Syriusz
W akompaniamencie głośnej muzyki i własnego śmiechu, wszedłem na pomost, na którym siedziała osoba, której od dłuższego czasu szukałem.
Ja i reszta huncwotów byliśmy w rodzinnym mieście Remusa, na jakiejś mugolskiej wakacyjnej imprezie z ogniskiem. Obok było jezioro, niektórzy nawet postanowili popływać, ale Remus uciekł trochę poza teren gdzie toczyła się impreza i usiadł na pomoście, na którym stało kilka lampionów, oświetlając ciepłym światłem najbliższą przestrzeń.
Wyglądało to na tyle bajkowo i nierealistycznie, że mógłbym pomyśleć, że to po prostu sen.
Chłopak do którego zmierzałem odwrócił się, jak usłyszał moje kroki, a widząc moją twarz uśmiechnął się.
– Hej Syriusz.
Pomachałem mu od razu i wręcz wskoczyłem na miejsce obok niego, zwieszając nogi poza pomost, a resztą ciała kładąc się na jego deskach.
Remus się na to szerzej uśmiechnął.
– Jak się bawisz?
– Świetnie – odparłem, śmiejąc się. Generalnie było mi dosyć wesoło. Nie jestem pewien przez co. – Ale trochę się zmęczyłem. A jak ty?
– Też świetnie. I w sumie się jeszcze nie zmęczyłem, ale po prostu ładnie tu, więc chciałem tu posiedzieć. I super, że przyszedłeś posiedzieć ze mną.
Uśmiechnął się w dosyć urzekający sposób, więc zawiesiłem na nim dłużej wzrok.
– A no faktycznie ładnie.
Wiadomo, że nie mówiłem o otoczeniu. A jeśli już to o Remusie na jego tle. Idealnie pasował do tej bajkowej scenerii. Był na tyle ładny, że mógłby tu robić nawet za jakiegoś księcia, czy coś w tym stylu.
– Tam jest ładnie – wskazał na przestrzeń przed sobą.
– Ta, tam też. – Ale tam gdzie ja patrzyłem było ładniej. Tego jednak nie powiedziałem, na głos, ale przypomniał mi się po co go szukałem, więc podniosłem się do siadu. – Mam coś dla ciebie.
– Co takiego? – przechylił głowę i utkwił we mnie spojrzenie.
Sięgnąłem do swojej piersi, gdzie moja flanelowa koszula miała malutką kieszonkę i wyciągnąłem z niej wcześniej schowanego tam skręta.
Remus spojrzał na to zaskoczony.
– Czy to jest blant? – wziął go do ręki.
Jak tak teraz myślę, to to może być powód mojej wcześniejszej wesołości!
– A no jest – wyciągnąłem ze spodni zapalniczkę i też mu podałem.
– Ja nie umiem tego palić Syriusz... Nie robiłem tego nigdy.
– Jak to nie umiesz? – autentycznie się zdziwiłem, ale w stanie w którym byłem, pewnie wszystko by mnie zdziwiło. – Papierosa też nigdy nie paliłeś?
– Paliłem, ale... Tego się jakoś inaczej nie robi? Czy tak samo jak papierosa? I czy zaciągnąć się jakoś mniej, czy coś?
– Zaciągnij się tak, żebyś nie zaczął mi się dusić.
– Mhm... – powiedział z lekko przejętą miną.
– Poradzisz sobie, spokojnie, to nic trudnego.
– A może... Może pierwsze zaciągnięcie zrobiłbyś ze mną? W sensie widziałem, że czasami ludzie wdychają sobie dym do ust od kogoś z jego ust... Wtedy na pewno bym się nie zaciągnął za mocno i nie zaczął dusić...
CZYTASZ
sleepwalkers || wolfstar ✔️
FanfictionGdzie jedna impreza sprawia, że Syriusz decyduje się zakradać do snów Remusa I gdzie Remus nie ma pojęcia, że całuje w nich prawdziwego Syriusza... (wolfstar | jegulus)