyszedł do mnie gajowy. Chciał oskarżyć jakiegoś człowieka o zabicie jego dwóch psów. Kiedy mnie poinformował, że jeden ze zwierząt to suczka która dwa tygodnie temu urodziła trójkę szczeniąt powiedziałem, że jako zapłatę wezmę cały miot. Przyniesie on pozostałe dwa wieczorem. Ten akurat za mną cały czas chodził więc od razu go wziąłem.- Powiedział wskazując na psiaka który patrzył na niego przekręcając na bok łepek.- Cała trójka będzie tobie towarzyszyć w czasie kiedy mnie nie będzie w domu.- Dodał na co się uśmiechnęłam do mężczyzny.

-Dziękuję za prezent.- Powiedziałam przyglądając się mu. Mężczyzna skiną głową. Zaczęłam za nim iść kiedy ten szedł do wyjścia z posiadłości.- Kiedyś miałam rudego kota z płaskim pyszczkiem. Wołałam na niego Krzywołap. Miał krzywe łapki.- Powiedziałam idąc koło mężczyzny. Poczułam jak ten na mnie zerka.

-Kiedy pojawiłem się w twoim domu nie zauważyłem tam żadnego rudego kota.- Powiedział wracając wzrokiem na to co miał przed sobą.

-Krzywołapa zagryzły dzikie psy. Miałam wtedy jak dobrze pamiętam osiem lat. Byłam tego wszystkiego światkiem. Krzywołap nie uciekał. Chciał mnie chronić. Na szczęście te dzikie psy zabił nasz gajowy, a mi pomógł pogrzebać Krzywołapa.- Powiedziałam na co ten staną i na mnie popatrzył. Miał w swoich oczach coś takiego jakby... Jakby sam był światkiem śmierci. Jednak odwrócił się i poszedł dalej. Po chwili wyszedł. Westchnęłam cicho.- No nic... Muszę dać ci imię.- Powiedziałam przyglądając się psiakowi stawiając go na podłodze. Zaczęłam iść, a psiak radośnie za mną podążał. W końcu postanowiłam dać mu imię Puszek. Wieczorem jedząc kolację z mężem przyszedł gajowy. Byłam zaskoczona kim się ten gajowy okazał. Znałam go doskonale. W końcu to Hagrid pomógł mi pogrzebać Krzywołapa jak i nauczył mnie w kwestii różnych ziół i owoców leśnych. W końcu kiedy wracałam koło lasu z lekcji u pani Minerwy zachodziłam do Hagrida który opowiadał mi przy herbacie co warto brać z lasu. Był takim moim drugim nauczycielem ale i przyjacielem rodziny. W końcu kiedy nauczył mnie wszystkiego co powinnam wiedzieć pomagałam Ginny aby wiedziała co i jak. No i wyszło to nam obu na dobre.

Tylko miłość niszczy cierpienie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz