11. Zapach gorzkich migdałów

86 11 70
                                    

Pogoda była wyjątkowo ładna tego dnia. Na bezchmurnym niebie świeciło słońce, którego promienie przeplatały się z przyjemnym wiatrem, jak na późny kwiecień przystało. Był to idealny dzień dla tych, który swoją pracę na rzecz społeczności wykonywali na świeżym powietrzu.

Antonowi nie było jednak dane się nim cieszyć. Aktualnie bowiem przebywał w ciemnym pomieszczeniu, którego i tak już niezbyt wielkie okna były dodatkowo zasłonięte kotarą, aby nikt postronny nie miał możliwości zajrzenia do środka.

Pokój, w którym się znajdował, przynależał do niewielkiego budynku, przeznaczonego na użytek Kapłanów, którzy zwykli szykować się tu, aby przejść przez kopalnie z koszami i obdarować czekających pod bramą datkami.

Nie inaczej też było tego dnia. W całej kwaterze trwała krzątanina, podczas której pakowano do koszy żywność, środki medyczne i kadzidła, a wszystko to pod czujnym okiem Cassandry, rozdzielającej zadania.

Tylko Anton siedział sam, w najciemniejszym kącie. Przy niewielkim stoliku i lampie olejowej studiował najróżniejsze mapy, zarówno całego Kraju, jak i najbliższej okolicy, oraz notatki ze wszystkimi informacjami na temat tajemniczego laboratorium, dostarczonymi mu przez Kapłanów.

Ściągnięto go tu pod pretekstem pomocy przy organizacji zwyczajowego wyjścia, w praktyce jednak przygotowano mu tutaj warunki do pracy, najlepsze, jakie świta pałacowa była w stanie, i pozwolono w spokoju dumać nad swoim planem.

Tak więc też robił. Badał wszystko, co otrzymał i starał się dowiedzieć, jak najwięcej mógł, a także nakierowywał Kapłanów na informacje, jakie mieli spróbować zdobyć w następnej kolejności.

Przez cały ten czas jednak, co rusz nachodziły go wątpliwości odnośnie do sensu tego przedsięwzięcia. Czy naprawdę było mu to potrzebne? Czy naprawdę chciał to zrobić? Zaryzykować jeszcze bardziej niż dotychczas? Wszystko to nieznośnie przypominało mu grę hazardową, gdzie wraz ze stawką rosło i ryzyko – jeden krok za daleko i człowiek tracił wszystko. W jego wypadku zaś już bezdyskusyjnie tym, co stawiał na szali, było jego własne życie.

Szybko jednak odgonił tę myśl. Rzeczywistość to nie gra. Tu nic nie opiera się na czystym szczęściu i rzucie kośćmi. W tej sytuacji wynik zależał wyłącznie od niego i poziomu jego przygotowania do zaplanowanego zadania. Nie mógł się rozpraszać.

Upił więc łyk ziołowego naparu, który to w metalowym dzbanku pozostawił mu na stoliku jeden z Kapłanów, po czym powrócił do swoich map i notatek. Pierwsze, co chciał zrobić, to ustalić gdzie tak naprawdę idzie. Owszem, znał położenie tego miejsca na mapie, jednak jego charakterystyka pozostawała mu nieznana, a to zaś mogło okazać całkiem ważne.

Mapy jednak przedstawiały tereny te dość enigmatycznie, jakby rzeczywiście było tam coś więcej niż tylko droga i puste pole, ale oficjalne źródła nie do końca zdradzały co. To zaś sprowokowało Antona do drążenia tematu i postawieniu tego właśnie zagadnienia jako pierwsze zadanie dla pałacowej świty.

Ci wywiązali się z niego nieźle, choć w zaskakujący sposób, gdyż zamiast zwykle zdobywanych plotek, przynieśli mu stare wydanie gazety ogólnotematycznej odnalezione w muzealnym archiwum. Licząca sobie, zgodnie z nadrukowaną na niej datą, przeszło 70 lat wydanie nie było już w najlepszym stanie i sprawiało wrażenie, jakby przy intensywniejszym ruchu miało rozsypać się w pył. Treść pozostawała jednak wciąż czytelna.

Na pierwszej stronie Antonowi rzucił się w oczy obszerny artykuł traktujący o oficjalnym otworzeniu kompleksu muzealnego poświęconego historii Miasteczka i tutejszej kopalni. Nic więc dziwnego, że wydanie to zachowało się w archiwach. Przewertował więc dalej gazetę, w celu znalezienia interesującej go treści.

Szkarłatny PłomieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz