Jego usta były miękkie i ciepłe jak wtedy w nocy w Busan. Prawdziwe. Wtedy i dziś. Takie same. I Tae-hyung czuł to całym sobą. Uwierzył w ich czułość. Autentyczność. Brakowało mu tego uczucia. Brakowało mu tej bezwarunkowej przynależności i akceptacji, które przemawiały w ich niemych gestach. Najbardziej.
— Ja też tęskniłem — szeptał między pocałunkami. — Bardzo — stękał za każdym razem, gdy JK masując mu uda, plecy i pośladki, zaciskał na nich palce.
JK objął jego twarz dłonią i przerwał na chwilę pocałunek. Spojrzał mu w oczy, jakby czekał na pozwolenie, a gdy zobaczył w jego oczach spokój, pogładził jego policzek palcami i ześlizgnął się nimi do guzików jego koszuli.
— Chcę cię, Tae — wyszeptał i znów sięgnął ustami po jego usta, tym razem wplatając palce drugiej ręki w jego włosy na tyle głowy i zaciskając je na nich zaborczo. — Pragnę, jak nikogo jeszcze nigdy wcześniej.
Szarpnął, odchylając jego głowę do tyłu i spłynął wargami po jego szyi, trącając po drodze nosem perełki, a potem odsłaniając każdy centymetr jego torsu, całował go i pieścił językiem. Tae-hyung odchylił się i wsparł na wyprostowanych rękach. Odchylił głowę do tyłu, jak mu przed chwilą nakazał. Nie mógł sobie odmówić tych pieszczot. Przymknął powieki i delektował się doznaniami. Powoli, bez pośpiechu pozwalał się rozpieszczać dotykiem, a jego ciężkie westchnienia wypełniały co chwilę pokój. Od czasu do czasu przełykał głośno suchość w ustach, a oddech zaczął go dławić i wiązł mu w gardle, gdy JK zawędrował ustami pod jego pępek. Spojrzał w dół, z trudem znosząc dotyk upragnionych ust JK'a na swoim ciele. Ten spojrzał w górę i uśmiechnął się nikczemnie. W jego oczach tliła się obietnica cielesnych doznań, jakich Tae-hyung nigdy nie zaznał z nikim innym. JK pogładził jego tętniącą erekcję przez materiał spodni i wyprostował się energicznie. Pocałował znów jego usta. Zachłannie. Nim zdążył wydobyć się z nich jakikolwiek dźwięk. Wplótł palce obu rąk w jego włosy i odgarnął mu je do tyłu, a cichy jego śmiech wypełnił przestrzeń zamykającą się wokół nich. Też pamiętał ten gest? — pytał sam siebie w myślach. Oczywiście, że tak. Tae-hyung pamiętał każdy szczegół jego ciała i każdy odruch. Każde westchnienie i każdy zwykły oddech. Iskierki w jego oczach, gdy się uśmiechał i wąską linię ust, gdy był z czegoś niezadowolony.
— Za tym tęskniłem najbardziej — mruknął JK, a następnie oplótł go ramionami wokół pasa. — Chodź do mnie — poprosił, nie odrywając ust od tych jego i ściągnął go ze stolika, sadowiąc na swoich kolanach.
Usiadł na podłodze i oparł plecy o sofę. Wpasował go w siebie szczelnie i opuszkami palców strącił mu z ramion koszulę. Pogładził ramiona z uwielbieniem. Patrzył na niego jak na skarb i dosłownie adorował każdym dotknięciem.
— Jeszcze nigdy przy nikim nie czułem się w ten sposób — wyznał, spoglądając mu w oczy. — Kocham cię, Tae.
Tae-hyung objął jego twarz dłońmi. Przyciągnął go do siebie, spragniony. Serce pędziło mu w piersi jak szalone, a w myślach panował chaos. Nie wierzył we własne szczęście.
— Ja też cię kocham, JK — wyszeptał zdławionym głosem i pocałował jego usta zachłannie.
Po chwili podniósł się i jemu nakazał to samo, ciągnąc go w górę za nadgarstki. Popchnął w stronę sypialni, wciąż całując niecierpliwie.
Nim do niej dotarli, zdążył jedynie rozpiąć mu bluzę i zrzucić ją z jego ramion, a kiedy opadli na materac, wspiął się na niego i zawisł nad nim zupełnie tak samo, jak wtedy w hotelu w Busan, gdy był pijany. Dłonią pogładził jego tors z uwielbieniem.
— Dlaczego tak wyglądasz? — poskarżył się żartobliwie. — Przecież nie wyjdziemy przez ciebie z łóżka przez tydzień.
JK się zaśmiał cicho.
— Nie wychodźmy z niego w ogóle — zaproponował.
Tae-hyung spojrzał mu w oczy i chwilę milczał. Jego spojrzenie stało się jakby puste, uśmiech zbladł i zniknął. Pogładził jego policzek dłonią, a kciukiem uchylone usta. JK poczuł lęk. Zapowiadało się na coś poważnego. Atmosfera nagle zgęstniała i zawisła nad nimi niczym gradowa chmura.
— Mówiłeś, że chcesz być numerem jeden dla swojego partnera — wyszeptał Tae-hyung. — Nie zawsze będę mógł tego dowieść, ale...
— Wiem, Tae, dojrzałem do tego, naprawdę, zaufaj mi — zapewniał JK.
Nie miał ochoty tłumaczyć tego teraz. Teraz marzył o nagim Tae-hyungu i fizycznej satysfakcji, jaką chciał mu zaserwować. Chwycił go za nadgarstek i pocałował wnętrze jego dłoni.
Tae-hyung położył mu palec na ustach.
— Ćśśśś nie skończyłem — upomniał surowo.
JK zamilkł i zastygł w bezruchu, patrząc mu w oczy. W poświecie ciepłego światła lampki, wkradającego się przez szklaną ścianę, błyszczały bursztynem. Nie widział go takiego jeszcze nigdy, był tego pewien. Znów był tym stanowczym facetem, którego poznał pijanego w hotelowym łóżku w Busan. Tym razem jednak z tą różnicą, że był trzeźwy i śmiertelnie poważny, a jego twarda erekcja wbijała mu się w podbrzusze.
Tae-hyung spojrzał na jego usta pożądliwie.
— W tym łóżku jesteś jedyny JK — wyszeptał sugestywnie i trącił jego wargi swoimi.
JK automatycznie pogładził jego uda i pomasował pośladki. To był ten Tae-hyung, którego pragnął.
Tae-hyung rozpłynął się pod naporem jego dotyku. Zatracił się w tym, co czuł i przestał kontrolować. Przymknął powieki.
— Najważniejszy — zapewnił, znów całując miękko. Zaborczo.
Sięgnął ręką w dół i obaj usłyszeli brzęknięcie sprzączki jego paska.
— A ja jestem cały twój — stęknął drżącym od podniecenia głosem. — Zapamiętaj. Tylko twój. Tutaj, na zawsze.
🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓
Kochani, dziś króciutko, ale przecież nie mogłam tej sceny tak zostawić ;)
Tylko tyle i aż tyle.
Jutro będzie wesoło :D a po jutrze mam nadzieję, że się wzruszycie ;)
Stuknęły nam 3k wyświetleń! Dziękuję!
Do jutra!
Sev.
CZYTASZ
Rentboy || Taekook
FanficTae-hyung to młody, zapracowany facet, żyjący samotnie, z dala od imprez, alkoholu i szerokiego grona przyjaciół, ale też domu rodzinnego. Wiedzie mu się jeśli chodzi o karierę, ale w jego żcyiu osobistym od dawna panuje susza. Wszystko się kompliku...