rozdział 1. sen na jawie.

1.7K 94 106
                                    

Syriusz

W akompaniamencie głośnej muzyki i własnego śmiechu, wszedłem na pomost, na którym siedziała osoba, której od dłuższego czasu szukałem.

Ja i reszta huncwotów byliśmy w rodzinnym mieście Remusa, na jakiejś mugolskiej wakacyjnej imprezie z ogniskiem. Obok było jezioro, niektórzy nawet postanowili popływać, ale Remus uciekł trochę poza teren gdzie toczyła się impreza i usiadł na pomoście, na którym stało kilka lampionów, oświetlając ciepłym światłem najbliższą przestrzeń.

Wyglądało to na tyle bajkowo i nierealistycznie, że mógłbym pomyśleć, że to po prostu sen.

Chłopak do którego zmierzałem odwrócił się, jak usłyszał moje kroki, a widząc moją twarz uśmiechnął się.

– Hej Syriusz.

Pomachałem mu od razu i wręcz wskoczyłem na miejsce obok niego, zwieszając nogi poza pomost, a resztą ciała kładąc się na jego deskach.

Remus się na to szerzej uśmiechnął.

– Jak się bawisz?

– Świetnie – odparłem, śmiejąc się. Generalnie było mi dosyć wesoło. Nie jestem pewien przez co. – Ale trochę się zmęczyłem. A jak ty?

– Też świetnie. I w sumie się jeszcze nie zmęczyłem, ale po prostu ładnie tu, więc chciałem tu posiedzieć. I super, że przyszedłeś posiedzieć ze mną.

Uśmiechnął się w dosyć urzekający sposób, więc zawiesiłem na nim dłużej wzrok.

– A no faktycznie ładnie.

Wiadomo, że nie mówiłem o otoczeniu. A jeśli już to o Remusie na jego tle. Idealnie pasował do tej bajkowej scenerii. Był na tyle ładny, że mógłby tu robić nawet za jakiegoś księcia, czy coś w tym stylu.

– Tam jest ładnie – wskazał na przestrzeń przed sobą.

– Ta, tam też. – Ale tam gdzie ja patrzyłem było ładniej. Tego jednak nie powiedziałem, na głos, ale przypomniał mi się po co go szukałem, więc podniosłem się do siadu. – Mam coś dla ciebie.

– Co takiego? – przechylił głowę i utkwił we mnie spojrzenie.

Sięgnąłem do swojej piersi, gdzie moja flanelowa koszula miała malutką kieszonkę i wyciągnąłem z niej wcześniej schowanego tam skręta.

Remus spojrzał na to zaskoczony.

– Czy to jest blant? – wziął go do ręki.

Jak tak teraz myślę, to to może być powód mojej wcześniejszej wesołości!

– A no jest – wyciągnąłem ze spodni zapalniczkę i też mu podałem.

– Ja nie umiem tego palić Syriusz... Nie robiłem tego nigdy.

– Jak to nie umiesz? – autentycznie się zdziwiłem, ale w stanie w którym byłem, pewnie wszystko by mnie zdziwiło. – Papierosa też nigdy nie paliłeś?

– Paliłem, ale... Tego się jakoś inaczej nie robi? Czy tak samo jak papierosa? I czy zaciągnąć się jakoś mniej, czy coś?

– Zaciągnij się tak, żebyś nie zaczął mi się dusić.

– Mhm... – powiedział z lekko przejętą miną.

– Poradzisz sobie, spokojnie, to nic trudnego.

– A może... Może pierwsze zaciągnięcie zrobiłbyś ze mną? W sensie widziałem, że czasami ludzie wdychają sobie dym do ust od kogoś z jego ust... Wtedy na pewno bym się nie zaciągnął za mocno i nie zaczął dusić...

sleepwalkers || wolfstar ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz