Jungwon ledwo zdążył zjeść obiad, spakować swoje rzeczy i zamienić parę słów z mamą, aż nastała umówiona godzina i w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Pani Yang wyprzedziła syna i sama otworzyła gościowi.
- Witaj, Jay, jak ja cię dawno nie widziałam - kobieta uśmiechnęła się co odwdzięczył wspomniany chłopak. - Tak często u nas jesteś a ciągle się mijamy...
- Faktycznie... Ale bardzo ciężko pani pracuje, to zrozumiałe. - kobieta przytaknęła a zza niej wyłonił się młodszy Yang, który stanął obok Jaya z torbą na ramieniu.
- To my będziemy się zbierać, mamo. Odpoczywaj dużo
- Jasne, bawcie się dobrze, chłopcy! - pożegnała ich i zamknęła za sobą drzwi.Jungwon i Jay zostali teraz sami i żadne z nich nie wiedziało jak zacząć rozmowę po tym, co stało się wcześniej tego samego dnia. W końcu odezwał się starszy.
- Wsiadaj, Wonnie. I daj tę torbę, wezmę ją od ciebie.
- Daj spokój, nie aż taka jest ciężka... - mimo wszystko podał drugiemu torbę wiedząc, że nie ma co się upierać przy swoim. Otworzył drzwi samochodu i usiadł na miejscu pasażera obserwując, jak Park zajmuje miejsce za kierownicą.
- Co tak na mnie patrzysz? Zakochałeś się czy co? - zaśmiał się cicho Jay.A żebyś wiedział...
- Chciałbyś.
Nawet nie wiesz jak bardzo.
Oboje wybuchnęli śmiechem i resztę drogę przebyli w rozluźnionej, ku uldze ich obojga, atmosferze.
Zatrzymali się na parkingu pod blokiem, w którym mieszkał Ni-ki i udali się w kierunku klatki schodowej, w której znajdowało się należące do jego mamy mieszkanie.
- Chwila jaki był numer domu, bo trzeba chyba zadz- A nie, czekaj, drzwi są otwarte.
Wspięli się po schodach na trzecie piętro (z niedającym się ukryć trudem) i zapukali pod numer 307.Przez długie dwie minuty nie otrzymali żadnej odpowiedzi aż w końcu drzwi otworzył im Riki, cały zarumieniony, z roztrzepanymi włosami i czerwonymi śladami na skórze jego szyi ciągnącymi się od szczęki aż po obojczyk, na którym podobnych śladów było więcej.
- Czyżbyśmy wam w czymś przeszkodzili? - zapytał Jay śmiejąc się cicho z coraz bardziej zawstydzonego nastolatka.
- No co wy, nie przeszkodziliście, prawda, skarbie? - za Rikim pojawił się Sunoo oplatając chłopaka ramionami w pasie i pocałował delikatnie jego szyję w miejscu, gdzie czerwony ślad był najbardziej widoczny.
Jay i Jungwon wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a Japończyk oblał się jeszcze większym rumieńcem.
- Sunoo przestań...
- Ja nic przecież nie robię - chłopak uśmiechnął się do niego niewinnie. - Wchodźcie do środka, chłopcy. - odezwał się do Jungwona i Jaya.Krótko po nich w drzwiach pojawili się Jake i Sunghoon.
- Niki? - Jake spojrzał na chłopaka (a bardziej jego szyję), po czym zaraz na Sunoo. - Jego mama cię zabije jak to zobaczy, chłopie, wiesz o tym?
- Za bardzo mnie lubi - stwierdził wzruszając ramionami.
- Ale będzie mi truć dupę przez następne pół roku. Ja nie przeżyje z nią kolejnej rozmowy o związkach. - westchnął najmłodszy. - Daje mi złote rady, mimo że to ja co miesiąc latam do pierdolonej Japonii, żeby się z własnym ojcem zobaczyć.Kiedy wszyscy już się rozgościli w mieszkaniu i usiedli na podłodze w salonie wysunęła się najgłupsza propozycja jaka mogła.
- Ej, chłopaki, pijemy? - spytał Jake, wyciągając z torby butelki.
- Mama mnie zabije jak się dowie... - mruknął Japończyk.
- Daj spokój, niczego się nie dowie. Aha i ty nie pijesz Riki.
- No ej!
- Skarbie, jeszcze nie jesteś pełnoletni, prawda? - zwrócił mu uwagę Sunoo.
- No ale...
- Nie ma "ale". Jestem twoim chłopakiem i jestem za ciebie odpowiedzialny. - to był dla Nishimury argument nie do zbicia, więc w końcu się uciszył niezadowolony.
- Na pocieszenie, ja też nie piję, młody - odezwał się Jay. - Ktoś was musi rano odwieźć
- No to w takim razie Hoon, Jungwon Sunoo... Wszyscy pijecie? - Sunghoon i Sunoo potwierdzili, a Jungwon niepewnie kiwnął głową.
- Jungwon, jak coś się będzie działo to jestem, jasne? Nie musisz się niczym martwić.
- Dzięki...Dwójka Koreańczyków i Australijczyk narzucali Yangowi dosyć szybkie tempo picia i chłopak szybko zaczął odczuwać skutki wypitych procentów. Czuł się rozluźniony co dodatkowo potęgował bawiący się jego włosami Jay, na którego ramieniu wygodnie ułożył głowę. Nie ukrywając chłopcy zdążyli już wypić sporo, ich mowa stała się bełkotem, a całkiem porządnie już wstawiony Sunoo kleił się do Nikiego jak rzep do psiego ogona. Siedział na jego kolanach i wtulił się mocno w jego klatkę piersiową.
- Niki, a masz może chłopaka?
- Tak, idioto - odparł najmłodszy zmęczony odpowiadaniem na bezsensowne pytania pijanego chłopaka.
- Zerwij z nim. Będę lepszym chłopakiem od niego - stwierdził Sunoo.
- Skarbie, to ty jesteś moim chłopakiem - wyjaśnił Riki śmiejąc się cicho.
- Naprawdę? - spytał Kim wtulając się w młodszego mocniej.
- Tak, naprawdę, kretynie skończony, więcej nie pijesz - prychnął przytulając go mocniej do siebie.
Z kolei Jake i Sunghoon prowadzili porywającą kłótnię o to kto kogo kocha bardziej.Niki i Sunoo pozasypiali wtuleni w siebie dzieląc los Sunghoona i Jake'a, podczas gdy pozostała dwójka jeszcze jakoś się trzymała.
- Jak się czujesz Jungwon? - spytał troskliwie Jay, głaszcząc go po włosach
- Chyba jestem pijany. Tak trochę... - powiedział cicho
- Trochę? - Jay zaśmiał się cicho. - Skoro uważasz, że trochę...
- Wiesz co? - wyszeptał chłopak. - Masz bardzo ładne oczy, Jay. I nos też. Usta też. Cały jesteś ładny... - Jay uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi.
- Naprawdę tak uważasz?
- Oczywiście. Taki jesteś ładny, że się zakochałem...
- Daj spokój... Pijany jesteś i tyle.
- Wcale, że nie. - naburmuszył się Jungwon.
- Wcale, że tak. - odpowiedział chłopakowi, który właściwie zdążył w przeciągu paru sekund zasnąć z głową na jego kolanach - I wiesz, może i ty jesteś pijany. Ale ja się serio zakochałem.an. nie sprawdzalem tego, a jestem strasznie spiacy i mam nadzieje xe nie narobilem za duzo bledow.
trzymajcie sie misiaczki i do nastepnego!

CZYTASZ
my favourite boy. (jaywon)
De Todopowiedzmy ze kontynuacja "my ex should go fuck himself" ale tym razem książka skupiona jest na wątku jaya i jungwona. Stan, w którym jest się więcej niż przyjaciółmi, ale mniej niż parą może dobijać. Zwłaszcza gdy każdy wokół jest w szczęśliwym zwią...