Maja
Zdejmuje czarne markowe okulary z czubka głowy, aby założyć je na nos. Słońce dzisiejszego popołudnia świeci niemiłosiernie mocno, więc mam nadzieję, że ciemne szkła chociaż odrobinę mi pomogą.
Odbieram od kierowcy swoją średnich rozmiarów walizkę, a po podziękowaniu zaczynam kierować się w stronę wejścia na warszawskie lotnisko.
Z tego co wywnioskowałam po wiadomościach na czacie grupowym, to prawie wszyscy są już na miejscu i czekają między innymi na mnie. Ciągnąć za sobą walizkę, stawiam krok za krokiem, rozglądając się za swoimi przyjaciółmi. W momencie gdy mam już rezygnować z poszukiwań na własną rękę i zadzwonić do Natalki, przed moimi oczami pojawia się Kamil.
– O kurwa. Przyszłaś. – mówi zaskoczony. – Gwiazda przyszła! – odwraca się w prawą stronę i krzyczy do reszty naszej grupki, która właśnie tam się znajdował.
Jego donośny krzyk nie tylko słyszą oni ale i też przynajmniej pół lotniska. Starsze panie patrzą na niego nieprzychylnym wzrokiem, czym on za bardzo się nie przejmuje.
Blondyn odbiera ode mnie moją walizkę, a następnie razem podchodzimy do reszty rozłożonej na krzesełkach.
– Kochana zdejmij te okulary, bo nie lecimy do Los Angeles, a do Hiszpanii. – Zdrójkowski nie byłby sobą gdyby kolejny raz się do mnie o coś nie przyczepił.
– Sam masz okulary, hipokryto. – rzucam w jego stronę, zanim ruszam w stronę Janowskiej, żeby się z nią przywitać.
– Ale czy ty widzisz jakie to są okulary? To są okulary w kształcie koniczyny! Zaznaczam koniczyny!
– My nie lecimy do Irlandii, tylko do Hiszpanii. – dogryzam mu w ten sam sposób, co on mi. Zajmuje siedzenie obok swojej przyjaciółki. – Kogo brakuje?
– Twój ukochany się spóźnia. – odpowiada z cwaniackim uśmiechem, a ja posyłam jej jedynie zrezygnowane spojrzenie. Wzdycham głośno po czym zerkam na godzinę na zegarku. – Musieli coś jeszcze załatwić z Krzyśkiem. Tak przyjemniej mówi Pedro. – dziewczyna kiwa głową w stronę wspomnianego chłopaka, który rozmawia z Wygusiem i Francisem.
Wraz z szatynką zaczynamy rozmawiać na przeróżne tematy. Zaczynamy od "ważnych" tematów, a kończymy na błahostkach, w czym przeszkadza nam nasz durny przyjaciel. Do lotu zostało jeszcze trochę czasu, i chyba wszyscy przez to się niecierpliwimy, bo każdy z nas wolałby już być w słonecznej Hiszpanii.
– No w końcu! Dłużej się nie dało?! – słyszę głos Tadka i urywam w połowie swoje zdanie. Szukam wzrokiem jego osoby, a gdy zauważam go, siedzącego na podłodze naprzeciwko Kamila, przeskakuje wzorkiem na miejsce, w które patrzy.
Zauważam dwójkę, wyczekiwanych przez nas chłopaków, którzy z niemrawymi minami idą w naszą stronę. Obydwoje ubrani są podobnie. Mają założone oversizowe koszulki i luźne spodnie. Jedyne co ich różni to kolory ubrań.
– Ale gdzie uśmiechy?! Lecimy do Hiszpanii!!!
– Lepiej nic nie mów. – odzywa się Krzysiek, zbijając z nim piątkę. – Musiałem czekać, bo ten idiota wolał rozmawiać z... Cześć Maja! – zaczyna machać dłonią w moją stronę; przerywając przy tym swoją wypowiedź, której już nie dokańcza.
Odpowiadam mu tym samym gestem. Przenoszę swój wzrok na chłopaka stojącego za nim. Wzrok ma wlepiony w punkt, znajdujący się gdzieś po prawej stronie i wpatruje się w tamto miejsce bez żadnego słowa.
– Z resztą nieważne, później Ci wytłumaczę. – mówi nieco ciszej, ale wystarczająco głośno, żeby mogły usłyszeć to osoby obok.
Wracam do rozmowy z Natalką, nie dopuszczając do swojej głowy rzeczy, o których nie powinnam myśleć, bo po prostu mnie nie dotyczą. Ale to przychodzi mi z trudem. Staram się skupić na czymś co nie jest związane ze słowami Krzyśka, a w tym nie pomaga nawet dziewczyna siedząca obok, która w tym momencie opowiada o jej najnowszym zakupie.
CZYTASZ
Smutna buźka || MATA
FanfictionPołówka złamanego serca nie uleczy drugiej złamanej połówki.