Część 2 Rozdział 5 #3

3 1 0
                                    

Ksiądz Witalis, teraz awansowany nieoficjalnie na głowę kościoła Gortezji odmawiał różaniec w kaplicy swego skromnego dość pałacyku. Był on wykonany w dużej mierze ze zwykłego kamienia i przypominał bardziej średniozamożny kościółek. Jemu taki odpowiadał. Miał tam wszystko, czego potrzebował. Nie lubił bogactwa bo uważał, że ono psuje człowieka. Sądził, że zwłaszcza księdzu nie wypada opływać w dostatki, dlatego też żył skromnie mimo wysokiej pozycji. Pałacyk wcześniej należał do krewnych Dominika, niemniej tym zmarło się niedawno. Zapisali swój majątek właśnie Witalisowi słysząc, że taki wielkoduszny kapłan nie ma gdzie mieszkać. Faktycznie ksiądz był lubiany w Gortezji. Głównie przez swoją dobroczynną działalność, bynajmniej nie za wciąż zajeżdżający melancholią charakter i apatyczne usposobienie.

Szedł właśnie ku biurku by oddać się lekturze Biblii a następnie iść do szpitala aby udzielać chorym ostatnich namaszczeń i próbować podnosić ich na duchu, to drugie szło mu gorzej. Następnie odwiedzał zawsze sierociniec w Lasontras, błogosławiąc dzieci i opowiadając im o Panu Bogu. Potem odprawiał mszę w swoim kościele na przedmieściach, a na koniec dnia szedł skontrolować stan finansowy stołówki dla ubogich i schronisko, za które odpowiadał. Tam był do dyspozycji jako spowiednik, teolog lub po prostu partner do rozmowy. Sam darzył życzliwością przebywających tam zakonników, którzy ofiarnie służyli ubogim, jak nakazał Jezus Chrystus.

Nagle niespodziewanie dostrzegł siedzącego na parapecie w otwartym oknie Doriana. Odskoczył, strachliwie wzywając świętych, czym wywołał szyderczy wręcz uśmiech u zamachowca. Zaraz potem dostrzegł Gloriana, tak samo szczerzącego się półgębkiem. Mężczyzna stał w rogu pokoju z założonymi rękoma.

- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus – przywitał się na pozór grzecznie Dorian. Niemniej złośliwy uśmieszek nie schodził z jego ust.

- Witamy ojcze, czy możemy na słówko? – spytał z podobną grzecznością Glorian.

Witalis ochłonąwszy nieco przytaknął i zaprosił ich gestem. Nie siedli jednak, ale stanęli przed jego biurkiem z obu stron jakby w obawie, by kapłan im nie uciekł.

- Na kiedy termin wpisać? – zapytał szybko ksiądz, otwierając jakąś księgę.

- Jaki termin? – zdumiał się Glorian, bo to na niego patrzył ksiądz.

- Twoich zaślubin z panną Igą, a waszych chrzcin – dodał znacząco, patrząc tym razem na Doriana. – żona zdrowa?

- Tak – odparł zamachowiec, choć było to raczej syknięcie i to gniewne.

- Szczerze gratuluję, trzecie pacholę powiła – powiedział Witalis, ale jakoś tak bez entuzjazmu. – Wypadałoby może uświęcić powicie sakramentem? By żyć po bożemu – tu spojrzał szczególnie znacząco na Gloriana.

Ten chciał się jakoś tłumaczyć, ale zasadniczy i jak zwykle powściągliwy Dorian załatwił sprawę za nich dwóch.

- Pierdoły kiedy indziej. Dziś co innego wzywa.

- Słucham więc, co jest tak ważnego, że życie z Bogiem w sercu określasz przy tym pierdołą – westchnął ksiądz z wręcz rozdzierającym smutkiem i oparł się wygodniej.

Słysząc jego ton Glorianowi zrobiło się jednak głupio i nawet nieco przykro. Witalis był naprawdę dobrym i cierpliwym kapłanem. W innych okolicznościach pierwszy spieszyłby do ołtarza i nawet ciągnął tam za sobą Igę. Ale tak, nie ma opcji. On jeszcze za bardzo pamiętał Grację. Zbyt wyraźnie widział ją oczami duszy. Czasem nawet, budząc się z pięknych snów zawiedziony był widząc koło siebie Igę, a nie swoją zmarłą żonę. Tak bardzo ją kochał nawet po tych zgoła już dziesięciu latach bezpowrotnej rozłąki. Iga była dobrą kobietą, ale Gracji zastąpić mu wciąż nie mogła. Czuł, że łącząc się więzłem małżeńskim z inną, jednocześnie zdradza pierwszą żonę i uchybia jej robiąc w swym sercu miejsce jeszcze dla kogoś innego. Gryzło go to i uwierało. Nikomu oczywiście się z tego nie zwierzał, niemniej nienawidził takich próśb. Próśb, szczerych i w dobrej wierze poczynionych, o sakramentalny związek z kimś innym niż Gracja. A ksiądz chciał dobrze. Smuciło go to, że Glorian tyle razy przychodził już do niego do spowiedzi czasem tylko z tym jednym grzechem.

Dzieci Gortezji - Tom Pierwszy "Przekleństwo" - planowana korektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz