Lot minął JK'owi jak w letargu. Tae-hyung kupił mu jeszcze kilka drinków, którymi upił go niemalże do nieprzytomności, a potem na lotnisku w Incheon, wywlekł z samolotu i zapakował do wynajętego przez Ji-mina samochodu.
Wtedy JK otworzył na moment oczy.
— Twój kuzyn ma tyle kasy? — wybełkotał pytanie.
Istotnie siedzieli w Maserati koloru miedzi, a jego wnętrze przypominało kosmiczną rakietę. Kremowa, skórzana tapicerka wyglądała jak z salonu, a chromowane wykończenia tak samo kremowej deski rozdzielczej, wydawały się bardziej skomplikowane, niż maszyny w fabryce Tae-hytunga.
— Mówiłem ci, że moja rodzina to bogate snoby — odpowiedział mu nerwowo, siłując się z zapięciem mu pasa. — A ten samochód to jedynie namiastka tego, co tu zobaczysz.
JK tylko popatrzył na niego zaskoczony, wciąż mętnym od alkoholu spojrzeniem, a Tae-hyung wydawał mu się jakiś dziwnie odmieniony. Na jego twarzy pojawił się grymas, którego nie znał.
Istotnie od chwili, gdy tylko samolot dotknął lądu, Tae-hyung czuł uścisk w żołądku. Stres zjadał go żywcem. Pochylił się nad JK'em i w końcu niemalże kładąc się na nim, zapiął mu pas. Potem wrzucił walizki do bagażnika i sam wsiadł za kierownicę. Chwilę dał sobie na odpoczynek po tej szarpaninie i starał się opanować zdenerwowanie. Przed nimi było jeszcze kilka godzin jazdy. Poczuł dłoń JK'a na swoim ramieniu.
— Tae, nie denerwuj się, jestem tu z tobą — wybełkotał, bo choć był pijany, a może zwłaszcza dlatego, czuł więcej i widział jakby więcej, co dzieje się z Tae-hyungiem.
Tae-hyung spojrzał na niego i uśmiechnął się z pobłażaniem.
— Dzięki.
Właśnie dlatego, że tu jesteś, się denerwuję — pomyślał, ale popatrzył przed siebie, odpalił silnik i ruszył w drogę.
Kolejnych kilka godzin JK przespał, a Tae-hyung czytając znów znaki drogowe w ojczystym języku, czuł, jak stres, zamiast odpuszczać, to potęguje się z każdym kilometrem, im znajdowali się bliżej Busan. W jego głowie kłębiły się przeróżne myśli, od pytań, jak dziś czuje się Mila, po te jak przetrwa tych siedem dni.
Kiedy dotarli do hotelu, JK wyszedł z samochodu już o własnych siłach.
— Mieszkamy w Hiltonie? — zadał znów najbardziej oczywiste pytanie, jakie mu przyszło do głowy.
— Tak — bąknął Tae-hyung.
Milczał aż do samego lobby, gdzie podał kluczyki do samochodu recepcjoniście.
— Mamy cztery duże walizki — poinformował go i odebrał w zamian kartę do pokoju.
Potem wciąż w milczeniu, wjechali windą na siódme piętro, a następnie skierowali się w lewo szerokim, jasno oświetlonym korytarzem. Tae-hyung przyłożył kartę do czytnika, a drzwi odblokowały się i pchnął je, żeby się otwarły na oścież. Apartament był ogromny i choć urządzony nie tak nowocześnie, jak się tego spodziewał, to wciąż wyglądał na luksusowy i niebotycznie drogi.
— Twój kuzyn ma gest, że nas ulokował w takim hotelu — powiedział z uznaniem JK i wszedł głębiej korytarzem, mijając po drodze łazienkę, mały salon i wyjście na taras.
— Czy ja wiem? — powiedział od niechcenia Tae-hyung.
Sypialnia była przestronna, a na jej środku stało duże, małżeńskie łóżko. JK uśmiechnął się na jego widok i opadł ciężko na białą pościel.
— Tae, przepraszam, ale muszę iść spać — powiedział stłumionym przez poduszkę głosem. — Mam kaca jak stąd do Paryża.
Tae-hyung usiadł na materacu obok niego. Oparł się łokciami o kolana i złapał za głowę.
CZYTASZ
Rentboy || Taekook
FanficTae-hyung to młody, zapracowany facet, żyjący samotnie, z dala od imprez, alkoholu i szerokiego grona przyjaciół, ale też domu rodzinnego. Wiedzie mu się jeśli chodzi o karierę, ale w jego żcyiu osobistym od dawna panuje susza. Wszystko się kompliku...