Nora jak zwykle prezentowała się dobrze. Dla mnie dobrze, bo uwielbiałam to miejsce choć miałam świadomość, że dla wielu była miejscem pośmiewiska i obiektem do kpiny.
Trzymałam mamę za rękę i przedzierałam się przez chaszcze wysokiej trawy kiedy pojawiło się kilka świateł w oknach i usłyszeliśmy skrzypnięcie sugerujące, że drzwi wejściowe zostały otwarte.
- Stać!
Na dźwięk surowego głosu wujka Arthura spojrzałam z niepokojem na tatę, który osłonił nas ramieniem i wyciągnął różdżkę do przodu. Wyszedł z trawy jako pierwszy, mama nie pozwoliła mi się ruszyć nawet o krok.
- W którym roku spotkałeś mnie i Molly na Nokturnie?
Zmarszczyłam brwi i kolejny raz spojrzałam z niepokojem na mamę. Kobieta uspokajająco skinęła głową i zacisnęła mocniej rękę na mojej dłoni. Nie rozumiałam dlaczego dla niej było to normalne, po co wujek miałby zadawać takie pytania? Przecież tata był bratem ciotki Molly, znali się od lat!
- Arthur... na Merlina daj się zastanowić...
W głosie ojca słyszałam nutkę strachu. Dzięki wiejącemu wiatrowi co chwila trawa odsłaniała mi widok na wujka i wydałam z siebie cichy krzyk gdy dostrzegłam, że celuje różdżką w serce taty. Mama kolejny raz zacisnęła rękę na mojej dłoni i przyłożyła palec do ust. Kazała mi milczeć.
- W którym roku widziałeś jak zabieram Molly do...
- Daj mi chwilę! - Widziałam jak tata chowa różdżkę i przykłada dłonie do głowy. - To było zaraz po Hogwarcie... Czekaj... Czekaj! - Uniósł ręce w geście poddania i zaczął głęboko oddychać. Jego pierś unosiła się raz po raz do góry tak samo jak moja. Jeśli tata bał się tak samo mocno jak ja, to musiało już być na prawdę źle. - Tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty... na Merlina... siódmy!
W tym momencie czułam jakby dusza opuściła moje ciało. Mama znieruchomiała tak samo jak tata i wujek Arthur. Minęła ciężka i męcząca sekunda zanim opuścił różdżkę i rozłożył ramiona w geście powitania.
- Przepraszam William. Wiesz jak jest, musimy się zabezpieczać w każdy możliwy sposób. - Uścisnął mojego tatę i uśmiechając się przepraszająco spojrzał w kierunku gęstej i wysokiej trawy, w której się wciąż ukrywałyśmy. - Patricia, Judith, możecie wyjść.
Mama ruszyła przodem. Stąpałam krok w krok za nią nie puszczając jej ręki nawet na chwilę co mogło wydawać się śmieszne zważywszy na to, że miałam prawie siedemnaście lat. Czasy jakie nastały jednak wiele zmieniły, mimo prawie dorosłego wieku potrzebowałam opieki rodziców jak nigdy dotąd.
- Arthur. - Mama uśmiechnęła się smutno i puściła moją dłoń. Wujek uścisnął ją mocno i ucałował jej policzek. Teraz zachowywał się normalnie jednak zanim podszedł do mnie zatrzymał się i pokazał jak chowa różdżkę do kieszeni.
- Nic wam nie zrobię, Judith. Nie musisz się mnie bać, skarbie.
Skinęłam ostrożnie głową i naciągnęłam na usta nie do końca szczery uśmiech. Pozwoliłam mu się objąć i chyba tylko dzięki temu poczułam się lepiej. Kochałam wujka i ciocię Molly tak samo swoje kuzynostwo ale musiałam się przestawić na nowe realia. Grożenie sobie nawzajem różdżką ewidentnie należało teraz do konieczności.
Weszliśmy do domu, w którym jak zwykle pachniało słodkimi wypiekami i palonym w kominku drewnem. Na wejściu przywitała nas ciocia, która nie szczędziła mi uścisków i pocałunków, następna w kolejce była Ginny, za którą tęskniłam najmocniej. Przywitałam się z resztą kuzynostwa i nieśmiało podeszłam do schodzącej z góry Hermiony i Harrego. Wszyscy wyglądali na spiętych i nie do końca szczęśliwych. I nie było się czemu dziwić. Czas, w którym przyszło nam żyć był okropny.
CZYTASZ
EREASE ME
Fanfiction(...) Siedziałam na starym, zniszczonym krześle obserwując krążącego obok mnie chłopaka. Serce pękało mi na drobne cząstki bo wiedziałam już, że był do tego zdolny. Był zdolny do tego wszystkiego o czym mówił Harry a ja jak głupia szukałam wytłumacz...