×9×

1K 38 126
                                    

Tw - sceny +18, to mój pierwszy raz pisząc lemona
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Rebecca jest dla niego idealna.- powiedział, popijając kolejną butelkę flaszki.
-Oczywiście że jest.- powiedział sarkastycznym tonem Pete.
-Słuchaj, już od kilku godzin wysłuchujemy jak go kochasz. Jest to dość nudne.- powiedział podirytowany całą sytuacją Michael.
-Może powinienem. Ale jak na razie tylko wam mogę się wyżalić.
-Gościu, powinieneś się cieszyć że dajemy ci się w tym momencie napić. Pamiętaj że nie za każdym razem będziemy ci na to pozwalać, "tylko dlatego, bo go się zakochałeś".
-Ta, co to za kampania do picia.

Po jakimś czasie, Stan wyruszył w stronę domu, bez wcześniej wspomnianej już "kampani". Wszedł do środka i zastał matkę na środku salonu.

-Stanley, dlaczego wróciłeś tak późno? Jest dwudziesta trzecia!- matka podeszła bliżej i zaczął się modlić, by nie wyczuła alkoholu, lecz niestety jego modły wyszły na marne.- Stan.
-Mamo, to nie tak-
-A jak? A jak?! Ty masz dopiero szesnaście lat, już zacząłeś pić?!
-Przysięgam że nie piłem!
-Marsz na górę. Porozmawiamy jak będziesz trzeźwy.

Jak matka kazała, także zrobił. Wszedł do pokoju zamykając drzwi i runął na łóżko. Wziął telefon do ręki i zobaczył wiadomości od Kyle'a. Nie chciał ich odczytywać, ale postanowił, że do niego napisze.

-"Przepraszam Kyle, jutro nie będzie mnie w budzie. Gorzej się czuje, możliwe że jestem chory."
-"Spoko, przyniosę ci pracę domową."

***

-Kyle, o co chodzi?
-Słuchaj, bo jest sprawa.. nie kocham cię już tak samo jak kiedyś. Dalej chce się z tobą przyjaźnić, ale nie chce już być z tobą w związku. Mam nadzieję, że zrozumiesz.

***

-Jak tam z Rebeccą?
-Zerwaliśmy ze sobą.- Brunet pomrugał oczami.- co ty taki zdziwiony?
-Myślałem że jednak.. wybierzesz ją..- usłyszał w odpowiedzi śmiech rudego.
-Stan. To oficjalne. Ja chcę być z tobą z związku.- chłopak pochylił się nad nim i go pocałował.

W odpowiedzi, Stan położył rękę na jego szyi. Spojrzeli sobie w oczy i zostali tak chwilę.

-Kyle, jesteś pewny że chcesz ze mną być?
-Jestem bardziej niż pewny, Stanley. Ja nie chcę być "tylko w związku", ja chcę ogółem robić to co pary. Chce cię całować, chce cię trzymać za rękę, chce cię kochać całego.- po tym znów go pocałował.

Nie był to już delikatny całus, tylko normalne pocałunki, które z obu stron zaczęły się robić bardziej łapczywe. Po nie całej minucie zabrakło im tchu. Oderwali się od siebie i patrzyli na swoje czerwone twarze.

-Jesteś cały czerwony.- zaśmiał się Stan.
-Tak samo jak ty.- rudy również się zaśmiał.

Rzucili się na siebie po odzyskaniu tchu. Rudy wylądował nad niższym chłopakiem. Czuli jak ich ciała ocierają się o siebie. Podobało im się to. W końcu starszy chłopak poczuł jak młodszy wpycha mu język do ust. Nie sprzeczał się. Uchylił usta i dał mu się całować. Oboje zaczęli pojękiwać. Nie można sobie było wyobrazić jacy wkręceni byli.

-Stan, ja..-
-Zróbmy to.
-Co-?
-Błagam, tak długo się hamowałem. Chce cię całego.
-Jesteś tego sto procent pewien?
-Jestem bardziej niż pewien, Ky.

Znów zaczęli się całować. Ogółem to oboje stracili hamowanie. Rudy chłopak zaczął go obmacywać, by dowiedzieć się, na ile może sobie pozwolić. Z każdym dotykiem przyjaciel odpowiadał mu jękami lub pomrukami z przyjemności. W końcu brunet dorwał się do szyi starszego. Tamten podparł się jedną ręką, a drugą złapał go w pasie. Oboje poczuli jak ich przyrodzenia się o siebie ocierają. To zdecydowanie było to. Nie mieli zamiaru przestać.

Po chwili przytulania i ocierania swoich ciał o siebie, Kyle chwycił za gumkę od spodni i popatrzył na niego, łapiąc się za szyję.

-Zrobiłeś mi malinkę.
-Możliwe. Chce byśmy oboje wiedzieli, że już jesteś mój.
-Stan. Czy ja na pewno mogę cię teraz rozebrać?
-Jestem pewny. Proszę, po prostu to zrób.- na te słowa, wyraz twarzy Kyle'a złagodniał.

Stanley mu ufał bardziej niż komuś innemu. Rudy zdawał sobie z tego sprawę. Sam by dał wszystko, aby Stan nigdy nie został skrzywdzony. Postanowił jednak że trochę się z nim podrażni. Podwinął mu koszulkę i zaczął delikatnie jeździć ręką po jego brzuchu. Niższy chłopak zaczął odczuwać przyjemne dreszcze. Nie lubiał jak ktoś się z nim drażni, ale to było co innego. Chciał tego. Chciał aby on go dotykał. Nie ważne w jaki sposób. Liczył się tylko on.

-Kyle, nie drażnij się.. proszę, dotykaj mnie..
-Twoje reakcje mówią mi, że jednak trochę chcesz bym się z tobą drażnił.- zaśmiał się cicho i go pocałował.

Znów zsunął dłoń na gumkę od jego spodni. Nie przestawali się całować. Zsuwał mu spodnie, pogłębiając pocałunek. Rudy spojrzał na widoczną już lepiej erekcję i zrobił się bardziej czerwony, niż jego włosy.

-Jesteś cały czerwony.- zaśmiał się Stan.
-Oj, cicho!- w odpowiedzi brunet usłyszał śmiech i szturchnięcie w klatkę.- po prostu.. pierwszy raz widzę przed sobą faceta, z którym będę się kochał. Pytanie nie na miejscu, ale.. robiłeś to z facetem?
-Dlaczego pytasz?
-Po prostu.. wiem że byłeś w związku z Wendy, ale z jakiegoś powodu ciekawi mnie czy robiłeś to z facetem.
-Nie, ale..
-Dotykałeś się tam..?
-Tak.. japierdole, Kyle, zawstydzasz mnie!- zasłonił ręką twarz.

Bez zastanowienia, starszy chłopak zaczął rozbierać siebie. Przyglądał się nadżmiałemu członkomi przyjaciela, jakby nie wiedział, co ma właściwie zrobić. Szczerze mówiąc to nie za bardzo wiedział. To był ich wspólny pierwszy raz z facetem.

Po dłuższej chwili przygotowania się fizycznie jakże i mentalnie, Kyle w końcu w niego wszedł. Usłyszał od niego ssyknięcie z boku, jakże i przyjemności.

-Nie za bardzo boli..?- powiedział troskliwym tonem.

Niższy chłopak jedynie mu odkiwał na "nie". Po dłuższej chwili przyglądania się w ciszy, rudy w końcu zaczął powoli się ruszać. Dźwięki które wydobywały się z ust Stana, zlewały się z tymi, które wydobywał Kyle. Było im przyjemnie. Stan nie mógł w to uwierzyć. Miłość jego życia właśnie się z nim kochała. Co chwilę się całowali i śmiali do siebie. W końcu oboje doszli do upragnionego końca. Rudy chłopak wylądował na przyjacielu. Zaczęli oboje dyszeć, próbując złapać oddech. W końcu rudy z niego zszedł. Oboje usiedli.

-A- a więc..?
-"A więc", co?
-No.. czy jesteśmy parą?
-A jak myślisz, idioto?- znów usłyszał ten wspaniały śmiech.

Resztę dnia spędzili na rozmawianiu, śmianiu się, przytulaniu i tak dalej. W końcu byli szczęśliwi. Chociaż Stan, nie mógł w to uwierzyć. Modlił się, aby to nie był sen.

***

I tak oto z 1021 słowami, kończymy tę książkę. Dzięki za pozytywny odzew i ogółem za komentarze. Nie mam nic więcej do powiedzenia, więc to na tyle!


~Kyle

I think youre really cool | StyleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz