Rozdział 8: Czyli to byla tylko ustawka?

249 17 17
                                    

(Tak jak zawsze, przypominam, że relacje między bohaterami nie są prawdziwe. To jest fan fiction.)

Chan pov:

  Pojechałem razem z chłopakami do siedziby Enhypen. Po drodze Y/n zalewała mnie wiadomościami co się dzieje i czy jej brat jest żywy. Ignorowałem ją, to nie był moment na pogaduchy.

  Kiedy już wysiedliśmy przed budynkiem nikogo nie było, nawet ochroniarzy. Pokazałem innym by rozdzielili się na dwie strony, ja za to wkroczyłem do środka. Jednak znów, nikogo tam nie było. Zaniepokoiłem się, czy to była tylko ustawka? Nerwowo zacząłem chodzić po pomieszczeniu szukając kogokolwiek. Niestety, nikogo nie znalazłem.

  Moje podejrzenia co do tego całego podstępu były coraz większe, w końcu jak mieliby porwać brata Y/n? BTS było zbyt silne, by pozwolić sobie na coś tak prostego.

  Jeszcze chwilę chodziłem tak po budynku, do puki chłopacy nie zasygnalizowali mi, że rzeczywiście nikogo nie ma. Lekko zirytowany tą wiadomością kazałem im się pakować spowrotem do auta.

Y/n pov ( w międzyczasie):

  Siedziałam na kanapie i zalewałam Chrisa wiadomościami, nie odczytywał. Czy coś mu się stało? Pisałam też do innych, zerio odpowiedzi.

  Nagle usłyszałam, jak ktoś nerwowo szarpie się z klamką od drzwi wejściowych. Wstałam z kanapy i wychyliłam się zza rogu  salonu, wtedy zauważyłam, że to wcale nie był nikt z SKZ, gdyby był dawno znajdowałby się  już w środku.

  Poddnerwowana i zestresowana tą całą sytuacją sięgnęłam po broń z blatu kuchennego i pobiegłam, a raczej w szybkim tempie zakradłam się do pokoju, gdzie schowałam się pod łóżkiem. Osoba nie znająca tego pomieszczenia, nie zdawałaby sobie z tego sprawy. Pościel zasłaniała całe łóżko, sięgała podłogi.

  Moje serce biło jak szalone kiedy usłyszałam strzał w nawiasy drzwi, a potem wejście do środka. Przywitały mnie monotonne rozmowy dwóch członków Enhypen.

—Jungwon, rozumiem, że jesteś szefem, ale nie sądze, żeby ona tu była.— Odezwał się jeden z męskich głosów, nie mogłam jednak rozpoznać, kto to był.

—Cicho Jay. Nie mam teraz czasu na twoje głupie "założenia", to ty podczas tych wzzystkich akcji najczęściej obrywałeś. Zamknij dziób.— Odparł lekko zdenerwoany przywódca.

  Cały czas leżałam pod łóżkiem, jedna moja dłoń leżała na mojej buzi, by przypadkiem nie wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Ku mojejmu zdziwieniu nagle usłyszałam krzyk Changbina.

—Y/n! Jesteś tu?! Oh- —Skończył swoją wypowiedź, gdy zauważył wrogich mu mężczyzn.

  Słyszałam jak do salonu wkracza coraz więcej moich kolegów. Uśmiechnęłam się szeroko dalej czekając na dalszy rozwój tej sytuacji.

                                                                                   

Jako iż nie chcę opisywać wam  tych brutalnych scen, powiem tylko, że trochę się pozszarpali i wygonili Enhypen grożąc im napadem 🥰 - Wasza kochana autorka
                                                                                   

  Kiedy usłyszałam, że już po wszystkim powoli wyczołgałam się spod łóżka, odkładając broń na stolik nocny obok niego. Odetchnęłam z ulgą.  Wszyscy członkowie wpatrywali się we mnie ze zdziwieniem, pewnie nie dowierzali, jak się tam zmieściłam.

—Y/n wszystko okej?— Zapytał Jisung przyglądając mi się i dogladając, czy wszystko ze mną okej.

  Ja jedynie pokiwałam głową z uśmiechem.
Wszyscy cieszyli się, że wyszłam z tego cała zdrowa, a przedewszystkim żywa. Jednak była tu też osoba, która zostawiała po sobie dużo do życzenia. Oczywiście był to Chris AKA* mój formalny mąż. Wpatrywał się we mnie swoim oschłym i zimnym wzrokiem zosatwiając przy tym gęsia skórkę na moim ciele.

Diabeł Tkwi W Szczegółach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz