Maja
Z moich ust wymyka się ciche westchnięcie, gdy czwarty raz zmazuję krzywo namalowaną kreskę przy prawym oku. Wszystko co robiłam i wszystkie decyzje, które podejmowałam musiały być idealne. Nie było miejsca na potyczki. Tak też było w kwestii makijażu. Obydwie kreski musiały być tej samej długości oraz grubości. Inaczej nie opuściłabym domu z dwoma innymi.
Kolejny raz sięgam po eyeliner i z jeszcze większą dokładnością rysuję już piąty raz kreskę przy prawym oku tego dnia. Radość z mojego małego sukcesu pokazuje zwycięski uśmiech, który pojawia się zaraz po przyjrzeniu się obu kreską. Obydwie wyglądały tak samo.
Zamieniam kosmetyki i tym razem z kosmetyczki wyjmuję pomadkę, będąca ostatnim krokiem w moim makijażu. Z dokładnością maluje usta, powoli wypełniając je kolorem. Po raz ostatni przykładam aplikator do ust, aby kolor w lewym kąciku nie różnił się od reszty ust. Jak na moje nieszczęście moje plany krzyżuje głośny krzyk mojej przyjaciółki.
– Maja, nie mów mi nawet, że nie jesteś gotowa. – szatynka wbiega do pokoju. Opiera się o ścianę i swój wzrok skupia na mnie. Niedługo później wybucha śmiechem.
– Bardzo zabawne. – komentuje jej zachowanie, obserwując jasnobrązową kreskę na moim policzku.
– Tak zamierzasz iść na koncert? – pyta, wciąż śmiejąc się w niebogłosy. W odpowiedzi wystawiam w jej stronę środkowego palca.
– Daj mi pięć minut. – mówię błagalnym tonem, na co szatynka kręci głową na boki. – Proszę!
– Ja poczekam. Ale wątpię, żeby zrobił to Kamil. – oznajmia, na co marszczę brwi. – Siedzi w samochodzie od pięciu minut. – tłumaczy. – Pięć minut i ani sekundy dłużej.
Dziewczyna opuszcza pomieszczenie, zamykając za sobą drewniane drzwi. W szybkim tępie zaczynam zmywać pomadkę z miejsca, w którym nie powinna się w ogóle znajdować. Nakładam malutką ilość podkładu na miejsce skąd zmyłam go chwilę temu. Widząc, że mój makijaż wygląda tak samo jak minutę przed katastrofą, odsuwam się od biurka.
– Dwie minuty, Jewulska! – do moich uszu dochodzi krzyk Natalki, który powoduje malutki uśmiech na mojej twarzy. Sięgam po perfumy leżące obok mojej kosmetyczki i nie oszczędzając sobie ich, spryskuje się nimi od góry do dołu. W pełni gotowa, wybiegam z pokoju mojego przyjaciela.
Zakładam buty, ignorując zaczepki, przeglądające się w lustrze szatynki. Niedługo później staje obok niej i sama ostatni raz sprawdzam swój wygląd. Wszystko pasowało do siebie idealnie, a po makijażu nie było widać, że były z nim maluteńkie komplikacje. Utwierdzone w swoim dzisiejszym dobrym wyglądzie, opuszczamy dom Kamila.
– Ile można na was czekać? - słyszymy głośny krzyk, zaraz po zamknięciu drzwi wejściowych. Opierający się o swój samochód Kamil, wzrok miał utkwiony w naszej dwójce. Patrząc na nas nieprzychylnym wzorkiem, trzymał w dłoni swój telefon, który zapewne był jego rozrywką przez ostatnie minuty. – Mieliśmy wyjechać piętnaście minut temu!
Razem z Natalią parskamy śmiechem w reakcji na jego zirytowanie. Miałam odrobinę poczucia winy, bo z jednej strony to ja kazałam mu czekać. Ale z drugiej przypomniałam sobie o sytuacjach, gdy to ja czekałam na niego kilkukrotnie trzydzieści minut. W końcu blondyn mógł postawić się zarówno jak i na moim jak i na miejscu Natalki.
Wsiadamy do samochodu chłopaka w typowym dla nas ustawieniu. Zajmuje swoje miejsce na tyle, gdzie mogę się luźno rozsiąść. Od zawsze w jego samochodzie preferowałam tylne siedzenia niż fotel pasażera gdzie znajdował się śmietnik, stworzony przez samego Zdrójkowskiego.
CZYTASZ
Smutna buźka || MATA
FanfictionPołówka złamanego serca nie uleczy drugiej złamanej połówki.