ON CHCIAŁ

655 10 9
                                    

Całowałem ją po szyi, uważając, aby nie zostawić po sobie żadnych śladów. Lara cichutko pojękiwała. Lewą rękę podniosła i palce wplotła w moje włosy. Wyglądała tak seksownie, że miałem ochotę ją pieprzyć bez opamiętania. Odłożyłem jej rękę i sam zająłem się sprawą. Poprawiłem się tylko na pozycję bardziej siedzącą.

- Wygodnie ci? - zapytałem.

Lara pokiwała głową. Bez zabawy i pieszczenie położyłem palce na jej cipce i zacząłem ruszać nimi na boki. Szybko. Lara zaczęła się wić.

- Cicho. - wyszeptałem do jej ucha.

Włożyłem palce do jej środka i zrobiłem jej intensywną palcówkę. Lara wygięła się w łuk. Ze względu na jej rozmiary nie utrudniała mi zadania. Była mała, drobna, krucha. Delikatnie położyłem ją na plecach i przybliżyłem się do jej małej cipki. Zacząłem ją ssać. Ssać i całować, ruszałem po niej językiem, delektując się jej smakiem. Larze też się to spodobało.

- Jest ci dobrze?

Zapytałem, na co Lara odpowiedziała;

- Nie przestawaj, proszę.

Więc kontynuowałem. Z jej środka wypłynął biały płyn.
Musiałam zapytać.

- Mogę cię wypieprzyć? - wyszeptałem.

- Jesteś moim ochroniarzem, masz mnie chronić, a nie naruszać moją cielesność. - powiedziała z sarkazmem.

Pocałowałem jej wzgórek i podniosłem się. Zdjąłem dresy, w których spałem i powoli się w niej zanurzałem.

- Nie. - powiedziała szybko. - Wolniej. To boli.

Spełniłem jej polecenie. Ale zacząłem się w niej ruszać. Wszedłem cały. Gładziłem jej ciało. Lara z trudem zachowywała ciszę. Po jej skroni pociekła łza, gdy trochę odchyliła głowę do tyłu. Starłem ją.

- Boli? - upewniłem się na chwilę przestając.

Lara pokiwała głową.

- Ale nie przestawaj. To miłe.

Zaśmiałem się i kontynuowałem. Teraz szybciej.

W pewnym momencie Lara się na mnie zacisnęła, co sprawiło, że się w nią spuściłem.

- Ferry, nie zostawiaj mnie. - powiedziała spanikowana gdy już po prysznicu leżeliśmy obok siebie.

- Czemu miałbym cię zostawić? Wiem, że nie możesz mieć dzieci, czy o to chodzi?

- Myślałam, że nie wiesz, że mnie zostawisz bo będziesz się bał, że będę miała dziecko.

- Nie Lara. Aarvand zatrudniając mnie powiedział, żebym nie poruszał tego tematu.

- Dlaczego?

- Uważa, że mogłoby cię to boleć.

- Nie boli mnie.

Lara była osobą, która nie umiała kłamać. Może dlatego, że całe życie była szczera i mówiła prawdę. Była niesamowita. Później poszedłem na drugie piętro do pokoju i ubrałem się w strój służbowy. Godzina szósta.

***

Aarvand, ani żaden inny chłopak się o tym nie dowiedział. W sumie może dobrze. Lara miała lekcje, nauczyciel, mimo tego, że uprzedzony o psach, śmiertelnie przeraził się Vinifreda.

- Lara uczyła się sluchowo, szybko robiła estetyczne notatki i uważała. Czasami się zawieszała, ale pilnowała się. Prawie nie zwracała uwagi na Vinifreda...

Zdałem relację Aarvandowi. Poprosił mnie, abym zabrał Larę do fabryki aut.

LARA P.O.V.

Ferry przyszedł chwilę po obiedzie. Asa z Ezrą pilnowali mnie, żebym zjadła chociaż jedno udko kurczaka. Było to najlżejsze, co widniało na stole.

- Zapraszam, panno Shiller. - powiedział Ferry podając mi kurtkę.

- Dziękuję. - założyłam ją. Zdecydowałam się na czarne buty, Ferry zawiózł nas do jakiejś fabryki bardzo drogich aut.

Wszystkie były piękne. Najbardziej spodobał mi się czarny Devel Sixteen.

- Poczekaj tu na mnie chwileczkę, dobrze? - poprosił Ferry.

Lubiłam go takiego. Był bardzo rozluźniony. Cieszyło mnie to, że przy mnie mógł być sobą i zachowywać się swobodnie. Bardzo żal było mi go natomiast przez to, że nie miał rodziny. Takiej bliskiej. Byłam ciekawa jak tu wyglądają święta. Teoretycznie grudzień już był, ale wtedy byłam trzymana jako opcja, nie część życia. Niedługo moje urodziny, osiemnaste. Ferry rozmawiał z jakimś panem, co chwilę na mnie zerkając. Potem pokazał mi w pionie otwartą dłoń jako "zaczekaj" i zniknął gdzies za auto. Nie wiem, jakim cudem, ale Lon się tu dostał. Zmierzał w kierunku Clora.

- Ej! - krzyknęłam i rzuciłam się do Ferrego.

W tym momencie ścigałam się z Lonem. Słyszałam jego sapanie. Gdy demon skoczył na mojego ochroniarza, stanęłam za nim twarzą w stronę paskudztwa. Ferry w pół sekundy się obrócił i strzelił w łeb demonowi.

- Co to było? - zapytałam zaskoczona. Przestraszyłam się.

- Zawsze trzymam naładowaną broń w kieszeni. Jest mała, poręczna. - wyszeptał do mojego ucha. - Jakby mógł pan już teraz, dobrze? - poprosił.

Usłyszałam potwierdzenie i blisko Ferrego poszłam do auta. Chyba nigdy nie miałam okazji iść koło kogoś praktycznie na niego napierając.

- Już jest dobrze, Lara. Nie ma go. Spokojnie. - mówił łagodnie Clor.

- Chciał cię zabić..

- Bardziej przejmuję się tym, że wolałaś zginąć za mnie. Mimo tego, ża jesteś mała i na pewno i tak by mnie dosięgnął. Szczerze? W pierwszej chwili nyślałam, że uciekasz. Widziałem tego Lona. Czekałem tylko, aż podbiegnie, bo nie jestem na tyle głupi, żeby strzelać przez auta.

----------------------------------------------------------------------------------

Jak myślicie, po co pojechali do fabryki?

Xoxo💋

Księżniczka Będzie NaszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz