Witamy w nowym ff! Mamy nadzieję, że ciepło przyjmiecie nową historię. Nie będzie ona długa, ale mamy nadzieję że ciekawa. Miłego czytania 💙💚
Harry spojrzał na swoją komórkę, która rozdzwoniła się dość niespodziewanie. Był w trakcie pracy, ale na szczęście miał osobny gabinet i nikt nie rozliczał go ze swoich zadań oprócz jego samego. Numer na wyświetlaczu był mu całkowicie nieznany, zazwyczaj nie odbierał takich telefonów na prywatnym urządzeniu, jednak coś mu mówiło, żeby tym razem odebrał.
- Halo? - rzucił czekając na odpowiedź.
- Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do Harry'ego Tomlinsona? - spytał kobiecy głos.
- Zgadza się, przy telefonie.
- Dzwonię ze szpitala zachodniego, pana szczeniak miał wypadek na rowerze, pilnie potrzebujemy jednego z rodziców na miejscu - oznajmiła.
Bruneta przez chwilę zmroziło, a on myślał że zaraz zemdleje ze stresu. Jego omega zaczęła wyć z całej piersi.
- Ja, oczywiście będę jak najszybciej się da - potwierdził, zaraz rozłączając się.
Wszystkie ważne papiery wrzucił do szafki, którą zaraz zamknął na kluczyk, laptopa schował do torby i z rzeczami prywatnymi oraz kurtką przewieszoną na ręce ruszył w stronę gabinetu swojego szefa. Na szczęście nie był ten daleko i zaraz wchodził bez pukania do gabinetu.
- Przepraszam na chwilę, mam w gabinecie gościa - Louis spojrzał na Harry'ego, po czym wyciszył głośnik w telefonie - Co się dzieje? Mam telekonferencje.
- Nasz syn miał wypadek i jest w szpitalu Louis - powiedział na pozór spokojnie - Jedziesz ze mną, czy mam jechać sam?
- Jadę - odpowiedział jakby to było oczywiste, po czym włączył mikrofon w telefonie - Przepraszam, nie mogę kontynuować, mój szczeniak trafił do szpitala. Jesteśmy w kontakcie - zakończył połączenie, po czym sięgnął po marynarkę, prywatny telefon i klucz do swojego gabinetu, aby zamknąć go.
- Ponoć spadł z rowera, co wydaje się raczej niepozorne... A jednak jest w szpitalu i pilny jest przyjazd rodzica. Boję się Lou - Harry jako pierwszy wyszedł z gabinetu partnera.
- Miejmy nadzieję, że potrzebują tylko zgody na coś, a nie coś gorszego - odparł ze ściśniętym gardłem i zaraz zamykał drzwi, po tym przeszli korytarzem do głównej recepcji, gdzie były windy - Sara, odwołaj wszystkie dzisiejsze spotkania, będę dawał znać o jutrzejszych. Sytuacja kryzysowa, rodzinna.
- Oczywiście panie Tomlinson - powiedziała prędko, a oni tylko zdążyli zauważyć że ta zapisała coś, nim weszli do windy.
- Co z jego opiekunką, powinna do nas zadzwonić... Być z nim, a co dostaję? Obcy numer, lekarz albo ktoś inny ze szpitala - Harry otwarcie panikował.
- Mówiłem, że one wszystkie są tyle warte co nic - prychnął Louis - Nie można ufać opiekunkom, a tym młodym to już w ogóle.
- Mówiłeś, mówiłeś - złapał się za czubek nosa - Ale miała dobre kwalifikacje! Jak tak dalej pójdzie, to będę musiał wrócić do domu, nie chcę krzywdy naszego syna. Nie po to była opiekunka.
- Ja byłem od początku za tym, żebyś został w domu z naszym synem, ale jesteś uparty z tą swoją pracą - przewrócił oczami.
- Nie po to mam zawód, aby siedzieć na tyłku Louis - spojrzał ze zmrużonymi oczyma na męża - Tym bardziej, kiedy wiem jak ta firma potrzebuje mojej wiedzy. Ty potrzebujesz, ale tego nie przyznasz przez swoją dumę.
- Jak widać nasz szczeniak bardziej cię potrzebował w domu, niż ja w firmie - winda otworzyła się na podziemnym parkingu, gdzie już łatwo przeszli do auta Louisa, które stało niedaleko wejścia.
CZYTASZ
Endless Love || Larry
FanfictionSzatyn objął ramionami młodszego, biorąc głęboki i uspokajający oddech. Ten dzień rano nie zapowiadał się tak źle, jak to teraz przeżywali. Bali się prawdy, która może ich zaboleć jeszcze mocniej.