22

175 9 0
                                    


LIAM
-Co ty tu robisz? To jakaś pułapka tak? Miałem się spotkać z szefem Kartelu Meksyku nie z tobą - zlustrowałem osobę stojącą przede mną.
- Powinieneś się cieszyć że mnie widzisz synu - zmroziło mi krew w żyłach na słowo syn. - Ja jestem szefem, to ja ci wszytsko podpierdalam, myślisz że o niczym nie wiedziałem? O umowach z moimi ludźmi bez mojej zgody? O tym że pracowałeś przeciwko mnie z moimi ludźmi? Za to poleciał twój człowiek, moi ludzie i wielu innych. Bo grasz w swoje gierki Liam. Proponowałem ci dobrą posadę, uczyłem cie od dziecka, a kiedy ci coś proponuje, to odmawiasz. Później się dowiaduje że osoba która współpracowała z moimi Ludźmi to mój syn. Gdzie popełniłem błąd Liam? Powiedz mi gdzie? Myślisz że to, że jesteś moim synem cię uratuje? Nie będę miał skrupułów żeby cię zabić, dobrze o tym wiesz, więc dam ci radę synu - te ostatnie słowo wysyczał i zaakcentował - Nie wpierdalaj się w mój Kartel który przejąłem dużą walką i wieloma litrami przelanej krwi. Dasz mi spokój ja ci dam spokój proste. Ale jeśli dalej będziesz obiecywał MOIM pracownika że przywrócisz im „Meksykansa władzę" to stracisz głowę szybciej niż straciła ta twoja mała dziwka - Ostatnie słowa mnie zdenerwowały, starałem się opanować ale było to trudne.
- O zmarłych się nie mówi - powiedziałem cicho ale donośnie
- Liam, ja robię wszystko i tak wiemy że trafimy do piekła - podszedł do mnie a ja mogłem mu się lepiej przyjrzeć. Nic się nie zmienił. Wysoki, z zarysem mięśni, czarnymi włosami oprószonymi lekką siwizną, z wyglądam twarzy który mroził krew w żyłach. Tak to on dokładnie, mój ojeciec Leon Garcia. Nie widziałem go wieki, tak teoretycznie, nie widziałem go od kiedy skończyłem dwadzieścia lat. Myślałem że nie żyje, ale no cóż życie lubi zaskakiwać.
- Myślałeś że nie żyje? - zaśmiał się - Zło nie śpi, zło nie umiera dobrze o tym wiesz - Popatrzył na mnie swoim wzrokiem nie ojca a raczej szefa który jest niezadowolny ze swojego pracownika - Zakończmy to i przestańmy się bawić w kotka i myszkę. Pamiętaj że to ja cie uczyłem wszystkiego co teraz robisz, nie pokonasz mnie moimi własnymi sztuczkami - Przewróciłem oczami
- Obiecałem coś tym ludziom, obietnic dotrzymuje i jeśli to ma oznaczać wojnę z twojej strony tato - popatrzyłem mu w oczy - To dobrze, zacznijmy ją - odwróciłem się do niego plecami. Meksyk będzie mój. Odszedłem kilka kroków, ale usłyszałem jak mój ojciec odbezpiecza broń - Strzel, tylko celnie - powiedziałem. Po pomieszczeniu rozległ się śmiech mojego taty
- Gdybym chciał, już bym cię zabił niech to będzie ostrzeżenie przed tym, że nawet jeśli jesteś moim synem to i tak nic mnie nie powstrzyma żeby ci coś zrobić - wycelował i strzelił mi w nogę, kula wbiła się w moje udo, bolało, ale nie było źle. Czułem gorszy ból, po śmierci Lidii, uśmiechnąłem się do Leona bo moja reakcja go zaskoczyła, nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. Nawet nie drgnąłem, gdy kula we mnie wleciała. Stałem spokojnie z uśmiechem na twarzy
- Dzięki tato, teraz będę musiał ci dać puchar najgorszego ojca świata, a no i jeszcze jedno, nie nazywaj Lidii dziwką, przeżyła gorsze rzeczy niż ty - chciałem odejść ale powstrzymała mnie odpowiedź mężczyzny
- przeżyła piekło z twoich rąk Liam, tylko ty jesteś winny jej śmierci, dobrze o tym wiesz. Teraz możesz spać spokojnie tam u góry na pewno ma wiele spokoju - zaśmiał się i wyszedł tak po prostu. Wróciłem na swoją posesję, czekał tam już na mnie Aaron i Luca. Kiedy wysiadłem z auta dopadli mnie i zlustrowali
- Krwawisz - stwierdził Aaron
- Wiem mała sprzeczka - machnąłem ręką
- Musi Cię zobaczyć lekarz
- Poradzę sobie na prawdę
- Jak było bracie?
- Jak widać, miłe spotkanie przy fajce - sarkastyczny ton mojego głosu nie zrobił na nich wrażenia.
- Kto ci to zrobił? - Zapytał Luca.
- Odpowiedź was zaskoczy - Spojrzałem na Aarona - Nasz własny ojciec
Aaron patrzył się na mnie z niedowierzaniem.
- On nie żyje
- Żyje jak widać ma się dobrze i przy okazji przejął Władzę w Meksyku, chuj mnie strzeli z taką pracą. Zrobimy odwet, mam plan, nikt ze mną nie zadziera i nikt do mnie nie strzela jestem kurwa Liam Garcia i nawet mój własny ojciec nie ma prawa podnieść na mnie broni. Zabije skurwiela, i spale. Przysięgam. - Byłem wkurwiony, a noga zaczęła mnie bardziej boleć. Aaron i Luca pomogli mi wejść do domu. Mimo moich protestów zadzwonili po lekarza. Przyjechał, wyciągnął kulę, dał bandaż i jego praca się skończyła. Mógłbym to zrobić sam. Siedziałem w gabinecie, i myślałem nad tym jak zabić swojego ojca, jeden chodzący Sukinsyn z naszego rodu wystarczy, na dwóch nie ma miejsca. Do gabinetu rozległo się pukanie.
- Wejść - powiedziałem i patrzyłem kto wchodzi Rina. Podniosłem brew do góry. Nie spodziewałem się jej
- Czesc - powiedziała smętnie i usiadła po drugiej stronie biurka
- Dawno się nie widzieliśmy
- Bo nie chce Cię widzieć Liam po tym co zrobiłeś, przychodzę tu ten jeden jedyny raz. Więcej mnie nie zobaczysz. Wyprowadzam się - Stwiedzila - Jutro zniknę na zawsze, nie układa mi się z Aaronem, mam dość was i waszego środowiska. Znikam, nie wiem gdzie ale nie chce was widzieć, tu są papiery rozwodowe - podała mi plik kartek - Jeśli chcesz żebym po części odzyskała szacunek do ciebie, sprawdź czy wszytsko jest dobrze, chcę je podać do sądu - Patrzyłem na nią i w sumie nie dziwiło mnie to że Rina nie chciała żyć z moim bratem - Opieka nad dzieckiem będzie podzielona, Aaron może je widywać kiedy chce, ale będzie mieszkało ze mną wszytsko jest w tym pliku, przeczytaj jak będziesz miał czas - Wstała i już
Chciała wyjść ale ja zatrzymałem
- Zrobię to teraz, chcesz wolności dostaniesz ją. Tylko tyle jestem w stanie zrobić - Popatrzyła na mnie z wdzięcznością i usiadła ponownie. Szybko przeczytałem dokumenty, wszystko się zgadzało. Oddałem jej kartki - Wolność czeka na ciebie, wszystko jest w porządku. Żegnaj Rina mam nadzieję że kiedyś się jeszcze spotkamy w bardziej przyzwoitych okolicznościach
- Tak, też mam taką nadzieję, ale wolałabym nie. Pa Liamie - Wyszła, została jej zwrócona wolność. Tak jak Lidii. Chociaż tyle mogłem zrobić

ROZDZIAŁ BEZ KOREKTY. PODOBA WAM SIE PERSPEKTYWA LIAMA? CHCECIE JESZCZE ZOBACZYĆ RINE?

Ps. Informuje że jeszcze 8 rozdziałów i doczekamy się końca tej historii

Beginning of the end |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz