Rozdział 12 ~Aedirn~

177 19 6
                                    

***********Nimrodel************

-Jak myślisz Cervan, jak zareagują?-

-Tak jak zawsze sor' ca. Bo szczęśliwi na nasz widok napewno nie będą.-

-Też racja.-

-Nim, wszystko z tobą dobrze? -

-Z kąd to pytanie? -

-Bo od momętu gdy wyszliśmy z mgły jesteś dziwnie przygnębiona.-

-Nic mi nie jest. -

Odpowiedziałam, nie chcąc go martwić.

-Wiesz, że ci nie wierzę.-

-Za bardzo się przejmujesz.-

-Martwię się o ciebie.-

-Naprawdę, nic mi nie jest.-

Po tych słowach, widać było że się poddał. Lecz ja czułam się coraz gorzej ponownie go okłamując. Bo jak mam mu powiedzieć że na polu bitwy upiorów wyczułam Dziki Gon.

-Jesteśmy na miejscu.-

    »»»——>

-Mam wam więcej do zaoferowania panowie. Elfy Iorwetha. Scoia'tael.-

Usłyszałam jak po tych słowach Saskii, przez salę przebiegł szmer pojedyńczych uwag.

~Możecie wejść.

Stanęliśmy z bratem przy krześle dziewicy z Aedirn.

-dwieście najlepszych łuków północy jest na twoje rozkazy, smokobójczyni.-

Rzekł Iorweth.
Po chwilowej ciszy, nagle część zgromadzonych zaczęła protestować.

-Chłopstwo, krasnoludy i czarodziejka to jedno, ale ścigani  we wszystkich krajach zabójcy!? Tym razem to już przesadziłaś.-

Usłyszałam komentarz Stenisa. Powoli zaczynałam mieć dość tego gościa.
Potem odezwał się przedstawiciel chłopstwa.

-Skąd panienka może wiedzieć że oni nie przejdą na stronę wroga? Dyć to elfy, zdradę mają we krwi.-

-Od wieków z ludźmi walczą!-

W tym momęcie postanowiłam się włączyć do dyskusji.

-Saskio. Wystarczy słowo, a odejdziemy.-

Brat rzucił mi przelotne spojrzenie, mówiące: "jesteś pewna?". W tym czasie Saskia zabrała głos.

-Posłuchajcie mnie! Oni umierali za Nilfgaard, za Dolinę kwiatów. Na próżno. Chcę żeby tych dwoje zasiadało z nami przy tym stole. Chcę aby zabijali dla nas kaedweńczyków, i zrobią to z uśmiechem jeśli im tylko na to pozwolicie.-

-Jeśli mam zobaczyć uśmiech na tych chudych gębach... Wchodzę w to ta dwójka zostaje.-

Stwierdził jeden z krasnoludów.
Potem wszyscy wyrazili to co myślą, i wyszło na to że jedyną osobą która się nie zgodziła był Stenis. Decyzję przypieczętował wspólny toast.
Mój niepokój się wzmógł gdy wino w kielichu smokobójczyni stało się zielone, a ona w tej samej sekundzie upadła ze zdławionym krzykiem. Cervan przypadł do niej, a tuż po nim to samo zrobiła Filippa.  Po zbadaniu nieprzytomniej krzyknęła:

-Trucizna.Ona umiera.-

I tak zaczął się nasz pobyt w Vergen.

*******************************

Rozdział dedykowany wszystkim tym którzy to czytają.

Scoia'taelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz