Byłam zmęczona wykładem, który prowadziła starsza Pani Lincoln. Miałam dość, tej uczelni, a przede mną jeszcze wykład z moim ulubionym profesorem. Moim mężem. Po dłuższej chwili, zajęcia zostały zakończone, a ja zerwałam się z ławki, jakby miała zaraz wybuchnąć. Wybiegłam z sali, wychodząc na dwór. Była dziś piękna pogoda, czułam że to dzięki mojej przyjaciółce, tak przynajmniej sobie wmawiałam. Nie ma jej z nami już trzeci miesiąc. Tak od jej pogrzebu minęły trzy miesiące. Od spotkania z moim ojcem i od tych wszystkich wydarzeń minęło ponad dziewięćdziesiąt dni. Czy się pozbierałam? Nie, jest coraz gorzej, czuje to. Nie tylko czuje, ale także widzę. Liam się tym nie przejmuje, jest zajęty sobą, interesami, uczelnią. Ma mnie gdzieś, ale czy powinnam się dziwić? Chyba nie. Mój stan psychiczny leży na granicy, są dni kiedy mam ochotę się zabić, są dni kiedy mam ochotę żyć. Tych drugich jest mniej. Staram się nie myśleć o złych rzeczach, uciekam od rzeczywistości chcąc, nie chcąc kalecząc się, lub biorąc narkotyki. Zabawne, bo nie chce tego, brzydzi mnie to, ale jak już mam bardzo zły dzień, to, to jest moje lekarstwo. Robię to na tyle dobrze, że nikt jeszcze tego nie zauważył, albo po prostu każdy ma to gdzieś. Odetchnęłam świeżym powietrzem. Za trzy minuty mam wykład, musiałam się już zbierać. Weszłam do sali, zajęłam moje miejsce i czekałam, czekałam na tego potwora, bo w końcu każdy siedział w jego jaskini. Kiedy wybiła godzina, równo ze wskazówkami zegara, wszedł Liam. Miał na sobie dziś czarną koszule rozpiął górne trzy guziki, przez co idealnie prezentował się jego złoty łańcuszek .Spodnie od garnituru w tym samym kolorze, lakierki, a w dłoni miał teczkę za to na palcach dwa sygnety.
-Witam moi Państwo - zaczął i podszedł do biurka, położył na nim teczkę. Oparł się o nie i założył rękę na rękę - Zapowiadam duży sprawdzian, macie tydzień na naukę, z każdego wykładu od początku - Przeleciał wzrokiem po klasie i dalej kontynuował - Od niego dużo zależy, więc radze się przygotować. Teraz jednak kontynuujemy to co robiliśmy ostatnio. Zanim wrócimy, to proszę kogoś do odpowiedzi - Wszyscy bali się na niego spojrzeć, każdy wie jak Liam pytał, to już się źle skończy. Znowu przeleciał całą klasę wzrokiem, zatrzymał go na chwilę na mnie, potem jednak zwrócił się do Nastyji.
Oczywiście dziewczyna nie odpowiedziała na wszystkie pytania. Nikt chyba u Liama nie umie na wszystko odpowiedzieć, zawsze mu coś nie pasuje. Wrócił jednak do wykładu i do końca już nikogo nie pytał.
-Lidia zostań po lekcji - zwrócił się do mnie a ja przęknęłam głośno ślinę. Czego on ode mnie chciał? Mieszkamy pod tym samym dachem, nie może ze mną normalnie rozmawiać w domu? Nie, woli gadać na uczelni. Przewróciłam oczami i kiwnęłam głową. Wykład dobiegł końca, więc kiedy wszyscy się zbierali do wyjścia, ja leniwie pakowałam rzeczy do torby. Po dwóch minutach, sala była już pusta, Liam odszedł od swojego biurka i skierował się w moją stronę. Podszedł blisko, jak zwykle, zbyt blisko. Oparł swoje ręce na blacie i pochylił się w moją stronę. Nasze usta dzieliło kilka milimetrów. Wspominałam już, że mój mąż ma bardzo pełne usta? Skarciłam się w myślach i zmierzyłam go wzrokiem, mężczyzna nie był mi dłużny i sam zrobił to samo.
-Po egzaminie, chce cię zabrać na wakacje – powiedział formalnym tonem, a ja? Ja zaczęłam się śmiać. Mój wybuch śmiechu, był tak gwałtowny, że Liam zmarszczył brwi. Popatrzyłam się na niego, dalej się śmiejąc.
- Żartujesz? - spytałam, ale po jego minie wyczytałam, że jednak wcale nie żartuje. Przestała mnie ta sytuacja bawić, spoważniałam i czekałam na jego odpowiedź.
-Nie – stwierdził – Potrzebujesz odpoczynku, po tych wszystkich wydarzeniach – spojrzał na mnie wymownie, a ja doskonale wiedziałam, o jakie wydarzenia mu chodzi, jakby to było w ogóle nie było z jego winy- Ja muszę załatwić kilka spraw, a ty odpoczniesz, nie będzie nas tydzień – Odszedł od mojej ławki i udał się w stronę biurka.
CZYTASZ
Beginning of the end |ZAKOŃCZONE|
RomanceNasza miłość, oznaczała by początek końca Była by to droga bez powrotu...