Porywacz wszedł do pomieszczenia zamaskowany jak zwykle. Postawił sobie krzesło naprzeciw niej i usiadł.
- Gdybyś się tylko w to wszystko nie mieszała... Sprawy wyglądałyby inaczej. Ty i ten cholerny Haker... Ale o Niego już nie musimy się martwić. Twoi przyjaciele Go osądzili, uznali za winnego Twojego zniknięcia i donieśli na policję.
- Nie wierzę w to, a nawet jeśli ktoś poszedł zeznawać przeciwko Niemu, to policja i tak nigdy Go nie znajdzie!
- Ah tak? Daleko nie musi szukać. Nie wiedziałaś o tym do tej pory, ale pojawił się w Duskwood, zapewne bardzo wiele ryzykując. Federalni już raz Go tu szukali, nie zdziwię się jeśli ponownie się tu zjawią. Problem sam się rozwiąże.
- On nie pozwoli się złapać, ucieknie, a ekipa jeszcze Mu w tym pomoże.
- Kto? Brodacz, który doniósł na niego policji? Twój chłopak barman? A może ukochana mechanika, która w barze na cały głos krzyczała opowiadając o swoich podejrzeniach względem Niego? Kto mu pomoże?
- Nie Twój interes, nas też tu znajdą prędzej, czy później, a wtedy wszystko się skończy.
- Tak, to prawda, czas nam się kończy, a ja wciąż nie do końca wiem co z Tobą zrobić. Śmierć Amy nie była w planach, miała tylko iść na policję i przyznać się do wszystkiego, żeby wsypać Hannah. Ale wyszło inaczej, cóż zawsze są jakieś ofiary. Jednak jeden trup jest tu wystarczający...
- Więc mnie po prostu wypuść!
- Żebyś nadal mogła wtykać nos w nie swoje sprawy? Nie sądzę, że to dobre rozwiązanie.
Diana próbowała ułożyć sobie w głowie wszystko, czego się dowiedziała. Porywacz przyznał, że miał udział w śmierci Amy, to był kolejny dowód, który mógł zmniejszyć wymiar kary dla Richiego. No i najważniejsze... Jake tu jest, nie zapomniał o niej. Nie wiedziała skąd dowiedział się, że znalazła się w niebezpieczeństwie, jednak to nie było teraz istotne. Jego obecność sprawiała, że jej szanse rosły, a w dodatku ewidentnie była nie na rękę porywaczowi. To znaczy, że zdaje on sobie w pełni sprawę, że Jake jest w stanie pomóc, jest w stanie ją odnaleźć. Ogarnął ją pewnego rodzaju błogi spokój. Całkiem zabawne, poczuła się bezpiecznie mimo swojego kompletnie złego położenia. Wciąż nie miała pojęcia, jakiej karty przetargowej mogłaby użyć w negocjacjach z porywaczem, żeby przekonać go, by ją puścił. Jednak nawet jeśli czegoś nie wymyśli, zrobi to Jake i jej niewola wkrótce się skończy.
- No dobrze, ale nie zabijesz mnie, nie wypuścisz? Więc co zrobisz? Nie będziemy tu siedzieć na zawsze, bo ktoś się dowie prędzej, czy później.
- Pozbędę się Ciebie, wywiozę stąd. Może jakiś zakład psychiatryczny? Brzmi nieźle.
- Ciekawe na jakiej podstawie ktoś miałby mnie zamknąć?
- Diana... Każdy z nas jest wariatem, niektórzy po prostu lepiej się kryją. Sama najlepiej wiesz o wszystkim, co dla Ciebie może być obciążające. Po prostu mi o tym powiesz.
- Niczego się ode mnie nie dowiesz!
Podszedł i strzelił ją w twarz z otwartej ręki.
- Nie jestem fanem przemocy fizycznej, ale tak cholernie działasz mi na nerwy, że jeśli to będzie konieczne, to obiję Ci tę śliczną buzię tak, że nie będziesz już siebie przypominać. Lepiej grzecznie współpracuj.
- Nie zależy mi przesadnie na moim życiu. Zrób ze mną co chcesz, ale lepiej szybko, bo siedzenie tutaj jest okropnie nudne.
Może to była jej szansa. Porywacz tracił kontrolę nad sobą, a to zwiększało ryzyko popełnienia błędów. Wystarczy jeden mały błąd, który może się okazać jej szansą na wolność.
- Hm... Na Twoim nie, powiadasz? Ale za to ja doskonale wiem na czym Ci nawet przesadnie zależy. Możesz ze mną współpracować, albo przejdę się do Twoich przyjaciół. W sumie to może nawet okazać się całkiem zabawne. Grupa już się rozpada, ale nie zaszkodzi im pomóc jeszcze odrobinę. Może wtedy nawet sami przepedzą Hakera, a ja nie będę brudzić sobie rąk.
- Daj im spokój! Czego chcesz, gwarancji że nie będziemy Cię ścigać? Możemy to załatwić, pójdę do Alana i jakoś Go przekonam. A jeśli mimo wszystko doszłoby do procesu, mogę Cię nawet bronić, jeśli taka będzie cena naszego spokoju.
- Kuszące, ale doskonale wiesz, że Alan nie odpuści. Podobnie jak ten cholerny, wścibski chłopak. Nasza umowa nie miałaby sensu. Jeszcze się chwilę zastanowię, tymczasem baw się tu dobrze.
Porywacz wyszedł, a ona została sama z natłokiem myśli. Czy Jake odkrył już tożsamość porywacza, czy może Alan wpadł na jakikolwiek trop? Martwiła się o przyjaciół, jeśli rzeczywiście skoczyli sobie do gardeł, to nie poprawiało sytuacji. Pamiętała do czego byli zdolni cierpiąc na brak zaufania do niej i Jake'a podczas poszukiwań Hannah. Nie chciała, żeby to się powtórzyło. W porywaczu było coś jakby znajomego, ale nie mogła sobie go z nikim skojarzyć, modulator głosu wszystko komplikował.
Jej najsilniej rozwiniętym zmysłem był słuch, od zawsze kochała muzykę, sama grała na gitarze, co bardzo ją uspokajało. Teraz była uwięziona w głuchej ciszy, do piwnicy nie docierały praktycznie żadne dźwięki.Obudziła się, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, porywacz znowu przyszedł. Zauważyła, że był ogromnie zdenerwowany, chyba coś ewidentnie poszło nie po jego myśli. Chwycił metalową rurkę i podszedł do niej.
- Wybacz, ale teraz już nie mam innego wyjścia. - Mówiąc to zamachnął się i uderzył Dianę w tył głowy, a jej ciało osunelo się bezwładnie na ziemię.
CZYTASZ
Kim Naprawdę Jesteś? - Duskwood
FanficDiana ma 25 lat. To niska, niepozorna blondynka o niebieskich oczach, której dusza skrywa wiele demonów. Jej życie i serce zmieniają się pod wpływem jednej wiadomości od nieznajomego, który mieszka w niewielkim miasteczku Duskwood. Czy nawiązane rel...