Rozdział 5

152 8 7
                                    


Było już dawno po ostatnim dzwonku, jednak ja z Mattem dalej staliśmy oparci o jego samochód. A raczej ja stałam oparta, bo on stał naprzeciw mnie.


- Powiedział ci ktoś kiedyś, że jesteś ładna i mądra w jednym? - zapytał nieco się do mnie podsuwając.

- Tak. Mówię to sobie codziennie rano - przewróciłam oczami. Najchętniej już dawno wróciłabym do domu, ale chłopak za nic nie chciał mnie puścić i próbował poderwać mnie na denne teksty.

- Długo jeszcze zamierzacie bajerować? Stoję i czekam na ciebie już od godziny - usłyszałam zza pleców Matta, który stał przede mną.


  Po głosie poznałam, że naszą ,,bajerę,, przerwał David. Szczerze? Byłam mu wdzięczna ponieważ miałam już dosyć chłopaka. Był miły i wogóle ale totalnie nie w moim typie. Dlaczego nic mu nie powiedziałam? Ponieważ musiałam sobie znaleźć jakiś znajomych, a z moim charakterem byłoby to dość skomplikowane. Gość natomiast napatoczył się sam i dodatkowo jest kapitanem drużyny koszykarskiej, a co się z tym łączy popularny. Dwa czy trzy razy pokażę się z nim na korytarzu i każdy mi będzie z ręki jadł. Czy było to wykorzystywanie niczego nieświadomego Matta? Tak. Czy miałam z tego powodu wyrzuty sumienia? Totalnie nie.


- Właśnie kończyliśmy - uśmiechnęłam się lekko i wyminęłam zirytowanego chłopaka.

- Niezłe wyczucie czasu Walter - mruknął w kierunku mojego przyszywanego brata Matt.

- Miło się rozmawiało ale muszę lecieć. Paa - powiedziałam i niemal rzuciłam się do auta Davida.


Siedząc w nim poczułam ulgę. Wreszcie mogłam odetchnąć. Lubiłam przebywać w towarzystwie ludzi ale takich, których zdążyłam poznać i wydawali się spoko. Matta zdążyłam poznać jedynie minimalnie i nie wydawał się spoko.


- Dlaczego mam wrażenie, że niemal biegłaś do tego auta? - zapytał kpiąco chłopak wyjeżdżając z parkingu.

- Dlaczego mam wrażenie, że interesujesz się tym czym nie powinieneś?

- Jesteś wredna.

- A ty wścibski.

- No i jesteśmy kwita. Jak pierwszy dzień?

- Dziwnie. Muszę się przyzwyczaić. Nie przywykłam do towarzystwa bananowych dzieci.

- Nie wszyscy są tacy źli.

- Jasne.


  Rzuciłam plecak w kąt pokoju, wyjęłam paczkę papierosów i wyszłam na balkon. Nikotyna to była aktualnie jednocześnie moja największa miłość oraz uzależnienie. Miałam wprawdzie z tyłu głowy, że niedługo moją miłością może zostać także rak płuc, ale skutecznie unikałam tej myśli i wpychałam ją w najgłębszy i najczarniejszy zakamarek mojego mózgu.

Po usłyszeniu powiadomienia wyciągnęłam z kieszeni bluzy telefon. Widniało na nim powiadomienie o nowej wiadomości. Zgasiłam papierosa o balustradę i odblokowałam urządzenie klikając w nową wiadomość.


Od niezapisany numer:

Nie za młoda jesteś na papierosy?


Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się dookoła. Wytężając wzrok zlustrowałam wzrokiem fragment ogrodu na który wychodził mój balkon jednak przez to, że było już ciemnawo nie zobaczyłam nic szczególnego. Po chwili dostałam kolejną wiadomość.


Od niezapisany numer:

Miej oczy dookoła głowy. Dobranoc moja mała buntowniczko;)



Zapraszam do komentowania, gwiazdkowania oraz wpadnięcia na mój profil na instagramie.

Autorski - anka_autorka

Bookstagram - zaczytana_aniaaa

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 23, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zaufaj na nowoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz