6. Niech on będzie tutaj.

935 135 38
                                    


Louis złożył sprawę na policję, podając dane opiekunki syna i mając przy sobie dokumentację medyczną syna. Znalazł wolny poranek co do tego i chciał, aby ta wiedziała że z Harrym nie zostawili tego bez słowa.

Miał również kopie jej umowy, cieszył się że nie uległ w temacie zatrudnienia jej formalnie. Dzięki temu teraz mogli powołać się, że ta codziennie w danych godzinach opiekowała się szczeniakiem. Nie ujdzie jej na sucho, krzywda Bradforda. Później wrócił jeszcze popracować w firmie.

Przez kolejne dni, z Harrym pracowali nad swoją relacją, omega ćwiczyła z synem i mieli za sobą wizytę kontrolną szczeniaka w szpitalu. Louis za to wracał do domu o godzinach takich jak powinien zawsze. Nie zostawał po godzinach, czasem nawet wychodził wcześniej, by wrócić również wcześniej. To pasowało zarówno Harry'emu jak i ich szczeniakowi.

Grali też w gry planszowe, spędzając miłe wieczory we trójkę. To wszystko sprawiało, że zapominali o całej sytuacji, aż do momentu, kiedy dostali datę rozprawy sądowej.

- Na chwile zdążyłem zapomnieć, że mieliśmy jakiekolwiek problemy - odparł alfa, czytając dokument linijka po linijce.

- Ja też - odłożył w połowie pusty kubek na blat stoliku w salonie - Za tydzień, to bardzo szybko. Twój prawnik wie co znaczy moc pieniądza.

- Ceni się, ale nie będziemy czekać pół roku na sprawę, gdzieś na świecie jest szczeniak, który powinien być tu z nami - odłożył papiery.

- Chcę już wiedzieć Louis, naprawdę chcę już mimo tego krótkiego czasu, mieć to za sobą - ta cała sytuacja źle wpływała na jego omegę.

- Ja też bym chciał, mam nadzieję że nie jest wcale tak dużo tych szczeniaków, które urodziły się tego samego dnia - to była jego spora obawa.

- Dziewczynki jeszcze jeszcze, ale chłopcy to się zgodzę - oparł głowę o zagłówek.
- Myślisz, że jest w Anglii? - spojrzał w zielone oczy - Prawnik mówił, że będą zaczynać od Anglii.

- Musi być, wierzę w to całym sercem. Może jest nawet w mieście, skoro tu się urodził - przyłożył dłoń do serca - Przeczucie mi mówi, że jest blisko Lou.

- Mam taką nadzieję - skinął szatyn - Chcę żebyśmy jak najszybciej byli już w czystej sytuacji.

- Co jeśli to jakiś kolega Bradforda? Albo mieszka z rodziną, której nie lubimy? - miał wiele myśli.

- Miejmy jednak nadzieję, że to nikt z naszego otoczenia - pokręcił głową alfa - Będzie łatwiej, chociaż nie wiem czy można mówić o czymkolwiek łatwym w tej sytuacji.

- Też nie wiem Louis - przybliżył się do starszego, aby poczuć jego obecność - O ile dobrze pamiętam, na porodówce tego dnia nie było wielu ciężarnych.

- Oby tak było rzeczywiście - dłoń alfy owinęła się wokół ramion męża - Damy sobie radę razem, jeszcze trochę.

- Louis? - przeniósł wzrok na twarz Tomlinsona i spojrzał w jego niebieskie oczy.

- Tak? - skupił się na omedze i czekał aż Harry zacznie mówić.

- Kiedy był ostatni raz, kiedy się pocałowaliśmy? Kochaliśmy? - pytania wyszły prosto z jego warg.

- Szczerze? Nie pamiętam. Naprawdę nie - próbował wrócić do tych dobrych wspomnień.

- Mam tak samo, to było kilka dobrych miesięcy temu - wzdrygnął się momentalnie.

- Na pewno nie w tym roku, święta już były w gęstej atmosferze - przypomniał sobie - Aż moja mama zwróciła mi uwagę, wzięła mnie na bok.

- Pamiętam i miałem na ciebie focha przez całą wizytę w twoim rodzinnym domu - prychnął krótko śmiechem.

Endless Love || Larry  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz