- Jak się wszyscy czujecie? Nikomu nic nie jest? Jesteśmy wszyscy?
Rutynowe pytania, które Jennifer zadawała każdego ranka, gdy wszyscy się już budzili.
Od dobrego miesiąca siedzieli całą grupą w pustostanie, zastanawiając się, co dalej. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej byli zwykłymi maturzystami, osobami, które miały iść na studia bądź do pracy. Teraz byli "dorośli", choć nie wszyscy skończyli jeszcze osiemnaście lat - musieli każdego dnia mierzyć się ze szwendaczami, szukać pożywienia i zmagać się z zimnem, ale to była najgorsza rzecz do ogarnięcia. Tamten pustostan, jak i cała okolica była zupełnie pusta. Co prawda, raz na jakiś czas przeszedł tamtędy jeden ze zmarłych, ale nigdy nie wchodził do budynku, co było sporym plusem w ich obecnej sytuacji.
- Mamy coś na śniadanie?
To był kolejny problem, z którym się zmagali - głód. Było ich trzydziestu siedmiu, a jakiekolwiek pożywienie nie starczało nawet dla połowy z nich. Jennifer starała się robić, co tylko się dało, by coś znaleźć, by nie pomarli z głodu.
- Dobra, kochani. Kto chce iść ze mną poszukać jakiegoś pożywienia?
Las rąk, jak zwykle. Dziewczyna czasami miała dość ich humorów, mimo że naprawdę ich uwielbiała. Na szczęście, kilku chłopaków i dziewczyn zgodziło się z nią pójść i poszukać czegokolwiek. Cała gromadka wzięła ze sobą noże, które udało im się znaleźć, po czym ruszyli w drogę do pobliskiego miasteczka, gdzie, mieli nadzieję, coś było.
~*~
Jennifer szła jako pierwsza z całej grupy, tuż za nią szło dwóch chłopaków: Jonathan i Benjamin, za nimi szły Hannah, Alyssa i Mackenzie, później Nathaniel oraz Sebastian, a na końcu Logan, Luke i Liam. Wszyscy wyposażeni w noże, czujni i gotowi, by rozprawić się ze szwendaczami.
Znalezienie jedzenia, czy też potencjalnych rzeczy, które mogłyby im się przydać było cholernie trudne, przede wszystkim, że poza nimi było również kilka, jak nie kilkanaście innych grup, którzy także chcieli przeżyć tamten okres.
- Musimy się rozdzielić. Sprawdzimy więcej budynków, znajdziemy, możliwie, więcej rzeczy. Idziemy po dwie, trzy osoby i spotykany się tu za pół godziny. - oznajmiła Jennifer, odwracając się do całej grupy. Nie musiała powtarzać dwa razy, bo oni od razu podzielili się odpowiednio. - Powodzenia.
- Idę z tobą.
Logan, bo to właśnie on dołączył do Jenn, był wysokim blondynem z kręconymi włosami i brązowymi tęczówkami. Był dobrym kolegą dziewczyny jeszcze kiedy chodzili do szkoły i przejmowali się jedynie ocenami, a nie własnym życiem.
- Podziwiam cię za każdym razem, gdy wyruszasz na takie misje. Albo zajmujesz się nami wszystkimi. - powiedział chłopak, patrząc jedynie przed siebie. Za każdym razem starał się jej jakoś pomagać, zawsze mogła na nim polegać.
- Czasami trzeba. - stwierdziła Jennifer, wzruszając ramionami. W tamtym momencie tamten temat nie był odpowiedni, nawet jeśli słowa chłopaka w jakimś stopniu podnosiły ją na duchu.
- Jesteś lepsza, niż nasi przewodniczący razem wzięci. - oznajmiał, łapiąc ją za ramię i zmuszając tym samym do zatrzymania się. Dziewczyna przystanęła i spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem. - Nadajesz się do przywództwa, Jenn. - dodał cicho, a ją, w normalnych warunkach, pewnie bardzo by to ucieszyło, ale nie wtedy, nie tamtego dnia.
- Naprawdę miło mi to słyszeć, Logan, ale zajmijmy się lepiej szukaniem. - powiedziała, znów zaczynając przed siebie iść, a on zaraz za nią. - Jeśli ktoś tu przyjedzie, będzie po nas, dobrze o tym wiesz. - dodała, chcąc uświadomić go w jak niebezpiecznym świecie przyszło im żyć w ostatnich miesiącach.
- To, że ludzie mogą być gorsi od szwendaczy, to akurat doskonale wiem. - odparł, równając z nim kroku. Prędko otworzył przed nią drzwi, wpuszczając ją do budynku. - Czego właściwie szukamy?
- Tego, co zawsze. Wszystkiego.
- Taak, głupie pytanie. - mruknął, łapiąc się za głowę z własnej głupoty. Wtedy to żywność i wszelkie środki lecznicze, a także broń były dla nich najważniejsze. - To ja idę na zaplecze, a ty ogarnij coś tutaj.
Dziewczyna przytaknęła skinieniem głowy i natychmiast wzięła się za szukanie czegokolwiek.
~*~
- Już jesteśmy! - powiedziała głośno Jennifer, wraz z częścią ich grupy wchodząc do pomieszczenia, gdzie znajdowali się inni. Cała gromadka odłożyła wszystkie zebrane rzeczy na ziemię.
- Macie coś? - zagadnęła jedna z dziewczyn, patrząc po swoich przyjaciołach.
- Co znaleźliście? - spytał chłopaka który siedział na przeciwko niej.
- Mamy trochę puszek z jedzeniem, ale musimy je porcjować, by starczyło nam na dłużej. - oznajmiła Jennifer, wzdychając cicho. Pożywienie tak licznej grupy było chyba najcięższym zadaniem. - Niedługo będziemy musieli przenieść się gdzieś indziej, w pobliżu kręci się sporo trupów. A i pożywienie się nam kończy, to ostatnie rzeczy z miasteczka.
Jennifer już chwilę później patrzyła, jak wszyscy biorą się za jedzenie. Choć od dawna sama nic nie jadła pożywnego, co mogłoby na długo załagodzić jej głód, to wtedy wolała swoją porcję oddać innym, którzy również tego potrzebowali. Dziewczyna starała się chronić bardziej ich, niż siebie, za co niektórzy byli jej naprawdę wdzięczni, bo dzięki niej w ogóle jeszcze żyli.
Inni nie mieli tego samego zdania.
- Kiedy się stąd wreszcie wyniesiemy? - odezwała się Kimberly, mierząc dziewczynę wzrokiem. Ta usiadła na wolnym miejscu i wzruszyła ramionami.
- Za dwa dni planuję. - odparła zgodnie z prawdą, wciąż zastanawiając się, gdzie mogliby się podziać. Tamten budynek nie był zły, ale nie było okien i każdy podmuch wiatru mógł być przyczyną przeziębienia, a chcieli tego uniknąć. - To nie jest wcale takie proste, jak się może wydawać.
- Poprowadziłabym nas lepiej. - oznajmiła Kimberly, zakładając ręce na piersi. Jenn nie zdążyła się odezwać, bo zrobił to za nią jeden z chłopaków, zaczynając jej bronić.
- Jak jesteś taka mądra, to zamień się z Jenn i rób wszystko, by utrzymać nas wszystkich przy życiu.
- Dzięki, Sebastian. - powiedziała nastolatka, uśmiechając się do wspomnianego chłopaka wdzięcznie. Dziękowała każdego z nich, że próbowali jej pomagać i podtrzymywali ją na duchu. - Jeśli naprawdę chcesz dowodzić, droga wolna. Zobaczymy, ile przy tobie przeżyjemy, Kimberly.
Dziewczyna więcej się nie odezwała, doskonale wiedząc, że nie miała szans z Jennifer. Była najlepsza z nich wszystkich, dobrze dowodziła, dbała o nich i przede wszystkim to ona przejęła inicjatywę i wyprowadziła ich ze szkoły, gdy kolejni uczniowie zaczęli umierać. Dzięki niej jeszcze żyli.
CZYTASZ
Nie zrobię ci krzywdy
Fanfic- Nie zrobię ci krzywdy. - powiedział Negan, zbliżając się do niej niebezpieczne szybko. Dziewczyna stała jednak z uniesioną głową, starając się nieco uspokoić w jego towarzystwie, co było wyjątkowo trudne. - Dlaczego miałabym ci wierzyć? - spytała...