Wróg

264 6 5
                                    

Cameron:

Może minęły tylko trzy tygodnie, ale dla mnie to wieczność. Widziałem że do mnie dzwoni i pisze, lecz nie mogłem jej odpisać czy oddzwonić.

Dwa tygodnie temu, wróg mojego ojca, zabił moją kuzynkę Stell, z myślą że to moja mała siostrzyczka. Od tamtego czasu, jest wojna między naszą Mafią a jego. Codziennie chodzę poddenerwowany, że w każdej chwili może się ktoś włamać do tego pieprzonego domu i zrobić komuś z mojej rodziny krzywdę, lub gorzej. Właśnie dla tego staram się unikać mojej Ariel, aby nic się jej nie stało. 

Zakładam białą koszulę do czarnych spodni,i psikam się cytrynowymi perfumami, biorę kluczyki od samochodu i kieruję się do garażu. Wsiadam do samochodu i wyjeżdżam z posiadłości mojego ojca. Co prawda mam swój dom,lecz aby chronić swoją rodzinę muszę być blisko niej. Podjechałem pod dom Ariel, zawsze tak robiłem gdy i się nudziło. Mógłbym oglądać ją całymi dniami, ale biznes krzyżuje moje plany. Ariel  nie było w domu. Zacząłem się martwić o nią.

To jest jakiś chore! martwię  się o prawie że nieznaną mi dziewczynę!

Aby upewnić się że jej na pewno nie ma, wyciągnąłem pęk kluczy, i złapałem za jeden.

Był od jej domu.

Wiem to dziwne ale no co, nie oceniajcie mnie w zły sposób, po prostu się martwię. Szybko ale i cicho wszedłem do jej domu. Normalnie byłem jak ninja, cicho ale i pewnie stawiałem kroki na schodach, prowadzących do jej pokoju. Złapałem za klamkę od drzwi i sprawnym ruchem wszedłem do jej pokoju. 

Nie zastałem jej tam.

Wślizgnąłem się do jej łazienki, i jej  tam też nie było. Przeszukałem cały dom, i nigdzie jej nie było.

Od razu zapaliła mi się czerwona lampka.

Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem z niej telefon. Wybrałem numer do Diego.

-Siema stary! co tam u..-Nie dałem mu dokończyć.

-Masz w tej chwili powiedzieć mi gdzie jest ariel! bo jak jej  włos z głowy spadnie, co ci kurwa nogi z dupy powyrywam!-Powiedziałem, a raczej krzyknąłem, przez co Diego zapewne przeszedł nie przyjemny dreszcz.

-Dobra, zluzuj majty, bo ci żyłka pęknie.-Kurwa jaki on jest porąbany, zawsze coś głupiego palnie.

-Żyła mi kurwa pęknie, jak nie powiesz mi teraz gdzie jest Ariel.

-Dobra, dobra czekaj.... o jest! mam ją! co? co ona tam robi?-Gadał sam do siebę ten idiota czy mi się wydaje?

-Dobra gadaj! GDZIE ONA JEST?-Warknąłem.

-Dobra bo ci żył...-Ponownie nie dałem mu dokończyć.

-GDZIE!?

-Jest w klubie "STARS"-Na tym się skończyła nasza rozmowa, bo się rozłączyłem.

Wsiadłem do samochodu i odjechałem, z pod domu Ariel. Kierunek był prosty.

Klub "STARS"

Gdy byłem pod klubem, napotkałem dziewczynę, którą niedawno bzykałem. Głupia liczyła na coś więcej. 

-Cześć kotku, nie wiedziałam że zerwałeś z tą swoją blondi.-Powiedziała, kładąc ręce na moim kroczu.-Ale spokojnie, to była tylko pusta laska, która nawet nie zwracała na ciebie uwagi. Ale ja oczywiście się z tego powodu ciesze. No zobacz, ty masz całą mnie a ja mam całego ciebie.

O czym ona pierdoli? jaka blondi?

-O czym ty pierdolisz Stell?

-Czekaj.. jak ona miała? aaaa dobra, chodzi mi o Ariel-O boże zapomniałem o niej. Miałem przyjść po nią a gadam tu teraz z tą dziwką.-Tańczy z jakimś typem.

Nie czekając ani chwili dłużej wszedłem do środka, i zacząłem szukać wzrokiem Ariel. Trzymała ręce na czyimś karku. Nie powiem że nie, krew się we mnie zagotowała, ale to nic.. może to jej kuzyn czy coś. 

Nie będę robił szopki-pomyślałem.

Nagle mężczyzna położył swoje łapska na jej tyłku.Ruszyłem w ich kierunku, i szarpnąłem Ariel za rękę, przy czym wyrywając ją z uścisku bruneta.Zacząłem kierować się w stronę cichego miejsca. Zazwyczaj tu się pieprzyłem z laskami. 

Oczywiście jeśli by chciała to ze mną robić nie odmówił bym. Bo seks na zgodę jest zawsze dobry, oraz w tej sukience wyglądała bardzo seksownie.

-Kurwa! Ariel co ty tu robisz!?-Wysyczałem przez zęby.

-To co każdy, bawię się ze swoim chłopakiem.-Powiedziała zbyt pewna siebie. Ale i tak wiedziałem e w środku się strasznie trzęsła.

-Ariel.-Zacząłem.-Tylko ja mogę być twoim chłopkiem. Idziemy do domu.-O nie! nie nie! znów staje się taki oschły dla niej. Przysięgam ja tego nie kontroluje. Nie potrafię.

Wyrwała się.

Szła w kierunku tego bruneta, a ja oczywiście za nią. Gdy już chciałem wymówić głośniej jej imię, aby się zatrzymała. Zobaczyłem że całuję się z tym brunetem.

I to nie byle jakim brunetem.

To był Carter- Syn mafiozy który zabił moją kuzynkę z myślą że to moja siostra.Oraz największy wróg naszej mafii.

Szybko podbiegłem do tego skurwiela i powaliłem go na ziemię. Zacząłem go bić ile wlezie słyszałem że mówiła coś do mnie moja Ariel, ale w tym momencie miałem to gdzieś.

-Cameron! przestań!-Wyrwał mnie z jakiegoś amoku, głos mojej syrenki.

Zszedłem z ledwo przytomnego bruneta, i zaprowadziłem Ariel do samochodu.

Jechaliśmy już tak z parę minut, Ariel się mnie chyba bała. A raczej na pewno. Pobiłem do nieprzytomności jej chłopa.

-Ariel, pamiętaj że masz się z nim nie umawiać!-Krzyknąłem, na co przeszedł ją nie przyjemny deszcz.

-Tak, tak przepraszam....

-Leć do domu.-Powiedziałem i tak też zrobiła.

Gdy weszła do domu odjechałem.

Zacząłem jechać na strzelnice.

-----

Cześć jak tam u was?


Przekonasz sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz