2🪷🥀Spicynoodles🥀🪷2

104 9 6
                                    

3 osoba pov*

Mijały godziny potem dni, tygodnie i miesiące. Zespół tracił nadzieję na odzyskanie MK, a Red Son cierpiał raniony przez samotność. Utrata ukochanego skrzywdziła go najbardziej. Nie mógł się pogodzić z tym że może już nigdy go nie ujrzeć. Uśmiechu, radości czy nawet głupstw jego partnera. Szukał z początku samodzielnie lecz po czasie się poddał. Rodzina Bull Kinga zamartwiała się o syna który jadł już okazyjnie gdyż  stwierdzał że nie jest głodny. Red Son całe dnie spędzał w łóżku płacząc lub odwiedzając ciało następcy Monkey Kinga.

Dziś kolejnego dnia nie zapowiadało się innaczej. Red Son nawet nie tknął posiłku. Przebrał się i ruszył do szitala. Wszyscy znali go z regularności odwiedzin więc nie zdawali się reagować. Usiadł obok chłopaka i szeptał.
- Proszę wróć. Nie daje rady. Błagam cię, bez ciebie życie nie ma sensu. Obudź się. Chcę ujrzeć twój uśmiech.- słowa te powtarzały się a z oczu Red Sona leciały łzy. To już nie była iskra czy płomień. Nadzieja Red Sona dziś umarła. Stracił optymistyczne myśli o tym że wróci że znów będą razem.

Wrócił do domu, zamknął drzwi od pokoju. Chciał dołączyć do niego. Poddał się pragnąc umrzeć na wieki. Gdyby nie reakcja Iron Fan pewnie by do tego doszło. Wywarzyła drzwi złapała nóż który trzymał jej syn. Szeptała słowa pocieszenia próbując dodać otuchy jej synowi.

Otucha jednak przyszła sama gdy telefon ze szpitala zadzwonił z informacją nazwaną błogosławioną. MK się obudził i żyje. Jego ukochany płomyk nadziei, jego iskra. Red jednak nie reagował tylko patrzył pusto. Minęła mu tak cała noc. Świadomość że prawie skrzywdził MK zostawiając go samego.

Łzy gdy słońce wstało spłynęły mu po policzku, a sam z prędkością światła wybiegł przytulić swego ukochanego. Wbiegł do sali i rzucił się obemując ukochanego.
- MK jesteś z nami- szeptałam tak cicho że gdyby nie to że był przy jego uchu pewnie nie dotarło by to do niego.
- Red co się stało wyglądasz okropnie?- wychrypiał ledwo przebudzony młodzieniec, który już wczoraj wieczorem był zasypany miłością przyjaciół i mentorów.
- Tak długo cię nie było. Proszę nie opuszczaj mnie. Nie znowu. Już nigdy- szeptał dalej Red Son płacząc gdy iskra znów zapłonęła. Iskra nadziei która niedawno zgasła.

Zostawiając ich w tej radości wracamy do nich już gdy uczeń mędrca jest już w pełnym zdrowiu, a Red Son musi mu coś powiedzieć.

Spotkanie było ustalone w domu MK by ten się nie przemęczał. Red Son przybył i usiadł biorąc głęboki oddech.
- Powinienem powiedzieć ci o tym co prawie zrobiłem - powiedział czerwono-włosy.
- Red wszystko okej?- MK zmartwiony złapał chłopaka za rękę dodając otuchy.
- Ja... tego wieczoru gdy się obudziłeś straciłem nadzieję... i ja... chciałem się zabić... straciłem sens życia. Bez ciebie nie mogłem żyć- Red Son zaczął płakać, a jego partner przytulił go i tłumaczył że jest już dobrze, że będzie ostrożny i nigdy go nie opuści.

Miłość jest cudowna ale zabójcza. Jeden krok i albo będzie pięknie albo wpadniemy w otchłań. Dlatego proszę podejmujcie decyzję ostrożnie i żyjcie nie tylko dla innych ale także dla siebie. Życie jest tylko jedno więc ceńcie je jak możecie.

-------------
Czy w końcu napisałam part 2. Tak :>
W skrócie chce wam powiedzieć że zaniedługo egzaminy i mam załamkę. Mam nadzieję że przecieki z Podlasia będą jak co roku xD

Monkie Kid OneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz