Rozdział 4: Co tu się do cholery dzieje?

273 16 11
                                    

 
  Obudziłam się dalej lekko nie kontaktując ze światem. Dopiero po tym poczułam czyjąś rękę w okół mojej talii. Lekko spojrzałam za siebię, a moim oczom ukazał się Chris. Spanikowałam i próbowałam uciec, widząc jak ten już wcale nie spał, a przyglądał mi się z wielką ciekawością. Czując jak próbuje się wywinąć tylko mocniej mnie objął. Momentalnie odepchnęłam go od siebie, nie protestował tym razem. Wstałam szybko z jego łóżka i odetchnęłam.

—Czy my... Upiłam się?— Powiedziałam dalej lekko zdziwiona.

—A gdybym powiedział ci, że tak?— Odpowiedział mi z szerokim uśmiechem na twarzy, oczywiście widziałam już, że tylko sobie "żartuje".

—Nie strasz mnie tak. To nie jest śmieszne. To, że zgodziłam się na udawanie twojej dziewczyny, a raczej ty to na mnie wymusiłeś nic nie znaczy.— Powiedziałam równie oschle, co on w większości przypadków do mnie.

  Na te słowa Chan wyszedł z pokoju z dość obojętnym wyrazem twarzy. Tak jak już dużo razy powtarzałam doprowadzał mnie do szału. Zachowywał się jak jakiś niewyżyty nastolatek. Najpierw udawał, że jestem nikim, tylko bezużytecznym śmieciem, a potem rozpromieniony przytulał mnie gdy spałam. Do tego udawał, że jestem jego dziewczyną. To mi wszystko tak mieszało w głowie...

  Nagle z moich rozmyśleń wybudziły mnie strzały. "Co do cholery?" Pomyślałam, po czym wychyliłam się lekko zza drzwi pokoju. Zamarłam widząc postrzelonego Chrisa w ramię, a do okoła niego innych członków mafii.

—Y/n. Enhypen tu po Ciebie było. Uważaj na nich.— Powiedział w moja stronę Changbin.

  To co się tu działo było straszne. W przeciągu pięciu minut siedziałam już z chłopakami w vanie, jadąc przy tym do lokalnego szpitala, Chris ledwo co siedział na swoim miejscu oparty o mnie, co chwila syczał z bólu gdy samochód chociaż trochę się przechylił lub podskoczył. Oczywiście nie był to prawdziwy szpital. Lekarze, którzy  tam pracowali brali to miejsce za dodatkowy dorobek. To była tak zwana czarna robota, ale wiedziałam, że Chan inaczej nie uzyska pomocy.

—Mimo, że to czarna robota może wejść tylko członek rodziny. Jest ktoś?— Zapytał jeden z lekarzy.

  Nagle poczułam wzrok każdego na sobie, no chyba im się coś pomieszało w głowach. Nagle usłyszałam jak Felix do mnie szepcze.

—Powiedz, że jesteś narzeczoną.— Wyszeptał w moją stronę i błagalnie na mnie spojrzał.

—Popierdoliło Cię? Nie ma mowy, a jak ktoś się dowie?— Odpowiedziałam mu ale było już za późno. W tej chwili odezwał się Hyunjin.

—Y/n jest narzeczoną pana Bang. Może wejść prawda?— Zpytał się lekarza.

—Ależ oczywiście.. proszę za mną.— Lekarz ruszył w stronę sali Chrisa.

  Gdy szłam do sali chłopacy dyskutowali między sobą. Hyunjin jedynie posłał mi złośliwy uśmieszek. Mimo, że go lubiłam miałam ochotę go rozszarpać. Wiedziałam, że to kłamstwo na pewno wyjdzie na jaw, bo Hyunjin nie umie się czasami przymknąć, a ja będę miała wtedy dość duży problem z wyjaśnieniami.

  W końcu zobaczyłam salę Chana, a potem niego. Weszłam do środka, a lekarze odeszli. Cały czas spał, wyglądał jakby trzymał się dobrze, wszystkie włosy opadały mu na oczy. Więc postanowiłam odgarnąć je do tyłu. Wtedy zauważyłam, że on wcale nie spał a tylko udawał. Wpatrywał się we mnie swoimi dużymi brązowymi ślepiami.

—Y/n, jak się tu dostałaś?— Zapytał, a moja dusza prawie opuściła moje ciało, na prawde sądziłam, że spał.

—Byłam pewna, że śpisz.— Wydukałam z siebie cicho prawie wywalając się przy tym na podłogę.

Diabeł Tkwi W Szczegółach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz