Rozdział 4

66 5 0
                                    

Nie potrafię określić co to znaczy słowo bezpieczeństwo, lecz wiedziałam, że byłam z nim bezpieczna. Albo tylko tak mi się zdawało.
                            ***
Obudziłam się cała zdyszana. To był tylko sen. Mogłabym określić to jako koszmar, ale nie. Nie, ponieważ był w nim on.
On nie jest koszmarem.
On się tylko nim wydaje.
Pokój w którym byłam, był pokojem do którego zostałam zaciągnięta w wieku 14 lat.
Pokojem, któregoś z nich, tylko nie wiem którego.

Czy oni się znali? Will i on? Co prawda są to 2 różne osoby, ale nigdy ich razem nie widziałam. Może to jedna i ta sama, lecz przebrana?
Nie.
Will pachniał inaczej, nie działał na mnie w tak specyficzny sposób.
Nie nie nie.
To jest wykluczone.

Od tych wszystkich natłaczających mnie myśli odpędził mnie dzwonek mojego iPhone'a.
Zwykły systemowy dzwonek, lecz ja wiedziałam kto dzwoni. Niekoniecznie chciałam rozmawiać z tą osobą.
- Młoda.
Po tym jednym wyrazie. Jednym pierdolonym wyrazie wiedziałam kto to.
Wiedziałam kim jestem. Jak się zeszmaciłam. Wiedziałam wszystko nie wiedząc nic.
-Will - odpowiedziałam lekko zaniepokojona.
- Proszę cię, błagam. Pierwszy raz w życiu. Proszę cię o to, abyś do mnie przyszła. Przepraszam.
Bez najmniejszego zastanowienia odpowiedziałam. Nie wiem czy to ja czy moja dusza.
- Podaj adres to przyjdę.
Co ja robię?
Will nigdy o nic nie prosił.
To ja powinnam prosić jego.
- Ferrith 17
Znam to miejsce.
Ale nie wiem czym jest.
Połączenie zostało przerwane.
Will do mnie zadzwonił.
Nie mieliśmy kontaktu od dawna.
Ostatni raz widziałam go w mojej pracy.
Z której mnie zwolnili.
A to oznacza, że...
On nie mógł się dowiedzieć.
Ale on już wiedział.

Silence can hurt #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz