15.Alec

390 33 56
                                    

Love POV

    Siedzę na kanapie w moim salonie i nerwowo bawię się swoimi palcami, wbijając swój wzrok w jeden punkt na podłodze. Od kiedy rozdzieliłam się z Aleciem minęła godzina i od tego czasu, nie ma z nim żadnego kontaktu. Nie mam pojęcia, w jakim jest stanie ani czy Tylerowi nic nie zagraża. Ciągle myślę o wiadomości od Stabiniego i zastanawiam się, do czego był w stanie się posunąć. Gdzieś w środku mnie tli się nadzieja, że to tylko zastraszania, ale nie zrobił nic złego Tylerowi, a on nie odbiera, bo jest na stoku. Niestety jestem też świadoma, że pewnie to mało prawdopodobne, bo w końcu to mafia i ich groźby nie są rzucane na wiatr. Z racji tego, że cała nasza paczka jest ze mną i razem czekamy na jakieś wieści, staram się być twarda i nie dać po sobie poznać, że to wszystko mnie łamie. Gdybym nie musiała udawać i zakładać swojej maski, właśnie pewnie leżałabym w swoim łóżku i po prostu płakała na tę bezsilność.

    - Love. – Słyszę, jednak mam wrażenie, że głos jest jakieś setki kilometrów ode mnie. – Love – ponawia i tym razem czuję też dłoń na moim ramieniu, więc spoglądam na Kendall.

    - Co? – pytam zdezorientowana, dopiero wyrywając się ze swojego dziwnego amoku.

    - Chcesz wody albo może coś zjeść? – pyta z troską, uważnie mi się przyglądając, a ja doskonale widzę po niej, że się martwi. Wiem też, że nie chodzi tylko o mnie, ale i o Tylera.

    - Nie, jest okej. – Odchrząkuję, szybkim ruchem poprawiając swoje włosy.

    - Przecież widzę, że się martwisz – mówi, posyłając mi znaczące spojrzenie, przez co na chwilę przymykam swoje powieki.

    - Jest w porządku – powtarzam dosadnie, nie wiedząc, czy bardziej chce przekonać do tego ją, czy siebie. – Nic im nie będzie. Stabini tylko tak nas zastrasza – dopowiadam, na co dziewczyna bierze głęboki wdech.

    - Chciałabym w to wierzyć, ale dopóki nie zobaczę ich całych i zdrowych, będzie mi trudno – oznajmia, masując się po skroniach, a ja czuję się okropnie na myśl o tym, że muszą przeze mnie tyle znosić.

    - To się już niedługo skończy. Obiecuję – wypowiadam nieco ściszonym głosem, łapiąc z brunetką kontakt wzrokowy.

    Dziewczyna słabo się uśmiecha i ściska moją dłoń. Też staram się odwzajemnić ten uśmiech, lecz trudno mi to zrobić, gdy nie wiem, czy moje słowa będą adekwatne do prawdy. Bo szczerze... Nie mam pojęcia, kiedy to się skończy. To nie jest kwestia jednego, czy dwóch dni. Nie mam nawet pojęcia, jak wyciągnąć mojego ojca z więzienia, a tym bardziej, jak pokonać mafię, która ma doświadczenie w tym wszystkim już tyle lat. Potrafią ominąć policję i wszelkie inne służby, więc jak ja mam im stawić czoła. Właściwie teraz widzę, że nie mamy z nimi żadnych szans. Jeśli gang mojego ojca nie zechce nam pomóc, to całkowicie jesteśmy na przegranej pozycji. Nie myślałam, że kiedykolwiek będę musiała uporać się z czymś takim. Chcę mi się wymiotować, gdy pomyślę o tym wszystkim. Jestem pewna, że mam już pełno siwych włosów, a po tym wszystkim wypadną mi co do jednego. O ile w ogóle to przeżyję. Ale i tak zachowuję zimną krew przed wszystkimi i udaję, że sobie ze wszystkim radzę, bo nie mogą widzieć mnie słabej.

    - Oooo dzięki Bogu! – Słyszę pełen ulgi głos Jaxona, który spogląda w stronę korytarza. I wtedy moje serce zaczyna bić mocniej.

    - Nic wam nie jest – oznajmia Kenzie, która przytula Tylera, a Carlos poklepuje Aleca po ramieniu.

    - Jeny, jak dobrze – odzywa się Kendall, która także podąża do szatyna, żeby go przytulić. – Ale się martwiłam – mówi, podczas gdy ja nadal siedzę na kanapie.

COME BACK TO ME, MY LOST PRINCESSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz