Rozdział 8

81 5 0
                                    

    8 maj 1943 rok - równe dwa lata przed zakończeniem wojny, przyszedł kolejny list. Jak zawsze byłam szczęśliwa, z każdej wiadomości od Tomka, ale nie tym razem...

   
     Droga Haniu, nie mam pojęcia jak ci o tym napisać, nie chce tak bardzo Cię zranić, chociaż wiem, że powinnaś o tym wiedzieć. Wczoraj niemcy agresywnie zaatakowali nasz teren, bardzo się staraliśmy, ale dużo osób zginęło. W tym też i twój brat.. Wiem, że będzie ci ciężko, przyjąć tą wiadomość do siebie, bo samemu jest mi trudno. Traktowałem go jak przyjaciela, a nawet jak brata...

                                                             Trzymaj się!

     Zaczęłam wrzeszczeć na cały dom. Wpadłam w tak niewyobrażalny szał. Staciłam brata...kolejna osoba przepadła. Gdy ojciec i Basia wpadli do pokoju, nie wiedzieli co się ze mną dzieję. Dopiero gdy po chwili się uspokoiłam, dałam im list. Nie potrafiłam im tego powiedzieć, nie umiałam.
     Ojciec czytał jako pierwszy, zaraz po pierwszym zdaniu usiadł i złapał się za głowę. Wiedziałam, że mocno to przeżył. Basia zaaragowała bardzo podobnie. Traciliśmy powoli wszystkich...
    - Jednych muszę żenić, a innych pochować - podsumował ojciec, po chwili ledwo podniósł się z łóżka. Był już starszą osobą, nie dziwiłam się jego dolegliwościami. Wyszedł z domu pozbierać myśli. Ja zostałam z Basią. Wiedziałam, że wsparcie moje, jako starszej siostry, jest dla niej kluczowe.
    Musiałam być dla niej oparciem, z ojcem nie dało porozmawiać się o uczuciach, czułam że po śmierci mamy, stałam się drugą mamą dla Basi. Nie mogłam jako matka zawieść, czułam w Basi moją córkę Sare, stąd moja siła do tego wszystkiego...
    Pare dni później, gdy żałoba nie dawała za wygraną, ktoś gwałtownie zapukał do naszych drzwi. Pełni strachu, że to niemcy z zawachaniem otwarliśmy.
     W drzwiach ukazał się Jasiek. Promieniał w czarnym chabicie, a Basia jako pierwsza podbiegła do niego z przywitaniem.
    - Jasiu! - wpadła mu w ramiona - nie zapomniałeś o nas!
    - Prosze się zwracać do mnie, księdzu Janie - zaśmiał się, humor nigdy go nie opuszczał.
    Ojciec uścisnął jego dłoń. Widać było w oczach tą dume z syna, że poszedł taką a nie inną ścieszką.
    - Nareszcie jesteś w domu - powiedziałam w końcu, gdy już wszedł do środka.
   - Niestety tylko na chwile - przyznał - później obowiązki wzywają.
   - Tak się cieszymy, że znalazłeś czas dla starego ojca - mowił ojciec przez łzy - ale zostałeś mi ostatnim synem.
   - Jak to ostatnim!? - wystraszył się - o czym ojciec mówi!
   - Staszek zginął na wojnie - dokończyłam.
   Zapadła cicha. Jasiek o niczym nie wiedział i napewno się tego nie spodziewał.
   - Pomódlmy się za jego dusze w cichy - powiedział po dłuższej chwili, gdzie atmosfera już i tak nie była przyjemna.
    Potrzebowałam dużo czasu żeby pogodzić się ze śmiercią brata, w czym bardzo pomógł mi notesik, który znalazłam już dawno temu. Wylewałam myśli na papier, a że było ich naprawdę sporo, to potrafiłam je pozbierać w całość...

~~~

    Nadszedł 8 maj 1945 roku. Koniec wojny. W końcu przestaliśmy żyć w strachu, ale naszemu kraju była potrzebna ogromna odbudowa, która trwała po wojnie latami. Mimo wszystko wygraliśmy!
    Od dwóch lat nie dostałam ani jednego listu od Tomka, było to bardzo dziwne, po pisał w miarę możliwości regularnie. Nie prafiłam przyjąć do swojej świadomości, że mógł zginąć, lub zakochać się w innej.
     Minęło sporo czasu od wojny. Czytałam swój pamiętnik już z uśmiechem na twarzy, ale w środku z rozpaczy. Brakowało mi go bardzo, nie wiedziałam nawet czy żyje. Chciałam zacząć życie od nowa jak inni, ale nie potrafiłam...
   Pamiętnik stał się moją podporą w codziennym życiu. Oczywiście też kupiliśmy nową maszyne, dzięki czemu wróciłam do szycia i dalej spełniałam się w tym co lubie.
    Nie mając świadomości konsekwencji zaczęłam wypisywać rzeczy w notesie, które przydarzyły mi się w moich czasach. Dużo pisałam o Tomku i Sarze, myślałam, że w ten sposób pomogę sobie psychicznie. Jednak nie przemyślałam jednego - że, ktoś może to przeczytać...
    Gdy kolejna klientka odeszła odemnie, w moim małym warsztacie znalazł się ojciec. Nie wyglądał na zadowolonego, a w ręce trzymał mój notes.
    - Możesz mi do diabła wytłumaczyć co to jest?! - wrzasnął jak jeszcze nigdy.
    - To jakiś notes.. - zmieszałam się.
    - Czy ty masz świadomość dziecko co ty w tym wypisujesz? - warknął - już zapomniałaś o Adamie i zaczęłaś kochać wymyślonego Tomka?! Na rozum upadłaś.
    - Ojcze, Tomek wcale nie jest wymyślony - próbowałam wybrnąć z sytuacji.
    - Ach tak? To przyprowadź go w tym momencie i mi go przedstaw!
    - Nie ma go tutaj...
    - Ha! Czyli miałem racje - rzucił notesem o ziemie - a ta Sara to też twoja fikcyjna córka?
    - Ojcze, nie wiem jak ci to wytłumaczyć - zaczęłam się motać w tym co mówię - po prostu potraktuj to jako jakąś historie, książkę czy coś z tych rzeczy...
    - Dobrze wiem, że to nie żadna książka! - uderzył mnie w policzek - po wojnie tracąc Adama zwariowałaś! Chcesz znać swoje miejsce?
   - Miejsce? O czym ojciec mówi...
   - Znam dobry szpital psychiatryczny.
   - Ojciec nie mówi chyba poważnie!
   - Pakuj się, bo się spóźnimy.
    Rozpłakałam się, a on uderzył mnie ponownie. Nie przemyślałam tego, że przez moje głupie zapiski skończę w psychiatryku. Nie chciałam, nawet mu się tłumaczyć, żeby się nie pogrążać.
   - Jak wyzrowiejesz to porozmawiamy - Basia dawała wrażenie osoby, która się mnie obawiała.
   Nie wierzyłam, że tak to się wszystko dla mnie skończy, nawet ona przeciwko mnie. Wszyscy mieli mnie za wariatkę, a niczego tak naprawdę nie rozumieli.
     Zastanawiałam się jak ojciec znalazł ten notes, przecież miałam go cały czas przy sobie. Może mi gdzieś wypadł? To i tak nie miało teraz znaczenia. Wylądowałam w psychiatryku.
    Najgorsze, że taki ośrodek nie wyglądał jak w teraźniejszych czasach, pomoc w nim niosła różne skutki. Katowali i głodzili chorych tak naprawde za nic.
    Moje dwie próby ucieczki, nie dały żadnych rezultatów. Byłam odcięta od świata i rzeczywistości, jeszcze tym bardziej, że ojciec załatwił mi osobny pokój, żeby nie być zagrożeniem dla innych.
     Nie wiedziałam ile mam w tym ośrodku przebywać, czy ojciec z Basią kiedy kolwiek wrócą. Czy Tomek kiedy kolwiek wróci... W tym odosobnieniu zaczęłam dopiero co wariować i myśleć o swojej śmierci..
    Pierwsza próba samobójcza. Nic. Druga próba samobójcza. Też nic. Trzecie podejście do ucieczki. Też nie udane. Musiałam coś z tym zrobić. Zamknęli mnie w wariatkowie. Przecież tak nie dało się żyć.
     Postanowiłam, że długą ale skuteczną śmiercią będzie wygłodzenie organizmu. Cierpiałam co prawda przed śmiercią, ale nie widziłam innego rozwiązania.

~~~

    Gdy już oczy mi się zamknęły, ciało odmówiło posłuszeństwa, a serce przestało bić, poczułam zimny wiatr na swojej skórze. Myślałam, że to koniec...

Wojenna Miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz