rozdział 13. oszustwo.

330 28 9
                                    

Syriusz

Miałem dość tego, że się bałem.

Odkąd rozsiała się plotka, praktycznie nie rozmawiałem z Remusem. Po prostu nie potrafiłem tego zrobić. Bolało mnie to, że nie miałem wystarczająco odwagi, żeby zrobić z tej plotki lepszy użytek. Mogłem mu wtedy powiedzieć jak się czuję. Jak strasznie się boję i jak chciałbym, żeby był przy mnie, ale tego nie zrobiłem.

Moglibyśmy to przekształcić w coś dobrego, zamiast zamiatać to pod dywan. Wiem, że byśmy to ogarnęli. Podświadomie to wiem. Ale zamiast tego po prostu kolejny raz wlazłem do jego snu, gdzie miałem zamiar udawać, że wszystko jest okej.

I szczerze, sam miałem ochotę ukręcić sobie za to głowę, ale jak już go tam zobaczyłem, całkiem zadowolonego, to nie potrafiłem inaczej.

Tym razem byliśmy w statku kosmicznym. Remus siedział w fotelu przy konsoli, prowadząc go, a za szybą było widać gwiazdy. To na pewno nie było zbyt wierne oddanie realiów kosmosu, raczej po prostu uproszczona wizja, bo wątpię, że lecąc statkiem wśród gwiazd byłbym w stanie dostrzec autentycznie konstelacje, a jednak na wprost nas znajdowała się konstelacja Wielkiego Psa.

Podszedłem do Remusa, obejmując go od tyłu i całując w szyję. Jak gdyby nigdy nic. Przełączyłem myślenie. Teraz byłem jego snem. Remus nie chciałby złych snów lub przybitego Syriusza w snach.

– Czy to dziwne, że potrafię rozpoznać, że to ty po tym, jak mnie całujesz? – odezwał się, a po sposobie w jaki mówił, mogłem wyczuć, że się uśmiecha.

– Dziwne by było, jakbyś tego nie potrafił.

– To dobrze... – odwrócił głowę w moją stronę, wystawiając się po pocałunek, który dałem mu od razu, nawet się nad tym nie zastanawiając.

Po co miałbym się zastanawiać? Dawanie mu pocałunków było tak naturalne jak oddychanie.

Szkoda tylko, że na jawie bym tego nie powtórzył.

Poczułem jego uśmiech na swoich ustach i gdy już mieliśmy się oderwać, przedłużył to kilkoma cmoknięciami, na które nie mogłem powstrzymać śmiechu.

Uwielbiałem takie gesty.

– A to za co?

– Dawno o tobie nie śniłem – na jego twarzy pojawił się szczęśliwy uśmiech. – Tęskniłem za tym.

Serce mnie zakłuło.

Co jest ze mną nie tak?

Dlaczego nie mogę po prostu zignorować całego świata, powiedzieć mu wszystkiego co czuję i liczyć, że wszystko się ułoży?

Coraz bardziej miałem wrażenie, że ta obawa jest wręcz irracjonalna, a jednak wciąż we mnie była. Wciąż nie potrafiłem jej przezwyciężyć. Nie potrafiłem o tym z kimkolwiek porozmawiać, sięgnąć po jakąś radę.

Zupełnie jakbym jakoś podświadomie spodziewał się, że gdy to zrobię to świat wybuchnie.

Bo może mój by wybuchł?

A może to jakieś traumy przyniesione z domu dają o sobie znać?

– Tęskniłeś? – wydukałem słabszym głosem.

On tęsknił. Za mną. Czy tęsknił za mną też na jawie?

– Bardzo.

Pogładziłem go po policzku, uśmiechając się lekko.

Może powinienem chociaż na chwilę przestać o tym wszystkim myśleć. A potem nauczyć się to przerzucać na jawę.

– Muszę się chyba częściej pojawiać w twoich snach – rzuciłem ciszej. – A może to ty powinieneś pojawić się w moich?

sleepwalkers || wolfstar ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz