Prolog

234 18 9
                                    

*Prawie czternaście lat wcześniej*

To był ponury dzień w Kolorado. Niebo zachmurzone, gotowe do opadów deszczu, ludzie przygnębieni szybko chowający się do domów, zanim zacznie padać, nawet zwierzęta wykazywały niepokój.
Wśród tego zamieszania ulice Kolorado przemierzał dziewiętnastoletni Scott McCall.

Wojna z Monroe i jej łowcami wydawała się nie mieć końca. Minęło już kilka miesięcy od zakończenia sporu w Beacon Hills. Tamora Monroe uciekła, zabierając ze sobą pozostałe, lojalne jej jednostki oraz zbierając nowych sojuszników z całego świata. Łowcy Monroe przemierzali miasto za miastem, kontynent za kontynentem, zbierając stosy ciał wszelkich nadprzyrodzonych istot na które trafią, nieważne czy byli niewinni czy kogoś zabili, starzy czy młodzi, doświadczeni czy świeżo ugryzieni, mordowali ich wszystkich.

Z tego też powodu Scott znalazł się w Kolorado, to właśnie tam otrzymał trop o zauważeniu obecności łowców. Rzucił studia, zanim dobrze zaczął na nie uczęszczać, ponieważ został tylko on do tego zadania - dalszej walki z łowcami, pomocy innym stadom zmasakrowanym przez siły Monroe, dawanie nadprzyrodzonym nadziei na lepsze jutro, doprowadzenie do ostatecznego pokoju między ludźmi a istotami nadprzyrodzonymi.
Początkowo podróżował z Argentem i resztą stada - Liamem, Derekiem, Malią, Lydią, Stilesem. Przemieszczali się z miejsca na miejsce, z masakry do masakry, aż w końcu Scott postawił na swoim i namówił ich do spełniania marzeń. Wkrótce pozostali zajęli się studiami, pracą i nowymi wyzwaniami w dorosłym życiu, więc został tylko on i Argent. Nie trwało to również zbyt długo - w końcu Chris Argent znalazł szczęście w swoim życiu u boku Melissy McCall, matki Scotta i niedługo później oświadczył się i zostawił całkowicie pracę łowcy i wszystkiego co z nią związane.

Tak więc tym sposobem został tylko on sam, dokańczając to, co nieumyślnie zapoczątkowali...

Alfa wchodzi do lasu, gdzie powinien natrafić na kryjówkę stada wilkołaków Moon - było to całkiem stare stado, mające aktualnie około siedmiu czy ośmiu członków. Żyli w ukryciu i nikomu nie zagrażali. Stado Moon było jednym z niewielu pozostałych stad wilkołaków, nie tylko przemienionych poprzez ugryzienie, ale w większości będącymi wilkołakami od urodzenia.

Przechodząc przez coraz wyższe i gęstsze zarośla, nagle do nosa Scotta dociera ostry metaliczny zapach, który odrazu rozpoznałby wszędzie - krew, dużo krwi. Przyspiesza kroku, podążając za przytłaczającym zapachem. Zapach staje się coraz bardziej intensywny, im bardziej zbliża się do docelowego miejsca kryjówki Moon'ów. Jest cicho, wręcz nienaturalnie za cicho. To może oznaczać tylko jedno - łowcy już się pojawili. Przybył za późno, znów tylko znajdzie ciała, nie da rady nikogo uratować...

Kilka kroków dalej to dostrzegł - stos ciał, masakrę, całe to miejsce pokryte krwią. Zapach bólu, rozpaczy i śmierci to jedyne co pozostało. Próbował dostrzec wśród ciał choćby najsłabsze bicie serca, choćby najbardziej drżące oddechy - ale nie było nic. Było wciąż zupełnie cicho. Wszyscy byli martwi, przebici kulami, z tojadem lub bez niego, czy z ostrzem wciąż wbitym w ich ciała.

Scottowi na ten widok chciało się jedynie zwymiotować i znaleźć winnych tego zdarzenia, wsadzając ich za kratki na dożywocie, bądź najlepiej jeszcze dłużej. Jak można być naprawdę aż tak bardzo okrutnym? Jak można mordować jak oni, bez żadnych konsekwencji i wyrzutów sumienia?

Rozważania Scotta przerwał nagły niespodziewany dźwięk - płacz, a raczej cichutkie pochlipywanie. Podskoczył lekko na ten dźwięk, spodziewając się powrotu łowców i wycelowania w niego broni. Dopiero chwilę później, gdy bardzo uważnie się skupił na ponownym usłyszeniu tego dźwięku, zdał sobie sprawę z obecności oddalonego o co najmniej kilkadziesiąt metrów przyspieszonego bicia serca.

Daughter of The True Alpha | Teen Wolf: The Movie | Eli Hale & Luna McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz