rozdział 3

211 11 2
                                    

ZAWIERA TREŚCI DLA DOROSŁYCH!!!

~~~~~~~~~~~
Jennifer wraz z trzema chłopakami biegła przed siebie, ile sił w nogach, starając się uciec od szwendaczy, których przypadkiem napotkali na swojej drodze. Nikt z nich się nawet nie odwracał, każdy chciał dotrzeć do obozowiska, jak najszybciej się tylko dało. Mieli jeszcze kilometr do "domu", gdy na ich drodze pojawiła się jakaś grupka nastolatków.

Cała czwórka zatrzymała się, dysząc po szybkim biegu, podczas gdy przeciwnicy wymierzyli w nich z broni.

- Spokojnie, nie chcemy zrobić wam krzywdy. - odezwała się Jennifer, unosząc ręce w geście poddania się. Spojrzała po nowo poznanych, starając się załagodzić tamtą sytuację. 

- Przed kim uciekacie? - spytał ostro jeden z chłopaków, ani na chwilę nie opuszczając broni. Nie ufał im.

- Przed szwendaczami. Gonili nas, mała grupka. - wyjaśniła pokrótce dziewczyna, podchodząc do nich o krok. Musiała zrobić cokolwiek, by tamte dzieciaki w nich nie strzelili. - Opuśćcie broń, proszę. Nic wam nie zrobimy.

- Skąd mamy ci wierzyć?

- Chodziłam z wami do szkoły. Możecie mnie nie pamiętać, bo jestem z wyższej klasy. Ale ja was znam. Mój brat... - zaczęła, ale nie dane jej było skończyć swojego zdania. Gdzieś z grupy wyszedł przed szereg chłopak, łudząco podobny do nastolatki.

- Jenn? - spytał cicho, czując, że serce zaczęło mu szybciej bić. Nie spodziewał się spotkania z siostrą, myślał, że już dawno nie żyła.

- Ty ją znasz? - odezwał się ten sam chłopak, jego kolega, patrząc na niego z uniesioną brwią. Był zdziwiony, podobnie jak cała reszta, że tamta dwójka się znała.

- To moja siostra. - wyjaśnił Carlos, bo tak miał na imię brat Jennifer. Wszyscy zgromadzeni patrzyli na siebie, czekając na rozwój wydarzeń.

- Mówiłeś, że...

- Bo Sam też jest moją siostrą. - odpowiedział prędko ten pierwszy, a Jenn poczuła niewyobrażalną ulgę, że jej rodzeństwo żyło. Straciła nadzieję, że kiedykolwiek zobaczy ich jeszcze żywych.

- Carlos. - wyszeptała Jennifer, podchodząc do swojego brata, by go uściskać. Tak bardzo się wtedy cieszyła, jej serce w końcu mogło być spokojne. - Samantha. - dodała, gdy z tłumu wyłoniła się jej młodsza siostra, którą też od razu przytuliła do swojej piersi. - Jak dobrze was znów widzieć. Nie widziałam was od tygodni. Gdzie byliście?

- Umm, Jenn? - odezwał się Jack, kładąc dłoń na ramieniu swojej przyjaciółki. Ta odwróciła się do niego, więc wskazał za siebie, skąd rozchodziły się głosy. - Stado trupów jest tuż za nami. Zaraz tu będą.

Nagle rozległ się strzał, a chwilę później jeden z chłopaków padł na ziemię. Jennifer patrzyła na to wszystko w zwolnionym tempie, nie do końca ogarniając, co się wydarzyło. Jack i Chase podbiegli natychmiast do Matta, a zaraz za nimi również Jenn.

- Już spokojnie, Matt. Zatamujemy to. - powiedziała od razu, kładąc dłoń w postrzelonym miejscu na ciele chłopaka. Ten spojrzał na nią lekko zamglonym wzrokiem.

- On się wykrawia.

- Wiem! - krzyknęła Jenn, patrząc z przerażeniem na pozostałą dwójkę swoich przyjaciół. Zaraz odwróciła się w stronę pozostałych osób, w nadziei, że mieli coś, co by się im wtedy przydało. - Dajcie mi jakąś chustę. Albo cokolwiek. No już! - zawołała, przenosząc swój wzrok na chłopaka przed sobą. Oh, jak wtedy nie chciała, żeby wykrawił się na jej oczach. - Patrz na mnie, Matt. Nie odpływaj. Zajmę się tobą, tylko nie zasypiaj, jasne?

Nie zrobię ci krzywdy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz