27 "Obiecałam, że będę na każdym."

1.6K 80 1
                                    

Maja

Z wymalowaną na twarzy ulgą siadam na szarej sofie, znajdującej się po środku mojego salonu. Trzymając w dłoni szklankę z gazowanym napojem, wygodnie rozsiadam się na swoim miejscu. Po całym dniu przepełnionym męczącymi aktywnościami, w końcu mam czas na odpoczynek. Dlatego w ulubionej piżamie, bez makijażu i ze spiętymi włosami sięgam po pilota, leżącego w zasięgu mojej ręki, aby włączyć sobie coś na netflixie.

I jakie niezadowolenie pojawia się na mojej twarzy, gdy podczas szukania filmu na dzisiejszą noc, do moich uszu dochodzi irytujący dźwięk dzwonka do drzwi. Z ogromną niechęcią wędruje do przedpokoju. Jednym ruchem zapalam światło w pomieszczeniu, w którym dotychczas było ciemno.

Dłonią przeczesuje kosmyki swoich wilgotnych blond włosów. Nikogo nie spodziewałam się o dwudziestej trzeciej, więc nie mam pojęcia kto stoi po drugiej strony drewnianych drzwi. Przekręcam klucz w zamku, żeby chwilę później chwycić za srebrną klamkę i zobaczyć kto przyszedł zakłócić mój nocny spokój.

Nie dziwie się, widząc osobę przede mną. W podświadomości miałam tę myśl, że to właśnie jego zobaczę zaraz po otwarciu drzwi.

–  Co ty tutaj robisz? –   na mojej twarzy maluje się malutki uśmiech, gdy wpatruję się w bruneta przed sobą.

Odsuwam się, dając mu przy tym przestrzeń, aby mógł wejść do środka. Z roztrzepanymi na wszystkie strony brązowymi kosmykami włosów i z widocznym zmęczeniem na twarzy staje przede mną bez żadnych słów. Opieram się o ścianę, zaraz po zamknięciu drewnianych drzwi. Przyglądam się mu dokładniej, a większą uwagę przykładam do jego ubioru, co z resztą robię widząc kogokolwiek. Zielona rozsuwana bluza w połączeniu z czarnymi luźnymi spodniami nie jest nadzwyczajnym outfitem, ale nie wygląda to najgorzej.

–  Przyszedłem pogratulować miliona mojej ulubionej influencerce. –   odzywa się, a na jego ustach pojawia się ten charakterystyczny uśmieszek.

Patrzę na niego z niezrozumieniem, wyglądając przy tym pewnie komicznie. Chłopak parska cichym śmiechem, reagując przy tym na moją reakcję na jego słowa.

–  Wbiłaś milion, lala. –   mówi, jakby to była najprostsza rzecz. Wyciąga zza siebie dwie rzeczy, którym przez moment mam okazję się przyglądnąć. W prawej ręce trzyma butelkę wina, za to w lewej ręce ma średniego rozmiaru pudełko. –   Zapamiętałem, że nie lubisz żywych kwiatków. –  dodaje, co mnie rozczula.

Zmniejszam dystans między nami i bez żadnych słów przytulam się do niego, mając na twarzy ogromny uśmiech. Nie mija chwila, a słyszę, jak odkłada obydwie rzeczy i sam mnie obejmuje. Spędzamy tak chwilę i mogę przysiąc, że to jeden z najbardziej komfortowych momentów jakie do tej pory razem przeżyliśmy.

– Możemy poskładać razem. –   przerywa ciszę, ale nie odrywa się ode mnie. Dalej jeździ dłonią po moich plecach, a swój podbródek opiera na czubku mojej głowy. Wspomina o bukiecie z kwiatków lego, którego opakowanie leży na białej szafce, obok której stoimy. –   Jeśli tylko chcesz.

–  Chcę. –   odpowiadam bez namysłu, odsuwając się przy tym od niego. Wędruje do kuchni, skąd zabieram dwa kieliszki wraz z otwieraczem, a następnie idę do salonu, w którym chłopak zdążył się już rozgościć.

Kładę szklane naczynia obok butelki z alkoholem. Obok zostawiam też otwieracz do wina, który dostałam od Janowskiej. Zajmuje swoje poprzednie miejsce niedaleko bruneta, zajmującego się czytaniem opakowania od klocków lego.

–  Gwiazda, klocki i instrukcja są w środku. –   parskam śmiechem, widząc z jakim skupieniem przygląda się kartonowym pudełkiem. Matczak podnosi swój wzrok na mnie, posyłając mi przy tym zażenowane spojrzenie.

–  Otwieraj. –  podaje mi pudełko, a sam chwyta butelkę wina i otwieracz do niego.

Zajmuje się otwieraniem, kątem oka obserwując jego poczynania i nieudolne otwieranie butelki z alkoholem. Nie śmieje się, chociaż mam na to ogromną ochotę. Odkładam na stolik opakowania z klockami, które mamy zamiar poskładać. W tym samym czasie chłopak zaczyna nalewać czerwoną ciecz do kieliszka.

Siadam na ziemi, gdzie bliżej będzie mi do szklanego stolika. Sięgam jeszcze po swój telefon leżący na sofie za mną i zerkam na kilka powiadomień, które zdążyły przyjść w trakcie godziny.

–  Zostaw to profesjonaliście. –  słyszę, gdy mam już otwierać foliowe opakowanie.

–  Czekaj, komu? –  pytam, ukrywając uśmiech. –   Szczepana tutaj nie widzę. –   dodaje, tym samym przyczyniając się do zmiany jego mimiki twarzy.

–  Ja tutaj przyszedłem, a ty mi ubniżasz? Naprawdę niekulturalne zachowanie.

–  Ty coś mówisz o niekulturalnym zachowaniu? –   pytam, kolejny raz parskając śmiechem. Wysypuje klocki z jednej paczuszki, unikając przy tym jego spojrzenia.

–  Dobra, trafna uwaga. –   przyznaje, zajmując miejsce na szarym puszystym dywanie, niedaleko mnie. Podsuwa mi kieliszek wina, a ze swojego upija małego łyka, po którym się krzywi. –   Kurwa, ale to jest ohydne.

–  Sam to przyniosłeś.

~~~~

Obserwowałam właśnie naszą wspólna trzygodzinną pracę, znajdując się w flakonie, leżącym na jednej z szafek. Kolorowe plastikowe kwiatki odznaczały się w pomieszczeniu, nadając mu odrobinę życia, którego tutaj brakowało.

–  Nie wypadnij przez to okno.

Wstaje z podłogi, na której zdążyłam się już zasiedzieć. Strzepuje z siebie niewidzialny kurz, powoli idąc w stronę otwartego okna, przez które do mieszkania wchodzi zimne powietrze. Opieram się o parapet niedaleko bruneta, który siedzi na oknie.

–  Nie wypadnę, nie martw się. –   zaciągnął się papierosem, a następnie poprawił kosmyki włosów opadające mu na czoło. –   Miałem wpaść na chwilę. –  dodaje, po zerknięciu na swój telefon.

–  A zdążyłeś ułożyć ze mną kwiatki z lego.

Chociaż miałam inne plany na tą noc, gdzieś z tyłu głowy cieszyłam się z takiego obrotu spraw. Spędzenie czasu przy winku i składaniu klocków lego w takim towarzystwie nigdy nie było moim marzeniem, nawet nie sądziłam, że kiedyś mogę tak skończyć. Ale w tym momencie było to dla mnie jednym z lepszym zagospodarowaniem wolnego czasu.

–  Nie narzekam. –   na jego ustach pojawia się leniwy uśmiech. –  Ale powinienem ogarniać się na już jutrzejszy koncert.

–  Zapomniałam o tym.–   mówie szczerze, bo naprawdę wyleciało mi to, że jutrzejszego wieczoru miał odbyć się jego koncert. –  O której jedziecie?

–  Po południu. –   bardziej pyta niż stwierdza. –  Coś takiego.

–  W takim razie nie powinieneś, robić całkiem czegoś innego niż siedzenie u mnie na oknie?

- Uznajmy, że nie.

Parskam cichym śmiechem, słysząc jego odpowiedź. Nie powinno mnie bawić to, jak zaniedbuje potrzebne człowiekowi do życia czynności, a nadużywa używek. Ale nie mogłam nic zrobić. Sam za siebie decydował, a ja tak naprawdę nie miałam nic do gadania.

–  Przyjedziesz na koncert?

Zerkam w jego stronę, a przy tym spotykam się z jego pytającym spojrzeniem. Chwilę zajmuje mi podjęcie decyzji, ale podejmuje taką, która nie zadowoli tylko jego, a głównie mnie.

–  Obiecałam, że będę na każdym. Przyjadę.

~~~~~

No witam :D

Sama nie spodziewałam się, że dzisiaj coś wleci, ale szybko udało mi się napisać.

Przygotujcie się na majówkę ;)))

Smutna buźka || MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz