Poznaj proszę Smyka

260 22 5
                                    

Dom rodzinny Sallow był mały, ale za to bardzo schludny i przytulny. W środku znajdowała się duża izba, podzielona kotarą na dwie części. Pierwsza z nich została urządzona na prosty pokój, składający się z pojedynczego łóżka i biurka. Sebastian powiedział żebym to ja ją zajęła, ponieważ zapewnia trochę więcej prywatności. Domyśliłam się, że była to sypialnia Anne. On zajął łóżko w drugiej części, połączonej z jadalnią oraz małą kuchnią. W domku znajdowało się jeszcze jedno małe pomieszczenie, służące za łazienkę.

Na okrągłym stole, przy którym niegdyś zasiadała cała rodzina Sallow, leżała złożona kartka papieru. Sebastian niepewnie chwycił ją w rękę i rozłożył, by przeczytać pozostawiony list. Po jego twarzy przebiegł cień rozpaczy, który szybko zatuszował. Bez słowa podał mi pergamin.

Sebastianie,

wydarzyło się zbyt wiele, muszę od tego odpocząć.

Tęsknię za wujem Salomonem.

Potrzebuję czasu.

Zawsze będę Cię kochać, ale nie wiem, czy zdołam Ci wybaczyć.

Anne

Podniosłam wzrok na towarzysza, który opadł ciężko na krzesło. Wpatrywał się w wygaszony kominek i miałam wrażenie, że próbuje myślami przywołać zaklęcie Confringo, by razem z nim wyrzucić z siebie negatywne emocje.

- Ten list to dobry znak - zauważyłam. - Anne wciąż cię kocha, bądź co bądź jesteś jej bratem.

- Nie wiem nawet gdzie wyjechała i jak się czuje - załamał mu się głos, odchrząknął delikatnie, by kontynuować. - Cały czas nosi klątwę, jak sobie poradzi? Ominis na pewno wie więcej o miejscu jej pobytu, ale mi tego nie powie.

Usiadłam naprzeciwko, by być na wysokości jego wzroku.

- Obydwoje potrzebują czasu i musisz im go dać - powiedziałam szczerze, patrząc Sebastianowi prosto w oczy. - Anne zapewne będzie potrzebowała go więcej, ale skoro Ominis wie, gdzie się znajduje, to jest w dobrych rękach. Nie pozwoli, by stało jej się coś złego.

Złagodniał trochę i wyciągnął rękę po list. Złożył go z powrotem, cechując się przy tym dużą delikatnością. Zupełnie jakby była to ostatnia pamiątka po jego siostrze.

- Niekiedy brakuje mi cierpliwości - przyznał cicho.

Przytaknęłam lekko, przywołując jedno ze zdarzeń, które wywoływało we mnie ból i gniew na Sebastiana.

Znaleźliśmy wspomnienie Izydory Morganach i użyliśmy go w myślodsiewni w krypcie. We wspomnieniu tym zobaczyliśmy jak czarownica uwalnia ludzi z cierpienia, by wyzbyć ich z negatywnych uczuć. Sebastian był tym oczarowany i dla niego był to doskonały sposób, by pomóc Anne.

Nie wiedziałam jak używać starożytnej mocy w taki sposób. Czułam też, że za wspomnieniem Izydory czai się coś złego i niewłaściwego. Nie powinno się obdzierać ludzi z ich uczuć, nawet jeśli uważało się to za słuszny sposób.

Byłam rozdarta.

- Obrońcy uważają, że pozbawienie kogoś zdolności do odczuwania bólu jest bardzo skomplikowaną, nieprzewidywalną formą magii. Taką, z którą należy obchodzić się bardzo ostrożnie... jeśli w ogóle - powiedziałam niepewnie, przeczuwając nadchodzące kłopoty.

- Aileen - spojrzał mi głęboko w oczy. - Przezwyciężyłaś ich wszystkie wyzwania. W pełni dowiodłaś swojej wartości. Dasz radę. Masz zdolności.

Jego ton brzmiał wtedy tak dosadnie i pewnie. Mimo woli uwierzyłam, że dzięki starożytnej magii mogę pomóc Anne. Spojrzałam jeszcze raz na tryptyk z nadzieją na pojawienie się na nim Izydory, która zakaże nam używać mocy w tej sposób i ostrzeże przed potęgą. Tak się jednak nie stało.

- Proszę, pomów z obrońcami - usłyszałam za plecami błagalny głos Sebastiana. - Jeśli nie dla nie, to dla Anne.

Och, ty głupcze, pomyślałam wtedy, przecież wszystko co robię w tej sprawie jest dla ciebie.

Niedługo po tym wydarzeniu Salomon Sallow przyłapał Sebastiana na używaniu reliktu związanego z czarną magią, przez co były auror stracił życie. Przepełniała mnie wtedy wściekłość, że nie poczekał aż porozmawiam z Obrońcami o sprawie Anne i nie dał mi szansy na dokładniejsze zgłębienie starożytnej magii. Nigdy jednak nie powiedziałam mu o swoim gniewie, ostatnie czego teraz potrzebował, to moje wyrzuty.

- Aileen? - usłyszałam, jak ponownie wymawia moje imię.

Tym razem jednak nie był to Sebastian ze wspomnień, lecz ten tu i teraz, który siedział naprzeciwko. Skarciłam się w duchu, widząc troskę w jego orzechowych oczach.

- Przepraszam, zamyśliłam się.

- Co powiedziałaś profesor Weasley, by ją przekonać? - ponowił pytanie.

Zrelacjonowałam krótko rozmowę z nauczycielką, wspominając o jej zasadach i cotygodniowych wizytach, które zaczną się już w przyszłą niedzielę.

- Wystarczyła sama prawda - zauważyłam. - Nawet nie musiałam wspominać, że czułabym się u niej nieswojo.

Bardzo polubiłam Weasley i okazała się przemiłą osobą, jednak wciąż pozostawała dla mnie obca. U profesora Figa również ciężko było mi się zaaklimatyzować, lecz kiedy już mi się udało, to go straciłam. Sebastiana znałam dużo lepiej, wszak w tym roku szkolnym spędziliśmy razem mnóstwo czasu. Wiele też razem przeszliśmy.

- A kto to Smyk? - zadał kolejny pytanie, lekko zdziwiony nieznanym imieniem.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż tuż przed nasze nosy, na sam środek stołu teleportował się wspomniany przez niego skrzat domowy.

- Panna Jones! - zawołał uradowany, lekko kłaniając głowę. Był wolnym skrzatem, lecz wciąż zostały w nim stare nawyki.

- Smyk! Właśnie o tobie rozmawialiśmy - wskazałam dłonią w stronę Sebastiana. - Poznaj proszę Sebastiana Sallowa.

- Panie Sallow, bardzo miło pana poznać. Panna Jones wiele o panu opowiadała, Smyk cieszy się na to spotkanie - rozpromienił się, po czym zeskoczył ze stołu. Dopiero teraz zauważyłam wielką torbę, którą targał za sobą.

- Czy to moja cap-sakwa? - spytałam pełna nadziei.

- Tak tak - pokiwał uczynnie głową. - Smyk pomyślał, że panna Jones zatęskni za swoimi zwierzętami.

Skrzat z całą pewnością świetnie zająłby się stworzeniami, które zdążyłam uratować i trzymałam ukryte w magicznej torbie, jednak ucieszyłam się, że ją przyniósł. Dzięki niej wciąż mogę pomagać zwierzętom, denerwując przy tym kłusowników.

- Dziękuję, Smyku. Może miałbyś ochotę na filiżankę herbaty? - zaproponowałam, po czym zwróciłam się do Sebastiana, na którego twarzy malowało się niemałe zdziwienie. - Nie martw się, wszystko Ci wytłumaczymy.

Szmaragd i błękit - 1 - Wakacje | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz