4.

62 10 13
                                    

Madison POV:

- Hej! - uśmiechnięta dziewczyna przywitała się z Nami.

- Gorączka Cię dopadła? Jesteś chora? A może ktoś Ci coś dosypał do śniadania ? - pytania skierowałam do nad wyraz szczęśliwej przyjaciółki.

Dziewczyna roześmiała się melodyjnie na moje słowa i spojrzała na nadal zszokowanego Jake'a.

- Chciałabyś Nam coś powiedzieć, Lily? - zapytał poważnym tonem.

- Na pewno pamiętacie Zack'a. - uśmiechnęła się do nas, ale gdy zobaczyła wyraz naszych twarzy, szybko dodała. - Chłopaka z imprezy, od którego nie wzięłam numeru.

- Kojarzymy. - przytaknęłam. - No więc co dalej? Co z nim? - ponagliłam ją.

- No więc... Tak się złożyło, że razem ze swoim przyjacielem przejeżdżali dziś przez Naszą dzielnicę i Zack mnie rozpoznał, kiedy stałam przed bramą czekając na mojego kierowcę. - przerwała. - Zatrzymali się i zaproponowali mi podwózkę, tłumacząc, że i tak jechali w tym samym kierunku. - uśmiechnęła się. - Nawet nie wiecie ile czasu zajęło mi namawianie taty, żeby pozwolił mi jechać. Głównie przez to jestem później niż powinnam.

- Zaraz, zaraz. Chcesz Nam powiedzieć, że chłopak, którego poznałaś na imprezie, który Ci się spodobał, ale niestety nie wzięłaś do niego kontaktu, akurat nagle dziwnym trafem przejeżdża obok Twojego domu i proponuje, że podrzuci Cię do szkoły? - Jake był wyraźnie sceptycznie nastawiony do całej sytuacji i opowieści czerwonowłosej.

- Tak, właśnie to powiedziałam.

- Fakt, Jakie. To brzmi jakby było wyjęte z jakiejś książki. - dodałam.

Lily westchnęła zrezygnowana. Chyba miała Nam za złe, że aż tak przyglądamy się jej nowej znajomości z dziwnym chłopakiem, którego nie widzieliśmy jeszcze na oczy.

- Nie wydaje się Wam to trochę dziwne? - zapytał chłopak po chwili ciszy.

- Przestańcie snuć jakieś chore domysły. Jesteście popieprzeni. - warknęła, wyraźnie zdenerwowana dziewczyna. - Nie możecie po prostu cieszyć się moim szczęściem bez wymyślania czarnych scenariuszy?

- W porządku. Może naoglądaliśmy się za dużo filmów. - zaśmiałam się, żeby rozładować napięcie i uratować sytuację, na co oboje przytaknęli.

Wszyscy razem ruszyliśmy w stronę wielkiego budynku, w którym mieliśmy spędzić kilka następnych godzin. Nie znosiłam tego miejsca, mimo tego, że nauka szła mi dość dobrze. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy szafkach, aby wziąć kilka potrzebnych podręczników.

Plusem tego więzienia, był fakt, że jestem w jednej klasie z moimi przyjaciółmi. Co prawda Jake niektóre lekcje ma osobno, ale to tylko dlatego, że ja z Lily jesteśmy zapisane na dodatkowe zajęcia z hiszpańskiego i literatury, a blondyn wybrał chemię i geografię. Resztę zajęć mamy razem, przez co często kończymy z uwagami w dzienniku lub wizytami u dyrektora. Najgorsza z tego wszystkiego jest matematyka i nie chodzi tutaj o przedmiot, a o nauczycielkę. Ta stara baba po prostu uwzięła się na mnie od pierwszej klasy.

Westchnęłam zrezygnowana na samą myśl o tym, że właśnie kierujemy się na lekcję z tą wiedźmą.

- Nie wzdychaj tak. - zaśmiała się Lily, trącając mnie łokciem.

Spojrzałam na nią spod byka, mrużąc przy tym oczy, na co uniosła dłonie w geście obronnym.

Weszliśmy do klasy i od razu skierowaliśmy się na tył pomieszczenia, gdzie przy ścianie znajdowały się nasze ulubione ławki. Zajęłam z Lily miejsce w ostatnim rzędzie, a Jake usiadł przed Nami, kiedy do klasy weszła nauczycielka. Przepraszam, stare, wredne babsko.

ZLECENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz