Swój obchód właśnie kończyli prefekci, którzy informowali nas abyśmy przebrali się w szaty oraz zostawili wszystkie swoje torby na miejscu. Musiałam wyjaśnić skonfundowanemu Goylowi, iż wszystkie nasze bagaże będą na nas czekać w naszych dormitoriach, ponieważ ten najwyraźniej przez tą całkiem długą drogę zdążył zapomnieć, że jedziemy do magicznej szkoły. Jak pozostali wyciągnęłam długą czarną szatę i przełożyłam przez głowę. Cały ten czas starałam się ignorować ucisk w żołądku, który zaczął coraz bardziej się nasilać.
Wyszliśmy z przedziału i zaczęliśmy się kierować za pozostałymi. Po przepchnięciu się do drzwi wyszliśmy na peron. Wieczór był zaskakująco chłodny, na całym ciele poczułam ciarki przez wiejący wiatr.
- Pirwszoroczni! - wszedł na peron jakiś olbrzym z wadą wymowy
- A ten to co - usłyszałam Pansy obok mnie
Brodaty olbrzym ze skrzypiącą lampą kazał nam iść za sobą. Przeszliśmy małą dróżką przez gęsty las. Każdy z nas uważał, aby się nie przewrócić zważywszy na ograniczoną widoczność. Nawet najbardziej wygadane osoby podczas naszej wyprawy powstrzymały się od ciągłego trajkotania.
- Zaraz zobaczycie Hogwart! - krzyknął olbrzym nawet na nas nie patrząc, te trzy słowa sprawiły że od razu po całej grupie rozniósł się szmer podekscytowanych wymian zdań - Zaraz za tym zakrętem! - dodał
Kiedy tylko wyszliśmy z lasu okazało się że prowadziła ona do ogromnego ciemnego jeziora na którym odbijał się księżyc. Widok tego ogromnego zamku odebrał mi dosłownie dech z piersi.Znajdował się po drugiej stronie jeziora z daleka w ciemności mogłam zauważyć dziesiątki wieżyczek i setki okien w których jarzyło się światło.
Spojrzałam na Pansy która jak ja nie mogła wyjść z podziwu. Patrzała na zamek z lekko uchylonymi ustami. Dopiero kiedy zobaczyła, że na nią patrzę, uśmiechnęła się do mnie.
- Po czterech do łodzi, ani jednego więcej! - wykrzyknął brodacz
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na małe drewniane łódki, które czekały na nas. Weszłam do jednej z łódek z Pansy, Blaisem i Daphne. Kiedy już wszyscy siedzieli na swoich miejscach łódki nieoczekiwanie same z siebie zaczęły płynąć w stronę zamku. Przez ten cały czas praktycznie każdy z nas nie mógł odciągnąć oczu od wspaniałego Hogwartu. Nawet teraz kiedy płynę łódką w stronę zamku trudno mi uwierzyć, że od dzisiaj stanę się uczennicą Hogwartu.
- Głowy na dół! - usłyszałam krzyk mężczyzny
W porę wybudziłam się z podziwu, ponieważ akurat pierwsze łódki dotarły do skalnej ściany na szczycie której był osadzony zamek. Wszyscy pochyliliśmy głowy w dół, a łódki gładko przepłynęły przez ścianę bluszczu. Dotarliśmy do podziemnej przystani która znajdowała się w tunelu, a dokładniej w ogromnej skale. Wysiedliśmy z łódek, wszyscy niespokojni i podekscytowani wiedząc co za chwile nastąpi. Olbrzym po dokładnym sprawdzeniu czy wszyscy opuścili łodzie podszedł do ogromnej bramy zamku i trzykrotnie uderzył w nią pięścią. Ta od razu się rozchyliła, przeszliśmy przez nią. Na schodach przed wejściem do zamku stała wysoka starsza kobieta ubrana w zieloną suknie i czarny kapelusz. Z jej poważnego i trochę zmęczonego wyrazu twarzy wyczytałam, że nie łatwo mi będzie zdobyć na jej lekcjach punktów dla mojego domu.
Mężczyzna przedstawił nam ją jako Profesor McGonagall, wymienił parę zdań z kobietą i poszedł w nieznanym mi kierunku. Otworzyła przed nami szerzej drzwi i wpuściła nas do środka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromne marmurowe schody oraz zbroje rycerzy. Sama hala była ogromnych rozmiarów, a co dopiero zobaczę kiedy wejdę do Sali Głównej. Starsza kobieta nie czekając na nas zaczęła iść po ogromnych schodach. Nagle kiedy jak przypuszczam byliśmy już prawie na pierwszym zatrzymała się i zaczęła tłumaczyć nam zasady panujące w Hogwarcie. Przysłuchiwałam się kobiecie, aż ta nagle przestała. Prosto przed nią skoczyła ta sama ohydna ropucha, którą widziałam na peronie w Kings Cross.
CZYTASZ
Córka Czarnego Pana [POPRAWIONA WERSJA]
Fanfic■Fragment książki■ - Potter, Harry! - przez sekundę cała sala jakby zamarła, aby za chwilę rozniosły się po niej podniecone szepty. Na sekundę zapomniałam jak się oddycha. Nie raz w domu udało mi się podsłuchać, jak dorośli rozmawiali o nim i jego r...