Po trzech dniach wreszcie wróciłam do willi Monetów. Od razu po przyjechaniu zadzwoniłam do Mony, która się rozpłakała na mój widok. Rozmawiałyśmy przez dobre 2 godziny, ale w pewnym momencie usłyszałam głos Shane'a:
-Hailie, czas na kolaaaaaacje!
Pożegnałam się z Moną i zeszłam na dół. Przy stole zobaczyłam wszystkich braci, oprócz Willa i Tony'ego
-Gdzie jest Will?-zapytałam
-Chory-odpowiedział Dylan
-Co mu jest-zapytałam zatroskana
-goraczka 39,5 stopni, ból głowy i gardła+brzucha-odpowiedział Vincent
Nie cierpiałam kiedy Will był chory. Will wtedy siedział w swoim pokoju i ciągle kichał lub kaszlał. Chłopaki przynosili mu obiad do pokoju. A no i Will wtedy ciągle spał. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Tony'ego:
-40,7 stopni, musimy jechać z nim do szpitala, leki nie pomagają
-dobra, zadzwonię po karetkę, nie ma czasu-odpowiedział zmartwiony Vincent
Nigdy nie widziałam Vincenta w takim stanie. Po chwili ratownicy zabrali Willa na podstawowe badania. Potem, wtulona w Shane'a zasnęłam.
/////////////////////////////////////////////////////////////
przepraszam że taki krótki, ale moja BFF przychodzi u mnie nocować. Obiecuję, że jutro spróbóje napisać roździał na 1000 słów :) Pamiętajcie o komentarzach
163 słowa
Nati <333