Rozdział 7

241 12 1
                                    

~Perspektywa Ron~

Na koszuli Blaise'a powstały ciemne plamy po winie, ja wraz z innymi staliśmy oszołomieni, po chwili jednak otrząsłem się i pociągnąłem Blaise'a za sobą do łazienki.

Parę minut później staliśmy w łazience, a ja próbowałem przypomnieć sobie zaklęcie, które usunęłoby plamy.

-To moja wina mogłem przewidzieć, że bliźniaki coś wymyślą- oznajmiłem.

-Nie prawda to nie twoja wina, najwyraźniej nie przypadłem im do gustu- powiedział Blaise oparty na szafce.

-Może masz racje- stwierdziłem, przypominając sobie zaklęcie, dzięki czemu chwilę później po plamach zostało tylko wspomnienie.

-Ron ja... Albo nie już nic po prostu chodź- powiedział, otwierając drzwi i puszczając mnie pierwszego.

Chwilę po tym jak zeszliśmy na dół, złożyliśmy mojej mamie życzenia i wręczyliśmy jej prezent, z którego bardzo się ucieszyła.

Pół godziny później siedzieliśmy, przy stole rozmawiając i jedząc, Blaise wraz z moją mamą prowadzili dyskusję, a ja rozmawiałem z Charliem i Fleur.

-Ron nie skoczyłbyś, zobaczyć jak się mają dzieciaki?- zapytała Fleur, a ja przytaknąłem głową, wstając od stołu.
Powoli wszedłem na piętro, oglądając fotografię stojące na półkach.

Kiedy dotarłem do starego pokoju Billa i Charliego, zauważyłem jak Molly, Victoria i Dominique bawią się lalkami a mały Fred II wraz z James śpią na łóżku.

-Cześć dziewczynki- powiedziałem na tyle cicho by nie obudzić maluchów.

-Wujek zrobisz nam fryzury- zapytała Victoria.

-Oczywiście- powiedziałem, siadając na podłodze wraz z Dziewczynkami.
Victorii uplotłem dwa warkocze, natomiast Molly zrobiłem kilka mniejszych warkoczyków, a Dominique zrobiłem kucyki.

Kiedy miałem wrócić do stołu maluchy poprosiły mnie, bym pobawił się z nimi w chowanego.
Bawiliśmy się z 20 minut kiedy dziewczynki poprosiły mnie, byśmy zbudowali zamek z klocków.

Nie wiem nawet kiedy w drzwiach pokoju stanęli Luna, Bill, Percy i Blaise i przyglądali się, jak się bawimy.

-Nie wiedziałem, że lubisz dzieci- powiedział Blaise, uśmiechając się w progu.

-Jeszcze wiele o mnie nie wiesz- oznajmiłem, wstając z podłogi.

Time skip
18.12

Pożegnaliśmy się z moją rodziną z dwanaście minut temu, a teraz staliśmy pośrodku mojego salonu.

-To był udany wieczór, dziękuję, że ze mną poszedłeś- powiedziałem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

-Bez ciebie nie byłby taki wyjątkowy Ron- zaczął- I chciałem zrobić to wcześniej, ale nie mogłem zebrać w sobie odwagi.l- powiedział, a ja po patrzyłem na niego pytająco. Jednak chwilę później zrozumiałem co miał na myśli kiedy poczułem jak jego usta dotykają tych moich, po chwili oddałem pocałunek a Blaise objął mnie rękami w talli, Zabini całował bardzo dobrze i był to jeden z najlepszych pocałunków, które miałem do tych czasach. Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie i popatrzyliśmy sobie w oczy.

-Podobasz mi się- powiedział w końcu mężczyzna.- Jesteś, wspaniały i chętnie bym został, ale muszę już wracać- oznajmił, po czym pocałowaliśmy się na pożegnanie. Pierwszy raz od dawna zasnąłem spokojnie.

-~~~~~~-
Hej mam nadzieję, że się spodoba.
Ciesze się, że komuś podoba się moje opowiadanie ♡♡♡
Jeśli komuś by się spodobało to, zapraszam do innych książek na moim profilu.
Jeśli ktoś miałby jakieś sugestie niech, do mnie napiszę lub w komentarzu.
Z góry dziękuje za przeczytanie ♡♡♡.

Twój uśmiech - BlaironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz