Rozdział 2 - One More Light

318 7 0
                                    

- Hej! Wstawaj! Nie waż mi się zasypiać - Wołał do mnie mężczyzna obok, który dość mocno zaczął mną potrząsać. Zdziwiona popatrzyłam na niego, nie wiedząc czego ode mnie chce. Przecież tylko sobie spoglądałam, na tlące się w tle światełka. Choć prawdę mówiąc, zostało już tylko jedno. Chciałam się ruszyć, jednak nie byłam w stanie. Próbowałam mu coś powiedzieć, ale tutaj też nie wyszło. Nie mogłam nic zrobić, nawet kiwnąć palcem.

- Czekaj.. Nie możesz tutaj zostać, zabiorę cię stąd. Jesteś cała przemarznięta! Ale nie martw się, bo znajdujesz się w bezpiecznych rękach, nie musisz się już o nic martwić. - To mówiąc, chwycił mnie jakbym była zabawką, która niewiele więcej waży od zwykłej, szmacianej lalki, po czym przerzucił mnie przez swoje ramię. Pomimo uśmiechu malującego się na jego twarzy, wydawał się mocno zmartwiony mną, co na swój sposób mnie ucieszyło. To było miłe, że ktoś się martwił z mojego powodu, bo oznaczało, że kogoś jeszcze obchodzę. Przyjemna odmiana, pomimo tego, że był to ktoś całkowicie obcy. Ktoś, kogo kompletnie nie znałam. Właściwie to człowiek ten mógł zrobić ze mną wszystko w chwili obecnej, bo z osłabienia, nawet nie mogłabym się mu przeciwstawić. I choć się trochę bałam, tak troska, jaką mi okazał, była czymś na tyle kojącym, że postanowiłam mu zaufać. Zresztą i tak nie miałam wyjścia.

Nie wiem jak długo tak podróżowaliśmy, lecz moja głowa kołysząca się na lewo i prawo w połączeniu z solidnym przemęczeniem dała mi do zrozumienia, że za chwilę pójdziemy spać. W końcu byłam już w „bezpiecznych rękach i o nic nie musiałam się martwić".

*

- Oho.. Nasza mała księżniczka się obudziła - zawołał przede mną uśmiechnięty mężczyzna. Osoba, która wczoraj mi pomogła. I choć w pomieszczeniu panował półmrok, tak wszędzie rozpoznałabym ten uśmieszek, którym poprzedniego dnia mnie obdarował. Ponownie chciałam mu coś odpowiedzieć, lecz z moich zmarzniętych ust nie wydobył się żaden dźwięk. Jedyne co mogłam robić, to rozglądać się na lewo i prawo.

W zasadzie to nie wiedziałam, jak długo byłam nieprzytomna. Musiałam zasnąć podczas drogi, bo w ogóle nie przypominałam sobie momentu, w którym się tutaj znalazłam. No właśnie co to za miejsce? W tle grało radio, lecz na tyle cicho, że nie byłam w stanie rozróżnić, co to za utwór grany był. Z dala można było zobaczyć kominek, który ogrzewał pomieszczenie, a który jednocześnie rozświetlał resztę mieszkania, rzucając od czasu do czasu ciekawy cień. Po chwili dało się zauważyć również stare obrazy umieszczone na ścianach. Część z nich była mocno zakurzona, jednak nie miałam żadnej wątpliwości, że były wartościowe. Jeden z nich przedstawiał starszego pana, który był łudząco podobny do mojego opiekuna. Opiekuna? Skąd w ogóle przyszło mi to do głowy? Miałam na myśli osobę, która mnie tu zabrała. Być może był to ktoś z jego rodziny, ktoś dla niego ważny..

- Odpowiesz mi kiedyś? - zapytał ponownie. No tak, tylko jak to zrobić? Próbowałam pokiwać głową, lecz efekt był dość komiczny.

- Nie możesz mówić? - Zaśmiał się miły pan. Powtórzyłam gest.

- Okey, spróbuję w takim razie innym sposobem - To mówiąc, zaczął się rozglądać. I gdy wydawało się, że nic już nie wymyśli, tak po chwili dodał - Napijesz się coś ciepłego! Niestety nie mam nic innego jak mleko, tak więc czy może być? Nie będzie ci przeszkadzać?

(Powtórzony gest)

- Uznam to, za tak - wypowiedział to ze śmiechem, aby po chwili zniknąć. Nie wiem, ile go nie było, lecz nie mogłam się już doczekać, aż wróci. Byłam tak przemarznięta, że każda chwila wydawała się wiecznością. Nie, żebym specjalnie narzekała, że mi pomaga. W sumie to byłam mu za to bardzo wdzięczna, ale jak już to robi, to mógłby się kapkę pośpieszyć.

Dziecko Światła [DDLG]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz