Rozdział 13: Niespodzianka!

247 19 14
                                    

(Już pewnie wiecie bo przypominam wam w każdym rozdziale, ale wolę być ostrożna. Pamiętajcie, że relacje między postaciami nie są prawdziwe, a wydarzenia w ff nigdy nie miały miejsca.)

   Chan obudził mnie, akurat muszę przyznać, że bardzo przyjemnie mi się spało. Nawet nie przejmowałam się tym, co stało się wcześniej z Jisungiem.

   Wyszykowałam się, założyłam krótkie jeansowe spodenki i koszulkę z nadrukiem kwiatów. No cóż, w ogóle nie przypominałam żony założyciela drugiej największej mafii znanej w Seoul.

   Kilka minut później wypisaliśmy się z pokoju i oddaliśmy klucze do recepcji. Cicho westchnęłam napawając się jeszcze chwile pięknym, różanym zapachem hotelu i jego wystrojem. Obróciłam się na lewej nodze i wyszłam z hotelu razem z Chanem.

   Nie później niż dziesięć minut temu pojechaliśmy taksówką na prywatne lotnisko, które z resztą nie było nasze. Podróżowaliśmy nielegalnie. No ale kto bogatemu zabroni?

   Na miejscu czekał już nasz samolot. Był on mały, idealnie przystosowany dla dwóch osób i obsługi. Z głośnym westchnięciem pożegnałam się z Chorwacją i jej pięknem. Mimo, że "miesiąc midowy" nie poszedł najlepiej nigdy nie zapomną tego miejsca.

  Podróż była... cóż... bardzo nudna. Próbowałam jakkolwiek nawiązać jakąś rozmowę z Chrisem ale na nic.

—Nie ważne...—

—Nie obchodzi mnie to—

—Przestań gadać—

—Daj mi spokój—

Powtarzał się cały czas mężczyzna, a ja jedynie kręciłam oczami na jego uwagi. Jaki on był nudny... kiedy akurat chciałabym dostać od niego chociaż trochę uwagi on totalnie mnie olewa!

Minęły godziny i w końcu pojawiliśmy się na miejscu w naszej siedzibie... Nikt jednak nie pojawił się by nas przywitać. Nie miło...

Weszliśmy do środka, o mało nie dostałam drzwiami w nos od Chana. Głośno prychnęłam i odłożyłam swoje dwie walizki na bok przedpokoju.

Było bardzo cicho... Dlaczego? Gdzie był Han? Powiedział, że skontaktuje się ze mną kiedy tylko wrócę. Chris również wydawał się cichy, jakby się skradał... jakby... coś się działo? Widziałam, że miał swój pistolet przy pasie, jedną ręką sięgnął po niego i zaczął powoli poruszać się po pomieszczeniu.

Ja szłam za nim, powoli zaczynałam się niepokoić tą całą sytuacją. W całym pokoju było słychać tylko nasze nierówne oddechy i cichy stukot podeszw od butów.

Gdy weszliśmy głębiej do salonu zauważyliśmy ENHYPEN. A do okoła nich ustawionych chłopaków z naszej mafii, przywiązanych do krzeseł.

—No więc  Bang, ujdzie wam to na sucho jeżeli opuścisz broń... Myślałem, że potrącenie Y/n w Chorwacji na waszym uroczym wyjeździe dało Ci trochę do myślenia... a jednak nie. Nari świetnie poradziła sobie z namieszaniem Ci w głowie.— Zaśmiał się lider, wpatrując się w nas mrożącym krew w żyłach wzrokiem.

—Co w ogóle mają do tego inni?! W końcu to my dwoje jesteśmy tutaj waszym celem tak?!— Krzyknęłam w stronę członków naszych "wrogów".

—Biedna... Naiwna Y/n... Głupia Y/n.— Zaczął nagle Jay, wpatrując się we mnie obojętnym wzrokiem. —To nie jest jakaś bójka na ulicy.. żeby gadać takie głupoty... Wiem, że jesteś dalej przyzwyczajona do tego swojego zwykłego i normalnego życia, ale to nie jest bajka kochana, tutaj Chris Cię nie uratuje... twój kochany mężulek.  Oczywiste jest to, że wzięliśmy chłopaków z waszej bandy niepełnosprawnych na okup.— Przekręcił oczami mężczyzna.

  —Ja Ci zaraz...— Zaczął Chris, który rzucił się na chłopaka.

Szybko jednak zamilkł, kiedy poczuł, że z tyłu jego głowy jest coś zimnego, lufa odbezpieczonego pistoletu. Chan powoli uniósł ręcę, odłożył swoją broń na ziemię i kopnął ją w moją stronę.

Ja również powoli podniosłam broń i zaczepiłam ją o pasek swoich spodni. Mężczyźni z przeciwnej grupy przypatrywali mi się, czy przypadkiem nie robiłam niczego głupiego.

Popatrzyłam na biedych chłopców z naszej grupy, związanych i lekko poobijanych... Wtedy właśnie obudził się Han, który nerwowo zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, próbując w tym samym momencie uwolnić się z lin.

—Jisung przestań!— Krzyknęłam w jego stronę.

Byłam przerażona, czułam jak w moim gardle powoli pojawiała się ta gula, przez którą ledwo co umiałam z siebie wydusić słowo.

—Co mam zrobić... byście ich zostawili...?— Zapytałam cicho, próbując się przy tym uspokoić.

Moje ręcę trzęsły się jak szalone. Nie wiedziałam co mówię! Nagle odezwał się Jake:

—To proste, pójdziesz z nami, a my zostawimy twoich w spokoju... Oczywiście możesz się nie zgodzić, ale chyba nie chcesz by oni zginęli.. prawda?— Zapytał z aroganckim uśmieszkiem chłopak, wpatrując mi się w oczy pełne łez.

Spojrzałam na Chrisa, który już leżał na ziemi obezwładniony przez resztę. Jedynie kiwnęłam do niego głową.

—Dobrze, pójdę.— Zgodziłam się po czym zostałam skuta przez Jaya. (jakkolwiek się to  odmienia)

—Y/n nie! Ty nie wiesz w co się pakujesz dziewczyno!— Krzyknął w moją stronę Chris.

—Lepsze to niż śmierć waszej ósemki. Nie dramatyzuj tak.— Odpowiedziałam mu, próbując zachowywać się z dumą i odwagą... której nie miałam.

—No to co? W drogę!— Powiedział lider ENHYPEN po czym wziął mnie za kajdanki i poprowadził do wyjścia.

Za nim podążyli wszyscy inni, zostawiając ósemkę "moich" w siedzibie samych.

..........................................................................

Słowa: 888

Siemano!

Ogółem to wiem, że ten rozdział jest bardzo krótki, ale chciałam żebyście mieli co czytać, plus wolę opisać dalszy ciąg tej akcji w następnym rozdziale by zachować jakąś estetyczność.

Piszę to o drugiej w nocy więc miejcie na uwadzę to, że mogą się tu pojawić jakieś błędy ortograficzne lub interpunkcyjne.

Ale jeżeli dalej uważacie, że to za mało i potrzebujecie więcej to serdecznie zapraszam was do mojego oneshota "I choose you!"

Ps. Obiecuję, że następny rozdział będzie taki dobry, że wam buty z nóg spadną normalnie.

Do zobaczenia w nastepnym rozdziale!

Diabeł Tkwi W Szczegółach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz