13. Rodzinny biznes Carterów

3.7K 131 167
                                    

Na długiej przerwie udałam się do biblioteki gdzie na spokojnie planowałam odrobić prace domowe, które już zdołali nam zadać nauczyciele. Siedząc sobie spokojnie w jednym z ciemnych zakamarków biblioteki nikt nie rzucał w moją stronę różnych spojrzeń.

Wieść o moim i Tony'ego związku szybko się rozniosła po szkole. Na każdej przerwie posyłano mi najróżniejsze spojrzenia. Niektóre dziewczyny patrzyły na mnie z zazdrością i nienawiścią a inne posyłały mi zwyczajne zaciekawione spojrzenia. Przywykłam już do bycia w centrum uwagi.

- Hej skarbie - zamyśleń wyrwał mnie głos Tony'ego, który po pocałowaniu mnie w czoło usiadł na wolnym obok mnie miejscu.

- Hej - odpowiedziałam posyłając mu uroczy uśmiech.

- Masz plany na wieczór? - zapytał.

- Nie.

- Okej - odpowiedział a ja zmrużyłam oczy dostrzegając jego uśmieszek - To dobrze bo zabieram cię dzisiaj w pewne miejsce.

- Gdzie? - zapytałam zaciekawiona.

- Zobaczysz wieczorem - odpowiedział tajemniczo.

Słysząc chrząknięcie spojrzeliśmy w stronę Dylana, który właśnie stał nad nami.

- Co chcesz? - zapytał niebieskooki wywracając oczami.

- Shane się popłakał bo myślał, że cię zgubił - powiedział obojętnie.

- Debil - powiedział Tony wstając - Widzimy się wieczorem blondyneczko - powiedział składając na moich ustach czuły pocałunek.

- Ekhem ja tu dalej jestem jakbyście niezauważyli - wymamrotał Dylan przez co obydwoje z niebieskookim przewróciliśmy oczami.

- Kocham cię - powiedział Tony wychodząc razem ze swoim bratem z biblioteki.

Reszta dnia w szkole minęła mi spokojnie. Po ostatniej lekcji napisałam do Rossa, żeby po mnie przyjechał. Po kilkunastu minutach mężczyzna zaparkował już swój czarny służbowy samochód na jednym z wolnych parkingowych miejsc.

- Hej - przywitałam się z nim posyłając mu uśmiech, którego nie odwzajemnił.

- Hej - odpowiedział a w jego głosie było słychać zdenerwowanie - Nie zadawaj pytań młoda - powiedział widząc jak otwieram usta by o coś zapytać.

W moment zamilkłam. Jeżeli Ross był zdenerwowany i to tak bardzo jak teraz to oznacza, że coś mu się stało. Albo po prostu moja kochana rodzinka się zebrała w całości. Kiedy każdy z naszej rodziny zjawia się w Pensylwanii oznacza jedno. Kłopoty. Jednak gdyby tak było tata zapewne by mnie już o tym poinformował jak z resztą zawsze.

Kiedy tylko dojechaliśmy pod wielką nowoczesną rezydencję Ross zablokował drzwi w samochodzie przez co posłałam mu pytające spojrzenie.

- Masz się nie denerwować jasne?

- Co? Ross o co ci chodzi? - zapytałam marszcząc brwi.

- Sama zobaczysz - westchnął odblokowując drzwi, które od razu otworzył wysiadając z auta. Poszłam jego śladami.

Wchodząc do domu usłyszałam poddenerwowane głosy z salonu. Ochroniarz stojący przy drzwiach skinął mi głową na powitanie co odwzajemniłam.

Było źle. I to bardzo źle.

Ross gestem ręki wskazał żebym udała się do salonu co zrobiłam. Widząc mnóstwo znanych mi zmarszczyłam brwi.

- Co się tu dzieje? - zapytałam sprawiając, że każdego wzrok padł na mojej osobie.

Inna niż wszystkie•Tony MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz