Rozdział 6

262 17 1
                                    

~Perspektywa Ron~

Tydzień zleciał i w końcu była sobota. Z okazji urodzin mamy sklep i kawiarnia były nie czynne, dzięki czemu mogłem pospać nieco dłużej niż zazwyczaj.

Blaise miał pojawić się dopiero o 14.27, świstoświnka obudziła mnie jednak o 9, ponieważ chciała wyjść z klatki, a później nie mogłem zasnąć, więc wziąłem prysznic, zjadłem śniadanie i przygotowałem ubrania na później.
W końcu usiadłem na kanapie z kawą i włączyłem jakiś nudny program dla zabicia czasu, jednak szybko z tego zrezygnowałem na rzecz posprzątania mieszkania.

Dopiero kiedy postanowiłem posprzątać mieszkanie, zorientowałem się, jakie jest brudne. Nie studząc jednak swojego entuzjazmu, włączyłem muzykę i zabrałem się do roboty. Nie całą godzinę później, mieszkanie wyglądało przyzwoicie, więc zacząłem się ubierać, gdyż za niedługo miał być Blaise.

Ubrany w białą koszulę, beżowy sweter i ciemne spodnie stałem przed lustrem, poprawiając włosy, gdy w pokoju rozległ się dźwięk aportacji, ostatni raz poprawiłem włosy, po czym wstąpiłem jeszcze do sypialni po prezent, który zapakowałem w ozdobny papier.

Kiedy wszedłem do pokoju, z którego wcześniej dobiegł dźwięk, zauważyłem na środku stojącego mężczyznę ubranego w garnitur o czarnym kolorze.
-Hej- przywitałem się, podchodząc bliżej.
-Hej to, co idziemy?- zapytał, podając mi dłoń. Nic nie odpowiadając, złapałem jego dłoń, po czym aportowałem nas do nory.

Chwile później staliśmy już w salonie mojego rodzinnego domu, a z kuchni wydobywał się dźwięk rozmów, więc skierowaliśmy się do następnego pomieszczenia, gdy weszliśmy do kuchni zobaczyłem twarze Ginny, bliźniaków, Charliego i Olivera, którzy zdążyli się dobrać do wina.

-Ron co tak długo myślałem, że nie przyjdziesz- oznajmił Charlie, opierając się o blat.

-jest dopiero 14.30- powiedziałem,  patrząc na resztę towarzystwa.

-O widzę, że przyprowadziłeś Blaise'a- powiedziała Ginny siedząca na blacie obok Wooda.

-Cześć wam- oznajmił swoją obecność Zabini.

-Zabini, czyli pewnie przez ciebie nasz braciszek chodzi taki rozkojarzony- Powiedział Fred, stając wraz z Georgiem obok Blaise'a.

Rozmowa ciągnęła się jeszcze chwilę, a w tym czasie dołączyli do nas Percy i Luna, którzy oznajmili, że siądziemy do stołu dopiero za godzinę, ponieważ Fleur i Bill wraz z dziećmi się spóźnia. Nikt z osób opróżniających drugą butelkę wina jednak się tym nie przejął,  dalej prowadząc swoje rozmowy.

W pewnym momencie podczas rozmowy z Blaisem podszedł do nas Fred i wylał na Zabiniego kieliszek swojego wina.

-~~~~~~-
Hej mam nadzieję, że się spodoba.
Ciesze się, że komuś podoba się moje opowiadanie♡♡♡
Jeśli komuś by się spodobało to, zapraszam do innych książek na moim profilu. 
Jeśli ktoś miałby jakieś sugestie niech, do mnie napiszę lub w komentarzu. 
Z góry dziękuje za przeczytanie ♡♡♡.

Twój uśmiech - BlaironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz