Wszelkie rzeczy Bucky'ego, które przyniosła Anastasia, zostały w tym samym miejscu, gdzie je zostawili, czyli na kuchennym stole. Rano kobieta, po szybkim śniadaniu, zamierzała przejrzeć rzeczy mężczyzny, dopóki spał. Była ciekawa, co się tam znajdowało, miała nadzieję, że znajdzie tam coś, co powie jej, co się takiego wydarzyło.
Pierwszym przedmiotem, który wzięła do rąk był czerwony notes z czarną gwiazdką na środku. Zaintrygowana, by sprawdzić, co się w nim znajdowało, otworzyła go. Zdziwienie pojawiło się na jej twarzy, gdy dostrzegła kilka słów po rosyjsku, które szybko rozszyfrowała.
Tęsknota.
To mogła jeszcze jakoś wyjaśnić. Mógł przecież tęsknić za rodziną - za nią, na swoim synem, swoim najlepszym przyjacielem, rodzicami...
Zardzewiały.
Zmarszczyła brwi, ale czytała dalej. To z niczym się jej nie kojarzyło.
Siedemnaście.
To był rok, w którym się urodził. 1917.
Świt.
Piec.
Dziewięć.
Co oznaczało to 9? Miało jakiś swój cel? Dlaczego ta cyfra?
Łagodny.
Łagodny dla kogo? Dla niej? Dla swoich ofiar? Dla swoich bliskich?
Powrót do domu.
Chciał wrócić do domu? Kiedy?
Jeden.
Jeden ruch? Jeden strzał?
Wagon towarowy.
Wszystkie te słowa nie miały ze sobą choćby najmniejszego połączenia, ale ona wiedziała, że coś się z nimi wiązało. Nie bez powodu znajdowały się w tamtym notesie i nie bez powodu należał on właśnie do niego.
- Co robisz?
Anastasia odwróciła się do mężczyzny przodem i dość szybko dostrzegła w jego oczach pewien błysk. Nie zdążyła nawet zareagować, gdy złapał ją za ramię i popchnął na ścianę. Jego dłoń stosunkowo szybko znalazła się na jej szyi, a jej nogi przestały dotykać podłoża. Złapała za jego metalowe ramię, ale nie wyrywała się, patrzyła tylko w jego oczy.
- Skąd to masz? - warknął w jej twarz, nie przejmując się, że trochę ją przyduszał. Tak cholernie mocno nie chciał znów być pod wpływem Zimowego Żołnierza.
- Było w tym pudle, które wczoraj przyniosłam. - powiedziała cicho, bo tylko na tyle było ją stać. Patrzyła na niego, w nadziei, że ją puści, ale on nie miał takiego zamiaru. Nie tak szybko.
- Dlaczego to czytałaś? - spytał ponownie, obserwując, jak zaczyna brakować jej tlenu. Robiła się niebieska na twarzy, ale nie puszczał jej, zbyt przerażony, że mogła aktywować jego drugą twarz, a żadne z nich tego nie chciało.
- Chciałam zobaczyć, co to jest.
- Chciałaś... - zaczął ponownie, ale tym razem kobieta nie dała mu dokończyć, świadoma do czego zmierzał. Nigdy nie chciała, żeby coś mu się stało, był dla niej ważny, a cała ta sytuacja była zdecydowanie za bardzo pokręcona.
- Niee! - wrzasnęła, oddychając ostatnimi oddechami.
Ana nie zdążyła dodać już nic więcej, gdy do jej mieszkania wtargnął Steve. Mężczyzna spojrzał na rozgrywającą się przed nim scenę i natychmiast odciągnął Bucky'ego od swojej przyjaciółki, która upadła na ziemię, łapiąc się za gardło.
- Coś ty chciał jej zrobić? - zapytał ostro blondyn, mierząc mężczyznę spojrzeniem. Nie był gotowy zobaczyć całej tamtej sceny.
Bucky wyrwał się z jego uścisku, ale nie odezwał się ani nie ruszył o krok. Steve natychmiast podszedł do Anastasii, pomagając jej wstać.
- Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobił? - spytał łagodnie, przyglądając się jej ze zmartwieniem. Zdawał sobie sprawę, że gdyby nie on, ona prawdopodobnie mogła już nie żyć.
- Nie, jest... Jest okey. Żyję. - mruknęła Anastasia, trzymając się za gardło. Uścisk Bucky'ego był zdecydowanie za mocny i dziękowała Steve'owi, że zjawił się w porę, bo nie chciała myśleć, co by się stało, gdyby nie przyszedł.
- Przepraszam.
Oboje spojrzeli w stronę Barnesa, który nawet na nich nie patrzył. Zaczynał rozumieć, jak głupio postąpił z kobietą, rozumiał, że mógł ją zabić bądź też poważnie okaleczyć, a przecież mu pomagała. Była, kiedy tego potrzebował, kupowała mu ubrania, znalazła jego rzeczy, robiła śniadania, zaproponowała wspólne mieszkanie... A on o mało jej nie udusił przez jakiś głupi notes.
- Żeby mi to było ostatni raz, Barnes. - powiedziała, grożąc mu palcem. Nie miała mu tego za złe, zdawała sobie sprawę, że tamten cały notes miał sporo nieprzyjemnych rzeczy w sobie i wolała go już więcej nie dotykać. Dla własnego bezpieczeństwa. - Co cię tu sprowadza, Steve? - spytała już łagodniej, odwracając się do blondyna przodem.
- Chciałem zobaczyć, co u was. - odparł zgodnie z prawdą, wzruszając lekko ramionami. Prędko spojrzał na Bucky'ego, jakby z pretensjami. - A zastałem to, co zastałem.
Anastasia westchnęła cicho, łapiąc się za głowę. To wszystko było tak skomplikowane, a ona sama nie wiedziała już, co robić. Miała swoje problemy i zmartwienia, pomagała Steve'owi praktycznie we wszystkim, w dodatku Bucky - był częścią jej życia, obiecała sobie, że będzie go pilnować i postara się przywrócić mu pamięć, ale to było w cholerę trudne i niezbyt dawała sobie radę w tamtym momencie.
- Skoro już tu wszyscy jesteśmy, jestem gotowa, by porozmawiać o tym wszystkim, co się wydarzyło. I ty, Bucky, opowiesz nam, co stało się po twoim wypadku i dołączeniu do Hydry. - powiedziała stanowczo, patrząc na obu mężczyzn. Chciała wiedzieć, po prostu wiedzieć, by jakoś to sobie poukładać w głowie na spokojnie. Potrzebowała tego, jak tlenu. - Chcę wiedzieć wszystko.
I takim też sposobem cała trójka zasiadła w salonie, a tam, o dziwo, Bucky opowiedział im wszystko.
O tym, że przetrwał upadek z wysokości, lecz miał zmasakrowaną lewą rękę. O tym, że został odnaleziony przez agentów Hydry i odratowany, a potem Arnim Zola amputował mu lewą rękę i wstawił nowoczesny implant. Powiedział im, jak wczepiono mu serum, podobne do serum Super-żołnierza, następnie wymazano mu pamięć i dano szkolenie na najemnika, aż w końcu jak nadano mu pseudonim Zimowy Żołnierz i wysłano na pierwszą misję. Opowiedział im też o tym, że przez dziesięciolecia likwidował osoby stanowiące zagrożenie dla Hydry, pomiędzy misjami będąc przetrzymywanym w komorze kriogenicznej.
A oni po prostu słuchali tych wszystkich opowiadań, kalkulując wszystko w głowie.
CZYTASZ
Obiecałeś
Fiksi Penggemar*Druga część przygód trójki przyjaciół z czasów drugiej wojny światowej.* Zderzenie z teraźniejszością było trudne. Trudniejsze jednak było tylko przypadkowe spotkanie Zimowego Żołnierza, z którym zarówno Steve, jak i Anastasia byli spokrewnieni...