Jechałem szybko do domu Izy nie wiedząc co zrobię gdy będę u niej. Wiedziałem tylko że muszę wszystko naprawić. Podejrzewam że mnie teraz nienawidzi. Ale... ale ja ją kocham. Tak dobrze słyszycie. Kocham ją. Teraz już raczej jestem pewny na 200%. Gdy dojechałem do domu Izy, wysiadłem od razu z samochodu i zamknąłem go. Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem. Po paru moich dzwonkach otworzyła mi bardzo ładna brunetka - matka Izy.
- Witam panie Krystianie. Co Pana do nas sprowadza. Nie miał mieć Pan dziś Ślubu?
- Tak, miałem. Ale muszę porozmawiać z Pani córką.
- Z Izą? Co zrobiła?
- Nic nie zrobiła, ale muszę z nią porozmawiać.
- Dobrze. Proszę wejść, a ja już po nią idę. - powiedziała do mnie, a następnie zaczęła głośno mówić, chyba do swojego męża. - kochanie zaprowadź wychowawcę Izy do salonu. - po chwili w przedpokoju pojawiła się postać ojca Izy.
- Dobrze. Proszę za mną.
IZABELA
Leżałam na łóżku z głową pod poduszką i ciągle płakałam. Płakałam to mało powiedziane. Po chwili usłyszałam czyjś głos ale przez płacz i głowę pod poduszką nie słyszałam dokładnie. Dlatego wyciągnęłam głowę i spojrzałam na osobę która stała w moim pokoju. Przetarłam oczy i próbowałam opanować swój oddech.
- Wszystko w porządku kochanie? Czemu ciągle płaczesz?
- Nie... Nie ważne. Nie chce... Nie chcę o tym gadać.
- No dobrze. Jakby co możesz ze mną zawsze porozmawiać o czym by to nie było.
- O tym nie mogę. A tak w ogóle po co przyszłaś?
- Masz gościa w salonie.
- Kogo?
- Zejdź i zobacz.
- Dobrze. Za 5 minut. Muszę się ogarnąć.
- Dobrze. - odpowiedziała moja rodzicielka i wyszła. Podeszłam do mojej toaletki i wzięłam z niej tonik i waciki. Bo całe oczy wraz z policzkami miałam w rozmazanym eyelinerze. Po 5 minutach otworzyłam drzwi i zeszłam na dół. Bardzo wolno. Ciekawe kto w ogóle do mnie przyszedł. Ale będę na niego zła, bo wybrał sobie zły dzień na odwiedziny. Gdy zeszłam ze schodów skierowałam się do salonu, ze spuszczoną głową. Będąc w salonie podniosłam głowę i ujrzałam jak osoba która do mnie przyszła, wstaje. Nie wierze! Co on tu robi! Powinien być na swoim cholernym Weselu!
- Co Ty tutaj robisz! - wypsnęło mi się, bo rodzice nie wiedzieli że ja ze swoim wychowawcą, jesteśmy na TY.
- Kochanie. Nie odzywa się do nauczycieli na Ty, bo to nie Twoi koledzy. - skarcił mnie mój ojciec.
- Przepraszam, ale my przeszliśmy na TY w pierwszym semestrze. - odpowiedział Krystian.
- Aha, no dobrze. To może My pójdziemy.
- Nie chce z nim rozmawiać! Nie mamy o czym! - już się odwracałam kiedy usłyszałam swojego ojca.
- Uspokój się kochanie.
- Możemy porozmawiać u Ciebie? - zabrzmiał głos Krystiana po salonie.
- Mówiłam Ci że nie mamy o czym gadać!
- Iza! - skarciła mnie tym razem mama.
- No okej. Chodź. - poszłam w stronę swojego pokoju a za mną szedł Krystian. Gdy byliśmy w pokoju zamknęłam drzwi, aby nam nikt nie przeszkadzał.
- Iza. - powiedział spokojnie Krystian, patrząc na mnie przebaczalnymi oczami i próbował mnie przytulić. Odsunęłam jego ręce. Spojrzał na wybrudzone waciki, chusteczki i pościel. - Płakałaś?
- Nie. Śmiałam się, że byłam na tyle głupia i naiwna, żeby uwierzyć Ci że jesteś we mnie zakochany! Co Cię to obchodzi?!
- Iza...
- Nie Izuj mi tu! Nie mogę uwierzyć że ciągle kłamałeś! Nie wierzę jak mogłam być taka głupia!
- Nie jesteś głupia i nie kłamałem. Naprawdę coś do ciebie czuję.
- Coś! Fajne słowo! Coś! Tylko co w twoim znaczeniu znaczy to coś?! Bo ja sądzę że to znaczy rozkochać i potem zrobić tak żeby "mnie" nienawidziła! Na pewno w tym mam rację! Na Zielonej Szkole też kłamałeś?!
- Nie. Wtedy byłem całkowicie z Tobą szczery.
- Całkowicie?! Przez całkowicie masz na myśli żeby powiedzieć mi że nie masz nikogo, że masz tylko mnie w sercu i że mnie kochasz?!
- Powiedziałem to że nie mam nikogo, ponieważ wtedy byś się ode mnie odwróciła.
- Właśnie do tego dopuściłeś! Tylko że najpierw mnie rozkochałeś, a potem czyli dziś dowiedziałam się wszystkiego od wiesz kogo?! Od Natalki! Wiesz jakie to jest uczucie kiedy dowiaduje się że bierzesz Ślub?! I to w dodatku nie od Ciebie, tylko swojej przyjaciółki?!
- Rozumiem, ale znienawidziłabyś mnie.
- Ja Cię nienawidzę teraz bardziej, dlatego że dowiedziałam się z opóźnieniem i to nie od Ciebie! Gdybyś był ze mną od początku szczery inaczej by to wyglądało! Ale Ty to zepsułeś! A teraz wracaj do swojej Żony. - słowo żony przesiąknęłam jadem. Nie mogłam myśleć normalnie w takiej sytuacji. Tym bardziej że się kochaliśmy. Że oddałam się mu bezgranicznie. Nie wierzę że straciłam dziewictwo z kimś kto mnie tak okłamał.
- Posłuchaj. - znów próbował mnie przytulić, dotknąć. Nie pozwoliłam mu na to. - Nie ożeniłem się. Gdy zobaczyłem... Myślałem że Cię zobaczyłem w kościele. Wszystkie chwile spędzone z Tobą mi się przypomniały i zostawiłem narzeczoną przy ołtarzu.
- Widziałeś mnie? - mój głos złagodniał. Myślałam że mnie nie ujrzy.
- Byłaś tam?
- T... Tak. Po telefonie który wykonałam do Ciebie nie wiem czemu poszłam do kościoła, ale po chwili wybiegłam stamtąd.
- Czyli, że mnie nadal kochasz?
- Nie. Nie mogę Cię pokochać po tym jak mnie okłamałeś.
- Ale Izy.
- Twój palec!
- Co mój palec? - zapytałem zmieszany.
- Masz obrączkę! Znów kłamiesz! Wyjdź.
- Ale...
- Proszę, Cię. Wyjdź. - nie miałam już siły się wydzierać, nie miałam już sił...KOCHAĆ
No i mamy Rozdział XI. Jak się czujecie po tym rozdziale. Biedny Krystian czy dobrze mu tak? Piszcie w komentarzach. Następny rozdział wstawię jak będzie 11 gwiazdek i 5 komentarzy :*