Harry nie chciał ruszyć się ze szpitala, dlatego to Louis podjechał do domu, aby wziąć mu czyste rzeczy i to czego będą potrzebować. Znalazł wszelkie dokumenty Bradforda i sam wziął prysznic, przebrał się w czyste ora wygodne rzeczy, miało być praktycznie, nie wiadomo było ile czasu jeszcze będą w szpitalu.Nie oparł się przed wzięciem do ręki ramki ze zdjęciem, które przedstawiało Harry'ego w ciąży, a on sam stał za nim trzymając dłonie na dużej wypukłości, miał wrażenie jakby to było wczoraj.
Pamiętał, jak Harry przekonał go do wspólnej sesji ciążowej, aby właśnie mieć cudowne wspomnienia z tym czasem. I tak było, naprawdę tak było... Ale teraz? Teraz wszystko stało pod znakiem zapytania.
Jak ktokolwiek mógł pomylić szczenięta w szpitalu? Gdzie był ich biologiczny syn w tym momencie? Czy wyglądał jak Harry? A może jak on sam?
Odstawił zdjęcie i sięgnął po przygotowane rzeczy, po czym ruszył do auta, by dostać się ponownie do szpitala. Znał już te korytarze na pamięć, dlatego kierował się do do odpowiedniego miejsca.
- Panie Tomlinson - lekarz złapał go na korytarzu - Są wyniki badań genetycznych. Bardzo mi przykro, ale wykluczają one pokrewieństwo Bradforda z panem i pana mężem.
- Czyli ktoś podmienił w tym szpitalu szczeniaki - zacisnął dłoń, w której trzymał torbę i spojrzał na lekarza - Wie pan, że szpital będzie miał z tego powodu ogromne problemy? Razem z mężem chcemy odnaleźć naszego biologicznego syna.
- Jestem tego świadomy jak najbardziej. Szpital już przygotowuje spis rodziców i szczeniaków, które tego dnia przyszły na świat. Jeśli zgłoszą państwo sprawę do sądu i na policję wydamy dokumenty bez zwłoki - był naprawdę przygotowany.
- To dobrze, bardzo dobrze - wypuścił oddech - A coś wiadomo więcej, na temat stanu Bradforda? Bardzo się martwimy o jego zdrowie.
- Parametry są stabilne, głowa czysta, nie ma obrzęku po uderzeniu. Jeśli dziś sam się nie obudzi, podejmiemy próbę wybudzenia go jutro - zapowiedział.
Wtedy usłyszeli zamieszanie i pielęgniarka biegła w stronę sali, gdzie znajdował się Harry z Bradfordem. To zaalarmowało lekarza, który nie patrząc na nic, pobiegł zobaczyć co się dzieje.
Serce alfy zaczęło walić jak szalone i za chwile sam wrócił na ziemię, po czym szybkim krokiem dostał się pod salę. Musiał wiedziedzieć co się dzieje z jego szczeniakiem.
Kiedy wszedł do sali, wpadł na Harry'ego, który stał przy drzwiach, drżąc lekko. Louisa wzrok pokierował się na łóżko i spostrzegł budzącego się, zdezorientowanego, przerażonego chłopca.
- Jestem - szepnął do bruneta, który dopiero zorientował się o jego obecności i wtulił się w jego bok.
- Bradford się budzi Lou, on w końcu to robi - głos młodszego był pełen emocji.
- Widzę, to dobry znak. W końcu będzie tu z nami naprawdę - alfa miał ściśnięte gardło.
Lekarz sprawdził to co trzeba oraz przebadał ponownie chłopca, którego wzrok ciągle był na rodzicach. Wyraźnie ich potrzebował, po stresie co właśnie przechodził.
- W porządku, żadnych gwałtownych ruchów Bradford, nie jesteś sam w sali - zapewnił mężczyzna - Możecie podejść bliżej - mężczyzna spojrzał na małżeństwo.
- Hej synku, słuchaj pana doktora, dobrze? - omega powiedziała łagodnym głosem, kiedy z Louisem podeszli bliżej.
Chłopiec tylko pokiwał głową, spoglądając na lekarza i na rodziców wyraźnie przestraszonym wzrokiem.
CZYTASZ
Endless Love || Larry
FanfictionSzatyn objął ramionami młodszego, biorąc głęboki i uspokajający oddech. Ten dzień rano nie zapowiadał się tak źle, jak to teraz przeżywali. Bali się prawdy, która może ich zaboleć jeszcze mocniej.