02

136 19 34
                                        

Jungwon wszedł do budynku, by zaraz zobaczyć przytulonych do siebie Rikiego i Sunoo.
- Jak będę się na was dłużej gapił to chyba się zrzygam - skomentował.
- Oj daj spokój Jungwon...
- A co zazdrościsz? - odezwał się najmłodszy obejmując mocniej swojego chłopaka.
- Nie dobijaj mnie dobra?
- Oho... Chyba coś się stało... Siadaj i mów o co chodzi.
Jungwon usiadł obok i westchnął ciężko. Zaczął opowiadać o tym co działo się mniej więcej między drugą a siódmą rano, łącznie z tym co wydarzyło się wcześniej w samochodzie.
- I co wtedy? - dopytał Sunoo.
- Wysiadłem.
- Tak po prostu? Nic więcej? Spierdoliłeś? Pizda jesteś i tyle.
- Odezwał się specjalista od wszystkiego. - mruknął Kim po czym zwrócił się do Yanga. - To nie był pierwszy raz kiedy wy...?
- Całowaliśmy się parę razy. Właściwie to dużo razy. Tak jakoś wyszło...
- Tak jakoś wyszło? Jungwon czy ty siebie słyszysz? To się robi dziwne. "Tylko przyjaciele" tak nie robią.
- Doskonale o tym wiem Riki. Ale co mam z tym zrobić?
- Jungwon, powiedz mi co do niego czujesz?
- Ja...
- Myślałeś w ogóle nad tym? - wtrącił się Sunoo. Jungwon przytaknął. - I co? Bo oboje wiemy, że to nie tylko przyjaciel.
- Podoba mi się. - odparł cicho. - Tylko, że nie wiem co dalej. Boję się, że go stracę.
- Nawet tak nie myśl. Cały czas mi o tobie mówi. Jungwon to, Wonnie tamto. Nie ma opcji, że nie czuje tego samego. Świata poza tobą nie widzi. Poza tym, gdyby jemu nie zależało nie przyjechałby do ciebie w środku nocy.
- A co jeśli on to traktuje inaczej? Co jeśli dla niego jestem tylko przyjacielem?
- Jungwon...
Rozmowę przerwał in dzwonek oznajmiający rozpoczęcie pierwszej lekcji. Cała trójka wstała z kanapy znajdującej się na korytarzu.
- Powodzenia na matmie skarbie. - zwrócił się do Rikiego Sunoo i pocałował go w policzek. - Tobie też Jungwon. - chłopak pomachał im i sam udał się do swojej klasy w kierunku przeciwnym niz pozostała dwójka.

Pierwsze trzy lekcje: dwie matematyki i angielski Jungwon przetrwał bez zbędnych strat psychicznych. Sprawdzian z matematyki udało mi się napisać z myślą "powinienem zdać", a kartkówka z angielskiego poszła mu łatwo, bo Jay spędził naprawdę dużo czasu na uczeniu go. Opuścił klasę i skierował się do wejścia, bo wiedział, że Jay powinien się zaraz zjawić. Jednak najpierw ujrzał idących przez korytarz za rękę Sunghoona i Jake'a. Ten pierwszy pomachał mu z daleka i oboje się zaczęli iść ku niemu.
- Cześć Jungwon, jak ci poszły te sprawdziany? - spytał Australijczyk.
- Matma średnio, ale czterdzieści procent będzie, tak myślę. A angielski bardzo dobrze.
- No i elegancko. Jay chyba faktycznie cię czegoś nauczył.
- Mhm. Potrafił mi wyjaśnić to, czego nie umiała nauczycielka. Ja nie wiem jakim sposobem dostała tę pracę.
- Wszyscy przecież wiemy, że po godzinach daje dyrektorowi d- - w porę uciszył go Sunghoon zakrywając mu usta dłonią.
- Wszyscy wiemy, ale nie musisz tego mówić na głos.
- Hej wam - do rozmowy włączył się Jay, który znikąd pojawił się za Jungwonem i objął go od tyłu kładąc głowę na jego ramieniu.
Jake i Sunghoon spojrzeli po sobie, w jednej chwili myśląc o tym samym.
- To my wam nie przeszkadzamy. - odezwał się Koreańczyk i pociągnął swojego chłopaka w kierunku sali lekcyjnej.

- Jak ci poszła matematyka i angielski? - spytał Park.
- Z matmy raczej zdam, a angielski poszedł mi świetnie - młodszy uśmiechnął się. - Dziękuję, że poświęciłeś swój czas, żeby mnie uczyć.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Jestem z ciebie dumny - odrzekł starszy głaszcząc go delikatnie po włosach, gdy znów zadzwonił dzwonek. - No to idź dalej na lekcje. Jeszcze tylko cztery.
- Niezbyt pocieszające biorąc pod uwagę, że mam chemię, fizykę i jeszcze sprawdzian z biologii.
- Wiem, że masz strasznie dużo na głowie, Wonnie. Ale jest piątek, odpoczniesz w weekend.
- Jasne... Do zobaczenia później, Jay!


heeseung to stary dziad

ni-ki

ej

bo moja mama stwierdzila ze sobie wyjedzie na weekend

wiec co wy na to

zeby u mnie nocowanie zrobic dzisiaj

dawno nie bylo

heeseung

wybaczcie, nie moge

sunoo

bo masz dzisiaj randke ze swoimi chlopakami?

w takim razie mozna wybaczyc

jake

a co z bros before hoes?

sunghoon

jestes niedojebany umyslowo

jake

i tak mnie kochasz

i sam jestes niedojebany umyslowo

ni-ki

wszyscy jestescie niedojebani umyslowo

dzieci specjalnej troski

sunoo

jedynym dzieckiem specjalnej troski jestes ty

dobra, get to the point

robimy nocowanie czy nie?

jake

spoko

sunghoon

mozemy

jay

jak najbardziej

jungwon

ja chetnie

ni-ki

czyli wszyscy poza hee?

no niech mu bedzie

20 badzcie

ogarnijcie cos do zarcia

i jakies koce koldry poduszki materace cokolwiek

bo mieszkamy tu krotko i sie nie dorobilismy takich itemow dla gosci

kurwa typ od chemii sie na mnie gapi boze jak on mnie spyta to kaplica


Reszta dnia minęła Jungwonowi całkiem w porządku. Biologię napisał możnaby powiedzieć przyzwoicie. W końcu lekcje minęły, a Jungwon czekał w czytelni, aż Jay skończy, by tak jak zawsze odwieźć go do domu. Niedługo po ostatnim dzwonku ujrzał chłopaka w progu pomieszczenia.
- Gotowy?
- Jasne. - Yang wziął swoje rzeczy i zaraz był gotowy do wyjścia. Jay objął go ramieniem i razem udali się w kierunku samochodu. Starszy otworzył mu drzwi, a sam udał się do tych po przeciwnej stronie, by usiąść za kierownicą.
- Twoja mama pewnie już skończyła dyżur.
- Miała skończyć o ósmej. Pewnie teraz odsypia. 

- Przyjadę po ciebie wieczorem, dobrze? Pojedziemy razem. - odezwał sie Jay zatrzymując auto na podjeździe Yangów.
- Jasne - Jungwon zebrał swoje rzeczy i położył rękę na klamce.
- Nie zrobisz tego? - spytał nagle Jay.
- Czego? - odpowiedział pytaniem na pytanie młodszy.
- Tego co zrobiłeś rano. Pocałowałeś mnie.
Jungwon spojrzał na niego podczas gdy na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec.
- A, tak... - pocałował go w policzek. - Widzimy się później Ja-

Jay przerwał mu wpijając się delikatnie w jego usta wywołując u młodszego uczucie motyli w brzuchu. Zaskoczony odwzajemnił pocałunek i zatopił się w nim na dobre. Starszy objął go i przyciągnął do siebie jeszcze bardziej. Serca obojga zaczęły bić o wiele szybciej niż normalnie. Trwało to kilka krótkich chwil, po których młodszy w końcu przerwał pocałunek.
- To ten... Pa... - rzucił unikając kontaktu wzrokowego i wysiadł szybko zamykając za sobą drzwi, by wkrótce zniknąć za tymi w jego domu.

Park potrzebował chwilę na ochłonięcie i stał pod domem Yanga jeszcze dobre pięć minut zanim doszedł do normalnego stanu.


an. napisalem rozdzial (gratuluje sam sobie)
nie czytajcie mi tego po nocach bo pewnie wiekszosc z was ma lekcje (chyba ze jesteście takimi szczesciarzami jak ja i macie wycieczke na ktora i tak musze wstac wiec wsm i tak chuj)
w kazdym razie do nastepnego



my favourite boy. (jaywon)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz