Epilog

67 0 0
                                    

Miesiąc puźniej

dzisiaj jade do lekarza, żeby mama juz sie mną nie martwiła. A dlaczego mama sie o mnie martwiła? Bo od jakiegoś miesiąca wymiotuje czy coś zjem czy coś wypije. Na początku  myslałam, że czymś sie zatrułam i że to przejdzie, ale mijały dni lub nawet tygodnie, a mi woguje nie było dobrze. Nawet ostatnio jadłam ogórka kiszonego z nuttelo, wiem ze to jest obrzydliwe, ale mi to smakowało. Prawda ze to dziwne?

- kochanie, chodz, bo sie spużnisz do lekarza - krzykneła do mnie mama. Tym samym przerywając moje myśli.

- juz idze - wstałam na równe nogi i poszłam do mamy.

Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do lekarza.
-------------------------------

- zapraszam panią nowak - zawołał mnie lekarz. Wstałam i weszłam do gabinetu - prosze połorzyć sie - wskażał na taki "leżak". Połołorzyłam sie.

- prosze podwinąć koszulke zrobimy USG - zrobiłam to co kazał, a po chwili poczułam coś zimnego na moim brzuchu. Siwy dziadek przyłorzył mi coś do brzucha i nim jeżdził.

Po pieciu minutach spojrzał na mnie uśmiechniety i powiedział:

- gratulajce jest pani w ciąży - mnie zamórowało.

- może pan powtórzyć? - zapytałam niepewnie.

- jest pani w ciąży - powtórzył i dał mi papier, żebym mogła wytrzeć brzuch.

nie docierało do mnie to. Ja i ciąża? Jak? Kiedy ? Z kim ?

- a którym tygodniu? - wytarłam brzuch i poprawiłam koszulke.

- szóstym - wstał i podszedł do biurka.

Wstałam i podeszłan do krzesła, żeby usiąść.

- może pan mi to udowodnić? - spytałam nie wierząc w to co lekarz mówił.

- prosze - podłorzył mi USG - juz pani mi wierzy? - zapytał z uśmiechem. Wziełam te USG do reki i wstałam.

- tak, dziekuje - powiedziałam i wyszłam z gabinetu.

NA korytarzu siadziała moja mama. Gdy mnie zobaczyła wstała i podeszła do mnie.

- córciu wszystko dobrze? - zapytała mnie z trostą.

- mamo, bedziesz babcią - powiedziałam, a ta zbladła i usiadła spowrotem na krzesło.

- jak? - patrzyła sie w ściane na przeciwko - który  tydzień? - popratrzyła sie na mnie.

- szósty - powiedziałam cicho. Ona weschneła i podeszła do mnie.

- pomoge ci - przytuliła sie do mnie.

1 lipca

- mamo!!! Wody mi odeszły ! - krzyłnełam. Mama szybko podbiegła do mnie.

- nikolka oddychaj jedziemy do szpitala - powiedziała i wzieła mnie pod ramie.

- mamo nie dam zady - powiedziałam - Aaaaaaaaa!!!!! - zgiełam sie w pół.

- poszekaj zadzwonie na pogotowie - powiedziała i wyjeła telefon z kieszeni.

- jak bym mogła to bym poczekała ale chybaaaaaaaa dziecko nie chceaaaaaa poczekaćaaaaa !!!!! - próbowałam sie uspokoić, ale dałam rady.

Dwie godziny, puźniej juz moje dziecko było na świecie i trzymałam je z rękach.
Przy porodzie dużo sie na meczyłam jeszcze w domu to była masakra.

- cześć maluszku - powiedziałam szeptem, bo maleństwo spało mi na rekach.

- jak te maleństwo nazwiesz? - zapytała mnie mama, która przyjmowała poród na dywanie.

Tak jak moje maleństwo urośnie to powiem, że jego babcia udbierała poród na dywanie.

- jeszcze nad tym nie myślałam, ale chyba nazwe go liam - uśmiechnełam sie do mojej mamy, a mojego synka babci. Jezu jak to brzmi babcia.

Jeszcze niedawno ja tak mówiłam do mojej babci i nadal tak mówie, ale teraz moja babcia została prababcią, a ja mamą jezu jak to pieknie brzmi.

- cudowne imie - powiedziała i pogłaskała główke mojego synka. Mojego.

           
Koniec pierwszej cześci

Kocham cie ,ale ci tego nie powiem /sebastian#nikolaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz