Skończywszy posiłek odłożyłam sztućce na talerz równolegle do siebie z wymaganą etykietą. Niewiele zjadłam. To już dzisiaj za niecałą godzinę będę wyjeżdżać z peronu 9 ¾ do Hogwartu. Do domu będę przyjeżdżać już tylko w święta i wakacje. Chyba po raz setny spojrzałam na zegar wiszący nad wejściem do jadalni, 10:19.
Pomimo ogromnej ekscytacji jestem również dosyć zestresowana. Przez pół nocy przewracałam się z boku na bok nieprzerwanie myśląc o moich pierwszych dniach w magicznej szkole. Rozmyślałam o praktycznie wszystkim czym mogłam. Jak minie nam podróż, jaka będzie nasza pierwsza lekcja, czy jakiego zaklęcia jako pierwsze się nauczymy. Zaczęłam nawet rozważać do jakiego domu trafię za co sama chwile później się zganiłam. Cała moja rodzina trafia do Slytherinu przez setki lat. Nie ma żadnej możliwości abym trafiła do innego domu, a jednak nawet tak bezsensowne myśli mnie nachodziły nocą.
Pusty talerz ze sztućcami zniknął a w jego miejsce pojawił się nowy talerz ze sztućcami, przeznaczony na deser. Już po chwili drzwi od kuchni się otworzyły i wyleciało pięć różnych ciast, cztery rodzaje ciastek, tort i różne owoce. Dorian znacznie się rozpromienił na ten widok. Kiedy tylko talerz na którym były ciastka ledwo zdążył dotknąć stołu chłopiec od razu jak porażony prądem zerwał się aby sięgnąć po garść.
- Dorian! - ciotka spojrzała na syna karcąco
Dłoń chłopca zawisła w powietrzu milimetry od ciastek. Przez chwilę kalkulował co powinien zrobić. Po paru sekundach wziął jedno i nałożył sobie, ale drugą ręką w tym czasie przysunął talerz z ciastkami bliżej do siebie. Spojrzał na swoją matkę i niewinnie się uśmiechnął.
- Tak? - udawał że nie wie o co chodzi
Swoje spojrzenie skierowałam na wujka, tak samo jak ja był rozbawiony tą sytuacją. Po chwili jednak znowu spojrzałam na zegar, 10:24. Zrezygnowałam z deseru. Stres i podniecenie naprzemiennie mieszał mi w żołądku. Odczekałam jeszcze dziesięć minut zapewniając cały czas ciocie, że nie jestem głodna. Kiedy już wszyscy skończyli jeść wujek spojrzał na zegarek na nadgarstku i wstał od stołu.
- Dobrze zbierajcie się - ruszył do salonu gdzie czekały moje bagaże
Również wstałam od stołu. Dorian jakby dopiero teraz do niego doszło, że do świąt się nie zobaczymy spojrzał na mnie szklistymi oczami. Wyglądał jakby miał się rozpłakać. Dzisiaj od rana wydawał się nawet zadowolony, ale najwidoczniej przeoczył moje bagaże stojące w salonie. Sześciolatek wstał z cichym westchnieniem. Kiedy już wszyscy byliśmy w salonie teleportowaliśmy się bezpośrenio na Peron 9 i ¾. Uderzył od razu we mnie lekki zaduch, głośne rozmowy i krzyki rodzin żegnających swoje dzieci. Wyszliśmy zza zaułka i weszliśmy w gwar czarodziejów. Już z daleka dało się zauważyć duży czerwony parowóz. W niektórych wagonach siedzieli już uczniowie. A parę wagonów było przeznaczonych jako ładownia do bagaży. Wysoko nad głowami czarodziejów unosiły się obłoki dymu z parowozu, a między nogami plątało się wiele kotów, a nawet zauważyłam ohydną brązową ropuchę.
Wujek przejął ode mnie wózek z bagażami, mówiąc abyśmy już poszli w stronę wagonów, a on w tym czasie odda je maszyniście który w tym czasie wkładał bagaże do przeznaczonych do tego wagonów. Wzięłam ze sobą tylko skórzaną torbę podręczną gdzie miałam głównie książkę “Jak ochronić swój umysł przed: praktyczny przewodnik obrony przed legilimencją”, którą nie zdąłyłam skończyć w nocy, pare innych, szate oraz pieniądze.
Kiedy byłam już parę metrów od wejścia do pociągu odwróciłam się w stronę rodziny. Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, ponieważ od razu przywarł do mnie kuzyn.
- Proszę nie jedź - chłopiec spojrzał na mnie
Jego dolna warga drżała, a w oczach szkliły się łzy. Za chwile wybuchnie płaczem. Nie do końca wiedziałam jak zareagować. Również przygarnęłam Doriana do uścisku i spojrzałam na ciotkę. Patrzała na nas rozczulona, jakby sama miała się rozpłakać. Najwidoczniej pomocy u niej nie znajdę. Na szczęście wujek juz zdążył przyjść do nas.
CZYTASZ
Córka Czarnego Pana [POPRAWIONA WERSJA]
Fanfiction■Fragment książki■ - Potter, Harry! - przez sekundę cała sala jakby zamarła, aby za chwilę rozniosły się po niej podniecone szepty. Na sekundę zapomniałam jak się oddycha. Nie raz w domu udało mi się podsłuchać, jak dorośli rozmawiali o nim i jego r...