٭2٭

133 10 1
                                    

[Izuku]

Kiedy się obudziłem miałem całe spuchnięte oczy od płaczu, bolące i przesuszone gardło od krzyku, obolałe i spocone ciało, pomimo tego, że było mi zimno, a przede wszystkim ogromny ból głowy. Z ledwością usiadłem na brzegu łóżka, oparłem łokcie na kolanach, a twarz schowałem w dłoniach. Tak jak podejrzewałem, jestem cały rozpalony.

Prawdopodobnie rozchorowałem się przez to, że zaraz po wypisaniu ze szpitala, udałem się na akcje ratowania kacchana i w tym wyniku nie spałem całej nocy, a potem jeszcze ta kłótnia z nim.

Wstałem powoli z łóżka zabrałem rzeczy na zmianę i udałem się do łazienki w której wziąłem prysznic, umyłem twarz, zęby i się ubrałem. Gdy skończyłem skierowałem się do kuchni, gdzie mama akurat kończyła śniadanie.

-Dzień dobry mamo....

Przywitałem się lekko zachrypniętym głosem.

-Oh, dzień dobry Izuku. Przygotujesz stół do jedze....? O mój boże dziecko, jesteś cały rozpalony.

Zmartwiona podeszła do mnie i przyłożyła mi rękę do czoła.

-Masz wysoką gorączkę! Połóż się na kanapie, zaraz dam ci jakieś leki i plaster hydrożelowy.

[Jakby ktoś nie wiedział - plaster hydrożelowy, to takie chłodne plastry, które przykleja się na czoło do np. zbicia gorączki.]

Prawie natychmiast zaczęła szukać leków, a ja bez słowa poszedłem na kanapę. Chwilę po tym mama przyszła wręczając mi szklankę z wodą i jakąś tabletkę. Kiedy wziąłem to co mi przyniosła, zaczeła mi przyklejać chłodny plaster na czoło.

Zażyłem tabletkę popijając wodą i się położyłem.

-Izuku...?

-Tak?

-Przed chwilą dzwoniła do mnie mama Katsukiego.

Zaczeła lekko smutnym głosem.

-Dowiedziała się, że nasza przyjaciółka z liceum... Została zaatakowana przez jakiegoś przestępce i jest obecnie w szpitalu w stanie krytycznym...

-Oh...

-Dlatego zdecydowaliśmy z Mitsuki i Masaru, że do niej pojedziemy na około tydzień. Nie ma bliskich a w takim momencie nie powinna być sama...

-Ahh, możesz jechać, nie przejmuj się mną.

Spanikowany zacząłem ją uspokajać, jak tylko zauważyłem, że się wacha.

-Nie powinieneś zostawać sam z taką gorączką!

Wiem, że ma rację ale... Nie chce jej ograniczać głupią gorączką...

-Zaraz wrócę.

Powiedziała, po czym wstała i poszła do innego pokoju. Nie wiedząc co robić mimowolnie zacząłem myśleć o kacchanie.

-... Ciekawe co robi....

Wymrotałem.

Kiedy zaczynały mi się zamykać oczy usłyszałem trzask, co mnie momentalnie rozbudziło.

-Izuku!! Dobre wieści!

Zaczęła.

-Z Mitsuki wpadłyśmy na pomysł, dzięki któremu my będziemy mogły pojechać jednocześnie, nie martwiąc się, że zostawiam cię chorego bez opieki.

Wypowiedziała to z taką miłą radością na twarzy. Aż poczułem się trochę lepiej na myśl, że jednak nie będę jej kulą u nogi.

-A jaki to właściwie pomysł?

Spytałem zaciekawiony ich pomysłem.

-Ah, Mitsuki z innego powodu ale również ma obawy by zostawić katsukiego samego w domu, dlatego stwierdziłyśmy, że zostawimy cię pod opieką katsukiego u nich w domu dopóki nie wrócimy.

-Mam zostać tydzień z KACCHANEM?!

Zamurowało mnie. Po naszej kłótni, sama myśl o tym, że mogę go spotkać w szkole mnie przeraża, a co dopiero mieszkać z nim pod jednym dachem przez TYDZIEŃ. Przecież on mnie tam zabije!!

-Tak, spokojnie Mitsuki-chan mówiła, że jak była chora a Masaru był w pracy, to Katsuki dobrze się nią zajął, więc nie masz się co martwić.

Kiedy to mówiła zaczeła iść w stronę mojego pokoju.

-Spakuję cię, wieczorem już odstawimy cię do domu Katsukiego, a potem jedziemy! Ty tam leż i odpoczywaj do tego czasu!!

Wykrzyczała, tak żebym słyszał, gdyż była już w moim pokoju i pakowała mi ciuchy.

Chwila.....

-DZISIAJ?! ALE ŻE JUŻ DZISIAJ?!!!

[Katsuki]

Kiedy dzisiaj wstałem od razu przypomniałem sobie co powiedziałem wczoraj deku, nawet nie chce wiedzieć jak musiał się wtedy czuć... Przez to że sobie to przypomniałem, mam już zjebany humor z samego kurwa rana. W dodatku ta starucha zaczeła drzeć ryja, że mam zejść na dół, bo coś ode mnie chce. Więc wybrałem jakieś czarne ciuchy i poszedłem się ogarnąć.

Gdy już byłem umyty i ubrany, zszedłem na dół do kuchni, w której matka coś robiła.

-Czego chciałaś?

Spytałem niechętnie.

-GRZECZNIEJ DO MNIE GNOJU! Wieczorem wyjeżdżam z ojcem i Inko na około tydzień do naszej przyjaciółki z liceum, bo jest w szpitalu.

-no i?

Zajebiste kurwa mam wolną chatę przez co najmniej tydzień. Wreszcie będę miał ciszę i spokój.

-No i to że Inko i ja nie chcemy zostawić ciebie i Izuku samych w domach, tym bardziej, że chłopak się rozchorował. Dlatego postanowiłyśmy, że będziesz się tu opiekował Izuku, dopóki nie wrócimy.

Jak to rozchorował? Będzie tu mieszkać, dopóki nie wrócą? Po tym co mu powiedziałem?!

-POJEBAŁO?! Nie ma mowy. Niech se siedzi u siebie i mi się na oczy nie pokazuje.

-Nie ty tu decydujesz głąbie.

Jak zwykle uderzyła mnie po głowie gdy to mówiła.

-Teraz do stołu, śniadanie jest już gotowe.

Wkurwiony usiadłem przy tym jebanym stole. I co ja mam teraz kurwa zrobić? Ten dekiel jak zwykle będzie się mnie bał, więc nawet jeśli, to nie da mi się sobą zająć jak jest chory. A jeśli chodzi o tą przeklętą kłótnie, to duma nawet nie pozwoli mi go przeprosić... Nie ważne jak bardzo bym tego chciał, nie będę w stanie powiedzieć mu, że nie o to mi chodziło.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wiem, że ten rozdział trochę się różni od poprzedniego, jest krótszy, ale nie wiedziałxm jak doprowadzić do sytuacji, w której Kacchan i Deku będą mogli się do siebie zbliżyć i przeprosić. No i tak to jakoś wyszło.

Ogólnie to mam nadzieję, że ta książka się komuś może spodoba, i że przyjemnie będzie się ją czytało.
o(〃^▽^〃)o

Nie odchodź | [BakuDeku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz