2. Nieznajomy

30 2 0
                                    

Obudziła się jeszcze słabsza niż wcześniej. Było ciemno, zimno i zdecydowanie wilgotno. Podniosła się kolejny raz do pozycji siedzącej i pozwoliła sobie myśleć, że tym razem uda jej się ruszyć choć trochę do przodu. Urwała kawałek płaszcza, zdjęła buta i owiązała spuchniętą kostkę, aby choć trochę jej nie doskwierała.

Z coraz to gorzej wyglądającą raną brzucha nie wiedziała, co zrobić. Jedyne na co wpadła, to zawiązanie supła na koszulce, który mogła docisnąć do dziury w jej ciele. Spowodowało to jeszcze gorszy ból niż usztywnianie nogi, ale czuła się słaba przez upływ krwi, której potrzebowała. Wiedziała, że nigdzie nie dojdzie, jeśli straci jej za dużo. Sycząc z ogromnego bólu, podniosła się na nogi i ruszyła przed siebie.

Była głodna, spragniona, słaba i obolała, ale postanowiła nie dać się zjeść w tym miejscu. Wiedziała, że było ryzyko spotkania piżmowołów, albo co gorsza watahy wilków, które z chęcią zrobiłyby sobie z niej obiad. Idąc noga za nogą, wyjęła różdżkę z płaszcza. Machnęła w podłoże, ale kompletnie nic się nie wydarzyło. Powtórzyła to jeszcze kilka razy, ale wciąż nic.

- Woda! - chrypnęła, kolejny raz machając różdżką, ale znów nic się nie wydarzyło. - Daj wodę! Co za cholerne bezużyteczne...

Nie miała siły wyrzucać więcej inwektyw. Traciła tylko na tym siły, które były jej bardzo potrzebne.

- Prowadź mnie! - krzyknęła, kolejny raz machając różdżką, ale to wciąż było za mało. Zaklęcia zdecydowanie musiały brzmieć całkiem inaczej.

Odłożyła różdżkę z powrotem do kieszeni i powlokła się przed siebie, mając nadzieję, że ktoś mieszka choćby kilka kilometrów dalej. Łudziła się, że jest w stanie tyle przejść. Nie spodziewała się jednak, że straci przytomność niemal od razu, kiedy tylko zapadnie zmrok. Wtedy właśnie z jej rany na brzuchu wypłynęła już taka ilość krwi, która spowodowała omdlenie.

Trafiła bokiem głowy w niewielki kamień, który leżał pomiędzy suchymi zaroślami. Jednak to on spowodował całkowite odcięcie świadomości i to, że już nie czuła bólu.

Nic również nie słyszała. Na przykład dźwięku aportacji kilka metrów od niej, jak i steku przekleństw, kiedy przybysz zauważył, w jakim była stanie. Nie mogła również widzieć bólu w jego oczach i chwilowej paniki, której nikt wcześniej w nim nie widział. Spojrzał na swój podręczny zegarek i jeszcze bardziej spanikował. Minęło zbyt wiele czasu! Spóźniła się!

- Kretynka! - warknął, a chwilę później zniknął wraz z jej okaleczonym, nieprzytomnym ciałem.

*

Ogarnęła ją przyjemna błogość, której za nic w świecie nie chciała się pozbywać. Znajdowała się w bardzo przyjemnym, ciepłym i bezpiecznym miejscu. Czuła się, jakby ktoś dosłownie rozciągał wokół niej swe ramiona, które dają poczucie komfortu w jej jakże beznadziejnej sytuacji. Nie wiedziała, czy już umarła i to dlatego wszystko przestało ją boleć, czy może poprzednie wydarzenia tylko sobie wyobraziła, a rzeczywistość jest zupełnie inna.

Nie wiedziała również, że w jego rzeczywistości praca dosłownie paliła się w rękach, kiedy ona nie musiała ani kiwnąć palcem. Nie mogła, była wszak kompletnie nieprzytomna.

Był wściekły na ten obrót w sytuacji, nie planował aż takiego dramatu, a już na pewno nie spodziewał się, że będzie musiał wlewać w nią hektolitry eliksirów, żeby w ogóle przeżyła. Rzucił na nią szybkie zaklęcie diagnozujące, a z każdą informacją, którą odczytywał był coraz bardziej przerażony.

- Kretynka... - wymamrotał, szukając w swoim składziku odpowiedniego eliksiru na ogromną dziurę w jej brzuchu. Znalazł i zamaszystym krokiem wyszedł z powrotem do niewielkiego salonu, a jego ciężka peleryna załomotała przy obrocie. Nie zamykał drzwi ze składziku, wiedząc, że znowu będzie musiał do niego wrócić, a przede wszystkim w obawie, że wyrwie drzwi z zawiasów, po ocenie swojej wściekłości na nią, na świat, na wojnę i wszystkich tych, którzy się przyczynili do tego, że właśnie teraz musiał łatać tą głupią gryfonkę. I na siebie. Głównie na siebie.

Bez pamięci • HG×SS • 7/20Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz