☆3☆

1.5K 35 19
                                    

Amybeth

Była 2 w nocy. Nagle obudził mnie brzęk telefonu.
Nie patrząc nawet kto to odebrałam.
- Halo, z kim mam przyjemność? - spytałam.
- Amy, to ja. Tom. Przyjedź do domu Billa, proszę cię. Bardzo źle się czuje, a ja nie wiem co zrobić. Może mu pomożesz.
- Daj mi 10 minut. - powiedziałam po czym się rozłączyłam.
Ubrałam dresy i bluzę. Dodałam zielone buty Nike, spakowałam leki przeciwbólowe i telefon do torebki, chwyciłam za kluczyki i za chwilę byłam w domu Billa.
Bez pukania weszłam. Nikogo nie było w salonie, więc poszłam do jego sypialni. To, co ujrzałam sprawiło, że zamarłam...

Bill leżał z całymi pociętymi przedramieniami od wewnętrznej strony. Krew kapała na białą pościel. Chłopak był cały blady, a w oczach miał łzy. Tom płakał. Zupełnie poważnie. Łzy kapały na bordową od cieczy pościel. W oczach Billa wyraźnie widać było ból. Nieznośny, ten straszny ból. Serce mnie zakłuło. Tusz i kredka do oczu zmyły mu się pod wpływem lecących ciurkiem łez, powodując, że policzki chłopaka okrywały ciemnoszare barwy.

- Bill…- usiadłam przy nim. W jego oczach nie istniało nic. Pustka. - Co się stało?
- Nie udało się…- miał gulę w gardle, która uniemożliwiała mu wypowiedzenia wyrazu.
Tom wytarł łzy w jego bladych policzków, a mi zbierały się one w zielonkawych oczach nadal zaspanych.

- Próba?- zakłuło mnie momentalnie serce.
Chłopak tylko pokiwał głową, patrząc w dół.
- Bill, chcesz mi powiedzieć, co się dzieje? - spytałam łapiąc go za dłoń.
- Od ponad dwóch lat podobała mi się pewna dziewczyna... Dopiero teraz dowiedziałem się, że tydzień temu popełniła samobojstwo. Amybeth, ja ją kochałem...
- Och, biedactwo... — przytuliłam go lekko. Zaraz jednak zdałam sobie sprawę z tego, iż młodszy z Kaulitzów właśnie się wykrwawia. — Tom, zadzwoń po karetkę! Trzeba zająć się raną, aby nie wdało się zakażenie!
- Przepraszam. Nie daje sobie rady, a do tego psuje wam humor…- powiedział przez łzy. Gdy jedna spadła mu centralnie w głęboką ranę, ten syknął przez ból, mrużąc mocno oczy.
- Nie mów tak, Bill. Jestem tu, przy tobie. Twój brat także. Pomożemy ci.
- Dziękuję, kocham was.
Przytuliliśmy go obywoje na raz.
- My ciebie też - powiedzieliśmy chórem.

Za niecałe 15 minut karetka przyjechała pod dom i lekarze zabrali Billa. My też wsiedliśmy w mój samochód i ruszyliśmy za karetką. Wzięli go na salę,a my z Tomem zostaliśmy na poczekalni.

- Ja... Bardzo cię przepraszam. Spanikowałem, Bill płakał i nie wiedziałem co zrobić. Dziękuję ci za wszystko. - powiedział łapiąc mnie za rękę.
- To nie szkodzi. Fakt, nie znamy się z Billem długo, bo zaledwie miesiąc ale jest dla mnie jak brat. Kocham go.
- Doceniam to, że nie odmówiłaś. - splótł nasze palce i popatrzył swoimi zmęczonymi, czekoladowymi tęczówkami w moje zielonkawe oczy, które ciągle zachodziły łzami, przez co wszystko mi się mazało.

Niedługo potem zawołali nas na salę. Bill leżał na łóżku z bandażem na całą rękę. Biedactwo…
- Bardzo mi przykro - zaczął lekarz - pana brat chciał się wykrwawić i prawie mu się to udało. Dobrze, że szybko zareagowaliście. Mogło być za późno.
- Ale nic straszniejszego się nie stało? - spytał starszy z Kaulitzów nadal trzymając mnie za rękę.
- Nie. Za pół godziny będziecie mogli wracać do domu. Zalecam stałą opiekę nad chorym. Widać po nim, że ma gorszy okres.

***

Wsiedliśmy do samochodu. Bill usiadł na przodzie zasłaniając bandaż rękawem granatowej bluzy. Ja usiadłam z tyłu.
- Jeszcze raz bardzo was przepraszam…
- Bill, nic się nie stało, serio. Możesz być spokojny. Mam tylko jedną prośbę. Gdy znów będziesz się źle czuł, powiedz nam. Proszę. - powiedział brunet w warkoczykach.
- Dobrze. Czy moglibyście zostać przy mnie dzisiaj? Jeśli nie proszę o wie-
- Tak! Zostaniemy! - powiedział Tom szczęśliwy.
Uwielbiałam patrzeć, jak wspierają się nawzajem. To było zbyt słodkie.

*Trzy tygodnie później*


Dzisiejszej nocy Billa niezwykle mocno bolała głowa. Usiedliśmy przy nim, ale Tom odesłał mnie do łóżka w pokoju gościnnym, bo chciał abym się wyspała.

Tom

- Tom?... - brat spojrzał na mnie z bólem w oczach.
- Tak braciszku?
- Zastanawiam się nad pójściem na jakąś terapię, czy coś... Jest mi źle.
- Oczywiście, że tak! Pójdź, zobaczysz... - powiedziałem ze łzami w oczach -... będzie ci o wiele lepiej!
- Ale... Co powiemy Georgowi i Gustav'owi?
- Nie wiem.
- Najlepiej prawdę. - stwierdził Bill leżący w łóżku.
- Ja im powiem. Nie wymagaj od siebie zbyt dużo.
- Mam jeszcze jedną, bardzo ważną prośbę. — popatrzył na mnie, jakby chciał zobaczyć moją reakcję, po czym kontynuował — Troszcz się o Amybeth. Jest wspaniała.
- Wiem… Obiecuję, że będę starał się jak mogę.
— Dziękuję wam za wszystko. - przykrył się kołdrą po nos - Chyba idę spać, dobranoc.
- Dobranoc, Bill.

Poczekałem, aż moj brat zaśnie i poszłem do pokoju gościnnego, w którym zastałem moją śpiącą królewnę. Jej brązowe włosy rozwiały się po poduszce, spała uśmiechając się.
Była taka słodka.
Taka piękna.
Taka idealna.
Dziękuję ci Boże, za nią.

Przykryłem ją ciepłym kocem z szafy, po czym nie przykrywając się zdjąłem koszulkę i położyłem się do niej tuląc ja lekko.
- Tom?... - spytała nie otwierając oczu.
- Tak, to ja księżniczko. Śpij dobrze. Słodkich snów.
- Dobranoc - uśmiechnęła się szerzej, a ja włożyłem twarz w jej pachnące wanilią, mięciutkie włosy.

Zdecydowanie chciałbym czuć to codziennie.

My Stupid Boy || Tom Kaulitz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz