XXVIII

391 20 6
                                    

-Gavi-

Właśnie wyszedłem spod przysznica. Ubrałem się w moją ulubioną piżamę i poszedłem do pokoju. Na łóżku rozjebał się już Vini.

- Kochanie... - spojrzałem się na jego wymownie.

- Chodź, a nie narzekasz - położyłem się na nim. - Kotku bardziej w prawo - przesunąłem się i przestałem go dusić. - O tak dziękuję.

- Mogę się przytulić? - kiwnął głową, a ja zacząłem mocno go tulić.

- Kocham Cię - zaczął miziać mnie po głowie.

- Vini... kiedy im powiemy? - przymknąłem oczy.

- Wszyscy wiedzą - pocałował mnie w czółko.

- Nie... chodzi mi o kibiców... - położył swoją ręke na moim barku.

- Zobaczymy - co chwile zmieniał położenie ręki.

- No dobrze... poprostu... - zjechał ręką do moich pośladków. - Vinícius! - jak oparzony zabrał rękę.

- Przepraszam... słucham Cię, słucham - wrócił do moich pleców.

- Boję się, że oni... źle zareagują... - znowu zjechał tam rękami.

- Słuchaj niektórzy będą mieli pretensje, że nie jestem Pedrim - zaczął ściskać mój pośladek. - Ale spójrz na to z tej strony... liczy się nasze szczęście

- No tak masz rację - klepnął mnie po nim. - Możesz uspokoić hormony?

- Oj no daj mi chociaż to robić - znowu zaczął go ściskać.

- No dobra, ale obiecaj mi, że nigdy nie będziesz się zachowywał jak on, albo Xavi - położyłem się inaczej i teraz zamiast bokiem leżałem na brzuchu.

- Obiecuje Gaviera - uśmiechnął się delikatnie.

- Gavira Vini... Gavira... - on się nigdy nie nauczy. Chyba muszę się przyzwyczaić.

~Zakończmy tę wojnę Gaviera~ Vini Jr x Gavi ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz